Niniejszym zawiadamiamy, że w losowaniu przeprowadzonym w dniu 28 kwietnia 1964 r. na książeczkę oszczędnościową Obywatela Nr 2.360.370 - UO wylosowano premię w postaci samochodu osobowego marki "Moskwicz". Po odbiór wylosowanego samochodu prosimy zgłosić się w dniu itd... Zawiadomienie o takiej treści otrzymał w maju 1964 roku komendant posterunku Milicji Obywatelskiej w jednym z dolnośląskich miasteczek. Można sobie tylko wyobrazić, jak hucznie świętowano wygraną.
Powodów do radości było kilka. Główny to taki, że w domu będzie samochód. I to nie byle jaki – Moskwicza postrzegano w tamtych czasach jako niezawodne i sprawdzone auto o dużych walorach użytkowych. A także – dość nowoczesne. Już od pierwszej generacji pojazdy z Moskiewskich Zakładów Samochodów Małolitrażowych podążały za ogólnoświatowymi trendami, co widać po zmianach stylistycznych, które zaszły w drugiej i trzeciej generacji Moskwicza.
Natomiast tym, co odróżniało radzieckiego producenta od odpowiedników na Zachodzie, była metoda wprowadzania nowych modeli. Zamiast opracować i wdrożyć do produkcji nową konstrukcję, przeprowadzano ten proces stopniowo, montując podzespoły z nowych modeli w "przejściówkach". Właśnie takim modelem był Moskwicz 403. Poprzednik o oznaczeniu „407” bardzo dobrze się sprzedawał, także na zewnętrznych rynkach (trzecia część produkcji trafiła na eksport), ale jego stylistyka i niektóre z zastosowanych rozwiązań technicznych stawały się powoli przestarzałe, dlatego już w końcu lat 50. zaczęto prace nad następcą. I chociaż pierwsze egzemplarze testowe modelu 408 – taką nazwę miał otrzymać – były gotowe już na początku lat 60., zdecydowano się wprowadzić model przejściowy. Tym, co miało wyraźnie podkreślać jego tymczasowy charakter, było oznaczenie – "403" zaburzało systematykę, bo cofało się o kilka modeli.
Chociaż Moskwicz 403 zapowiadał auto, które miało prezentować całkowicie nową linię stylistyczną, to jednak nic w jego wyglądzie na to nie wskazywało. Nadwozie przejęto z poprzednika bez praktycznie żadnych istotnych zmian. Więcej zadziało się we wnętrzu, gdyż pojawiły się tam elementy zaprojektowane do modelu 408, z tą różnicą, że tu były w jasnym kolorze, a w następcy – czarne. Najistotniejsze zmiany dotyczyły mechaniki. W 403 znalazło się całkowicie nowe, opracowane do następcy przednie zawieszenie, hamulce wyposażono w mechanizm samoczynnej regulacji luzów, a sprzęgło otrzymało sterowanie hydrauliczne. Jak widać, modyfikacji nie było aż tak wiele, a na pewno nie tyle, żeby podnieść cenę modelu względem poprzednika o 900 rubli, do 3411 rubli 25 kopiejek – na tyle wyceniono model w loterii Sportlotto. Jednak producent uważał inaczej i w 1962 r. uznał za właściwe wydanie dla modelu 403 60-stronicowej broszury, będącej uzupełnieniem książki obsługowej poprzednika.
Rosjanie mieli bardzo przejrzysty system opisywania modeli. Coś, co dzisiaj jest normą, a więc bogaty wybór wersji nadwoziowych czy modele przygotowane do konkretnych zastosowań, w połowie ubiegłego stulecia nie było takie oczywiste. Z reguły dany model miał jeden silnik, jedną lub dwie wersje nadwozia (najczęściej sedan oraz kombi), a kolejne odmiany, np. użytkowe, pojawiały się dopiero z czasem. W przypadku drugiej generacji Moskwicza sytuacja była inna. Wprawdzie przewidziano tylko jedną jednostkę napędową, ale model 403 (tak jak poprzednik) był oferowany w kilku wersjach. Podstawowa to czterodrzwiowy sedan, oprócz niego można było kupić kombi, oznaczone „M-424” – bardzo praktyczny samochód, między innymi dzięki składanej tylnej kanapie oraz ładowności wynoszącej 250 kg (uzyskana dzięki zwiększeniu o 5 mm szerokości tylnych resorów).
Konstruktorzy rozwiązali też problem koła zapasowego, które w sedanie było umieszczone pionowo po prawej stronie bagażnika, przez co zabierało sporą jego część. W kombi „zapas” umiejscowiono pod podłogą bagażnika, dzięki czemu uzyskano równą i szeroką przestrzeń ładunkową o powierzchni niemal 1,8 m2 (1220 na 1473 mm). Wszystko pięknie, tylko ten „genialny” zabieg sprawił, że znajdowała się ona na wysokości ponad 75 cm – dźwignij na taką wysokość worek ziemniaków! Trzecią popularną odmianą był furgon (M-432), który doskonale sprawdzał się jako niewielki samochód dostawczy w handlu lub usługach. Każda z tych wersji występowała w odmianie na rynek krajowy, a także w eksportowej oraz przeznaczonej na rynki południowe - chodzi oczywiście o kraje o gorącym klimacie.
Oprócz wymienionych wersji podstawowych występowało jeszcze kilka odmian specjalnych. Sedan był dostępny w wariancie przystosowanym na potrzeby osób niepełnosprawnych, z elementami „sterowania ręcznego”, a do tego jako pojazd dla personelu medycznego oraz taksówka, fabrycznie wyposażona w licznik, zieloną lampkę „Wolny” oraz „szachownicę” na przednich drzwiach. Była także wersja użytkowa z nadwoziem pikap, jednak nie produkowano jej oficjalnie, lecz przerabiano na taką dopiero po opuszczeniu fabryki. Niestety, 403 nie doczekało się wariantu z napędem na wszystkie koła, gdyż wyglądałoby dość kuriozalnie z gigantycznym prześwitem (już w standardowym sedanie jest taki, że nie powstydziłyby się go współczesne SUV-y). Wynosił on 22 cm pod mostami i... 43 cm pod podwoziem! W terenie ten wyposażony w układ napędowy opracowany w zakładach GAZ-a sedan potrafił zdziałać cuda.
Na polski rynek oficjalną drogą trafiały wersje eksportowe, najczęściej sedany. Od tych produkowanych na rynek rosyjski różniły się kilkoma detalami: ozdobna osłona chłodnicy była szersza, zachodziła lekko na błotniki, a na jej końcach umieszczono kierunkowskazy z przezroczystymi kloszami (opracowane do modelu 408). Chromowane lusterka boczne były umiejscowione na błotnikach, inny był też uchwyt tylnej klapy ze zintegrowanym oświetleniem tablicy rejestracyjnej. Ozdobne listwy boczne zostały zmienione na podwójne (można było między nimi zrobić ozdobną wstawkę z lakieru w innym kolorze), a klosze tylnych lamp otrzymały obudowę w kolorze nadwozia. I to właściwie wszystkie zmiany.
Ponad pół wieku od pamiętnego dla niektórych losowania Moskwicz po raz kolejny stał się powodem do świętowania, jednak tym razem już tak łatwo nie było. Dziesięć lat – tyle czasu zajęło Wiesławowi Pająkowi nakłonienie rodziny pierwszego właściciela do sprzedaży tego egzemplarza. Zachowali auto z sentymentu, a ponieważ od 1990 roku nie jeździło, postanowili odrestaurować je i... utknęli. Pan Wiesław po długich namowach i wspomnianych 10 latach wreszcie je odkupił w przysłowiowych kartonach, a następnie doprowadził do obecnego stanu.
Od tego czasu Moskwicza można regularnie spotkać na imprezach z kręgu klasycznej motoryzacji w okolicach Wrocławia – warto poświęcić chwilę i dokładnie mu się przyjrzeć. Niektóre rozwiązania, jak na przykład napęd wycieraczek wyprowadzony linką poprzez ślimak z wałka rozrządu, są niespotykane. Stojąc w deszczu na światłach, trzeba dodawać gazu, żeby cokolwiek zobaczyć, a wycieraczki pracują tym szybciej, im szybciej auto jedzie. Chociaż w intensywnym deszczu nawet największa prędkość niewiele pomoże... Kwintesencją tego auta jest przewód masy – jego wygląd idealnie charakteryzuje radziecką myśl techniczną tamtych lat.
Prymitywna konstrukcja i jakość wykonania są dzisiaj tematem żartów, ale ponad pół wieku temu na parszywych drogach Związku Radzieckiego – kraju, w którym zimy nie rozpieszczały kierowców – były strzałem w dziesiątkę.
Moskwicz 403 oferował wewnątrz znacznie więcej miejsca niż produkowany równocześnie Zaporożec, a kosztował mniej niż luksusowa Wołga. To po części wpłynęło na jego popularność.
Rachunek za samochód zawierał takie dane, jak (w kolejności): marka, rok produkcji, numer silnika, numer podwozia oraz... rozmiar ogumienia. Takie drobiazgi, jak moc i pojemność silnika, były na dalszych miejscach.
Moskwicza postrzegano w tamtych czasach jako niezawodne i sprawdzone auto o dużych walorach użytkowych. A także – dość nowoczesne. Już od pierwszej generacji pojazdy z Moskiewskich Zakładów Samochodów Małolitrażowych podążały za ogólnoświatowymi trendami, co widać po zmianach stylistycznych, które zaszły w drugiej i trzeciej generacji Moskwicza.
Nad prędkościomierzem pojawił się zintegrowany z obudową plastikowy „daszek”, który miał zmniejszać odbicia promieni słonecznych w jego szybce.
Tym, co odróżniało radzieckiego producenta od odpowiedników na Zachodzie, była metoda wprowadzania nowych modeli. Zamiast opracować i wdrożyć do produkcji nową konstrukcję, przeprowadzano ten proces stopniowo, montując podzespoły z nowych modeli w „przejściówkach”. Właśnie takim modelem był Moskwicz 403.
Poprzednik o oznaczeniu „407” bardzo dobrze się sprzedawał, także na zewnętrznych rynkach (trzecia część produkcji trafiła na eksport), ale jego stylistyka i niektóre z zastosowanych rozwiązań technicznych stawały się powoli przestarzałe, dlatego już w końcu lat 50. zaczęto prace nad następcą. I chociaż pierwsze egzemplarze testowe modelu 408 – taką nazwę miał otrzymać – były gotowe już na początku lat 60., zdecydowano się wprowadzić model przejściowy. Tym, co miało wyraźnie podkreślać jego tymczasowy charakter, było oznaczenie – „403” zaburzało systematykę, bo cofało się o kilka modeli.
Chociaż Moskwicz 403 zapowiadał auto, które miało prezentować całkowicie nową linię stylistyczną, to jednak nic w jego wyglądzie na to nie wskazywało. Nadwozie przejęto z poprzednika bez praktycznie żadnych istotnych zmian.
Przez cały okres produkcji drugiej generacji Moskwicz miał z przodu pojedynczą kanapę (zamiast dwóch foteli), ale za to z dzielonym oparciem, które po rozłożeniu na płasko tworzyło przestrzeń „sypialną”.
W modelu 403 na siedzeniach pojawiła się tapicerka z elementami sztucznej skóry. Wcześniej występowała jedynie materiałowa.
Rosjanie mieli bardzo przejrzysty system opisywania modeli. Coś, co dzisiaj jest normą, a więc bogaty wybór wersji nadwoziowych czy modele przygotowane do konkretnych zastosowań, w połowie ubiegłego stulecia nie było takie oczywiste. Z reguły dany model miał jeden silnik, jedną lub dwie wersje nadwozia (najczęściej sedan oraz kombi), a kolejne odmiany, np. użytkowe, pojawiały się dopiero z czasem.
W przypadku drugiej generacji Moskwicza sytuacja była inna. Wprawdzie przewidziano tylko jedną jednostkę napędową, ale model 403 (tak jak poprzednik) był oferowany w kilku wersjach. Podstawowa to czterodrzwiowy sedan, oprócz niego można było kupić kombi, oznaczone „M-424” – bardzo praktyczny samochód, między innymi dzięki składanej tylnej kanapie oraz ładowności wynoszącej 250 kg (uzyskana dzięki zwiększeniu o 5 mm szerokości tylnych resorów). Konstruktorzy rozwiązali też problem koła zapasowego, które w sedanie było umieszczone pionowo po prawej stronie bagażnika, przez co zabierało sporą jego część.
Podstawowe wersje miały eksportowych odpowiedników.
Atrapa chłodnicy w wersji eksportowej zachodziła bardziej na błotniki niż w krajowej, a na jej skraju znajdowały się klosze kierunkowskazów (opracowane do modelu 408).
W tym egzemplarzu klosze tylnych lamp zostały zmienione na takie, jak w wersji krajowej. Eksportowe były lakierowane w kolorze nadwozia i nie dość, że zmniejszały powierzchnię świecenia, to na dodatek wyglądały dość paskudnie, jak kaganiec.
Duży prześwit czy zamykana dźwignią w kabinie żaluzja przed chłodnicą to elementy, które decydowały o „być albo nie być” samochodu na radzieckich bezdrożach i podczas surowych zim.
Duży prześwit czy zamykana dźwignią w kabinie żaluzja przed chłodnicą to elementy, które decydowały o „być albo nie być” samochodu na radzieckich bezdrożach i podczas surowych zim.
Benzynowy silnik o pojemności 1357 cm3 osiąga maksymalnie 45 KM.
Dostępne w oficjalnej sprzedaży wersje eksportowe ograniczały się do trzech odmian: sedana, kombi i furgonu. Warianty specjalne, jak taksówka czy sanitarka, nie były u nas sprzedawane, a posiadanie takiego fabrycznie dostosowanego auta (pod warunkiem że kompletnego i oryginalnego) z kolekcjonerskiego punktu widzenia jest o wiele ciekawsze. Warto poszukać kompletnego samochodu, ponieważ dokupienie brakujących elementów (w tym galanterii) może być trudne.
Moskwicz 407 Nadwozie niemal w całości przejął model 403.