Muzeum Fundacji Volkswagena w Wolfsburgu mieści całą kolekcję Garbusów. Można tu prześledzić historię zmian tego samochodu, który był produkowany od 1945 do 2003 r. Z idealnie zachowanymi egzemplarzami sąsiadują... pomysłowe przeróbki wykonane przez miłośników tego samochodu. Ze względu na swoją prostą konstrukcję ramową, Garbus był chętnie wykorzystywany do różnego rodzaju „projektów”. Z resztą samą jeżdżącą ramę platformową też można tu podziwiać.
Jak się przekonacie w galerii zdjęć, ten model Volkswagena nie bał się żadnych wyzwań. A to przecież tylko skromny wycinek przygód legendarnego Garbusa.
Galeria zdjęć
Ten Garbus ma nie tylko silnik chłodzony powietrzem, ale też... w powietrzu się unosił – i to całkiem wysoko! Został przerobiony w Szwajcarii w 1995 r. i podczepiony jako kosz do balonu. Skąd pomysł? W miejscowości Chateau d'Oex, na wschód od jeziora Genewskiego, od lat 70. XX wieku odbywa się słynny festiwal baloniarstwa. Poza tym raz na dwa lata spotykają się tam też członkowie międzynarodowego klubu zrzeszającego fanów i właścicieli Garbusa „Lemania Coccinelle”. Niniejsza garbusowa gondola jest więc owocem połączenia tych pasji. Pojazd został radykalnie odelżony i pieczołowicie wyważony – mały zbiornik paliwa powędrował do komory silnikowej. Bowiem silnik tu nadal jest: 1,2-litrowy, 4-cylindrowy bokser o mocy 34 KM, wciąż pozwalający rozpędzić się do 80 km/h.
Ten Garbus oryginalnie pochodzi z 1971 r. i miał zamknięte nadwozie, ale w 1997 r. wpadł w ręce wikliniarza Thomasa Heinricha, który zrobił z nim to, co potrafi najlepiej: oprawił go w wiklinę (i przy okazji wyciął dach). Prace pochłonęły 600 roboczogodzin, efekt robi wrażenie. Elementy karoserii są niezwykle misternie oplecione, także kabina została wykończona wikliną. Ten projekt miał też demonstrować różnie techniki i style wikliniarskiego rzemiosła. Wymarzony wóz na wyprawę na grzyby, bo... to jeździ! Silnik: 1,6 l, 50 KM.
Tak, ten Garbus naprawdę jest drewna. I nie jeździ, ale... pływa! Wykonał go włoski stolarz-artysta Livio de Marchi w 1999 r. i nawet się nim poruszał po kanałach Wenecji. De Marchi ma na koncie też wiele innych, nietypowych dzieł z drewna, również w formie pływających samochodów: Ferrari F50, Mercedesa SL, Fiata Topolino, Jaguara SS 100...
Z kolei ten Garbus potrafi pływać i jeździć – zupełnie jak wojskowy Schwimmwagen, jednak został stworzony w pokojowych zamiarach. Swoje talenty na wodzie udowodnił dwukrotnie, w 1964 i 1984 r., przepływając Cieśninę Mesyńską, oddzielającą Sycylię od Kalabrii.
Karoseria tego Garbusa została ozdobiona dokładnie 50.350 znaczkami pocztowymi – zapewniło mu to wpis do księgi rekordów Guinnessa. Projekt miał charakter charytatywny i powstał z inicjatywy klubu filatelistów w Wolfsburgu, którzy sprzedawali znaczki w formie cegiełek. Wartość znaczków wówczas prawdopodobnie przekraczała wartość garbusowego „płótna”.
Są też polskie akcenty!
W latach 70. w Meksyku powstała seria takich Garbusów „ślubnych” z karoserią wykonaną z metalowych, fantazyjnie powyginanych prętów. Fantastycznie pasował do koronkowych sukienek panien młodych, ale musiało w nim też nieźle wiać...
Nowożeńców w drodze z kościoła na wesele napędzał 1,3-litrowy bokser o mocy 40 KM. Ten egzemplarz był również wyposażony w półautomatyczną skrzynię biegów.
Wydłużone o 75 cm nadwozie tego Garbusa mogło pomieścić nawet do 10 osób, na przykład ślubnego orszaku... Samochód powstał w 1973 r. w dziale pojazdów doświadczalnych Volkswagena w Wolfsburgu. Następnie służył w krótkich telewizyjnych spotach reklamujących loterię „Ein Platz an der Sonne”. Później też był chętnie wykorzystywany przez fabrykę VW przy oficjalnych wizytach gości. 44-konny silnik 1.3 pozwalał podobno rozpędzać się do nawet 115 km/h. Też musiało wiać w rzędach 2 i 3.
Kolejny Garbus „w longu”, ale tym razem z zamkniętym nadwoziem i dodatkową parą drzwi, otwieranych „pod wiatr”. W 1953 r. firma Messerschmidt z Frankfurtu (nie mylić z Messerschmitt) zbudowała 50 wydłużonych o 25 cm samochodów z myślą o taksówkarzach. Ci niestety nie dali się przekonać do pomysłu i na tym kariera długiego Garbusa Ovali się skończyła. Za tylną osią pracował 25-konny bokser 1.2.
Czy to w ogóle jest Garbus? Niewiele tu z Garbusa zostało. To szalone dzieło firmy Oettinger, która zajmuje się tuningiem Volkswagenów od 1947 r. Jak nazwa Breitbau wskazuje, za cel postawiono sobie skrajne poszerzenie nadwozia: w najszerszym miejscu od lewej do prawej krawędzi tylnych błotników jest aż 2,20 m!
Silnik pochodzi z Porsche 911: 2,2-litrowy, 6-cylindrowy bokser o mocy 255 KM, wyposażony w suchą miską olejową. Dzięki niemu może rozpędzać się do 210 km/h. Toczy się na oponach w rozmiarze 225/50 z przodu i 345/35 z tyłu! Spłaszczony przód nieco przypomina wyścigowe Porsche 935 i późniejsze 911 „Flachbau”, ale one pojawiły się dopiero kilka lat później.
Wiele z tych projektów były możliwe tylko dzięki fundamentowi Garbusa, czyli ramie platformowej.
To podwozie i te podzespoły dawały ogromne możliwości i bardzo pobudzały fantazję konstruktorów i majsterkowiczów na całym świecie.