Porsche 911, Pagoda czy E-Type to na targach i rajdach właściwie masówka. Mercedes W123, Garbus czy 2 CV? Bardzo fajne auta, ale ile można? Coraz częściej fani oldtimerów nabierają apetytu na coś nowego i zaskakującego. Zwłaszcza ci, którzy oddają się swojemu hobby od dłuższego czasu i nie są nastawieni na konkretną markę i model samochodu, a mają już pewną wiedzę i doświadczenia, coraz chętniej rozglądają się za nieoczywistymi alternatywami do mainstreamowego nurtu – mówi Marius Brune z obserwującej rynek klasyków firmy Classic Data.
Powody są oczywiste: egzotyczne pojazdy to pewność zakwalifikowania się do popularnych i obleganych rajdów, zapewniona uwaga na zlotach, a także świeży zastrzyk adrenaliny związany z nowymi wyzwaniami odnośnie napraw, serwisu czy remontów.
Oczywiście, rosnące zainteresowanie – do do zasady – prowadzi do ożywienia rynku i wzrostu cen. Ale nawet bardzo niszowe samochody (jak np. AMC Pacer), które przeżywały w ostatnim czasie spore wzrosty cen, nadal nie są drogimi propozycjami. Wchodzący w branżę muszą mieć przygotowane nie więcej niż 15 tys. euro. Za takie pieniądze można kupić nie tylko używane auto, którego przyszła kariera jako klasyka stoi pod znakiem zapytania, ale prawdziwą perełkę z lat 50., 60. czy 70.
Wystarczy tylko trochę szerzej otworzyć oczy. Najlepsze efekty przynosi skupienie się na lokalnej ofercie – wyjazd po tego typu auto na odległość 2 tys. km z racji kosztów może okazać się po prostu wydatkiem przekreślającym przedsięwzięcie. Warto więc na bieżąco monitorować rynek i trzeba być cierpliwym. Kupowanie Mercedesów czy BMW przypomina przy takim polowaniu nabywanie nowego auta w salonie.