Ten projekt miał się po prostu udać. Za wszelką cenę. Od 1959 roku niewielki producent samochodów, do tej pory znany przede wszystkim jako największy wytwórca jednośladów, pokładał w nim olbrzymie nadzieje.
Był tylko podstawowy problem – NSU chciało czegoś szczególnego, tymczasem ta niewielka firma nie miała wystarczających pieniędzy, by finansować większe, nietypowe projekty. Dlatego dyrektor generalny NSU Gerd Stiler von Heydekampf chciał w 1958 wejść w fuzję z Borgwardem.
Jednak mocodawcy z Bremy odrzucili ten pomysł. Na szczęście, do drzwi Haydenkampfa zapukał Felix Wankel. Konstruktor zaprojektował niewielkich rozmiarów, wyjątkowo cichy, wysokoobrotowy silnik z wirującym tłokiem. We współpracy z Heydekampfem widział możliwość uzyskania aprobaty dla swojego pomysłu, a to miało mu pomóc w odniesieniu sukcesu.
W przeciwieństwie do Mercedesa NSU nie rezygnuje ze współpracy z Wanklem, lecz wykorzystuje jego pomysły i rozpoczyna współpracę. Wynalazek Wankla wydawał się być darem bogów dla NSU. Heydekampf kalkulował, że w połączeniu z bezkompromisową formą samochodu może to być niczym uderzenie pioruna.
Następnie NSU zwróciło uwagę na młodego stylistę Clausa Luthe’a, który tylko czekał na taką okazję. Przecież miał już w szufladzie projekty eleganckich sedanów, których styl pozycjonował się pomiędzy Lancią a BMW. Luthe dostał jedyne w swoim rodzaju warunki do spełnienia dotyczące projektu nazwanego typem 80. Przecież samochód, który projektowano, nie miał żadnego formalnego poprzednika.
Dyrekcja NSU chciała jedynie, żeby był większy od Forda 12M. Podczas prac nad modelem zdarzyła się niemal niewiarygodna sytuacja – Luthe potrzebuje zaledwie dwóch modeli – glinianego oraz w skali 1:1, by przekonać zarząd do swojego dzieła. Znakiem szczególnym samochodu była umieszczona za szkłem z przodu tablica rejestracyjna. To może szczegół, ale później partner Wankla – Citroën – wykorzystał ten futurystyczny pomysł przy projektowaniu nowoczesnego modelu SM.
Takie rozwiązanie było bardzo odważne, a jednocześnie idealnie pasowało do całej sylwetki samochodu. Claus Luthe nałożył mocno przeszkloną część na uformowany w kształcie klina korpus samochodu. Wąskie słupki oraz inne drobne detale podkreśliły smukłą sylwetkę NSU Ro 80. Jednak zarząd życzył sobie czegoś mniej futurystycznego, tak aby auto spodobało się również mniej odważnym kierowcom.
Z tego powodu w ostatecznym kształcie ten model miał przód z tradycyjnym grillem, a nie szklaną osłonę tablicy rejestracyjnej. Równocześnie przy projektowaniu karoserii pracowano, oczywiście, nad napędem. Stał się nim 115-konny silnik Wankla.
Wreszcie w 1967 r. NSU zadziwiło świat modelem Ro 80. Zadziwiło na tyle, że pojazd zdobył tytuł auta roku. Niestety, to zadziwienie nie przełożyło się na sprzedaż. W ciągu 10 lat powstało nieco ponad 37 tys. aut.
Ten epokowy samochód został zaprojektowany i zbudowany dzięki ostatniemu finansowemu oddechowi NSU. W 1969 roku VW połknął NSU razem z przystawkami w postaci Ro 80 i K70. Marka zniknęła, a wraz z nią model Ro 80, który miał powstać za wszelką cenę. To była bardzo wysoka cena.
Ten projekt miał się po prostu udać. Za wszelką cenę. Od 1959 roku niewielki producent samochodów, do tej pory znany przede wszystkim jako największy wytwórca jednośladów, pokładał w nim olbrzymie nadzieje. Był tylko podstawowy problem – NSU chciało czegoś szczególnego, tymczasem ta niewielka firma nie miała wystarczających pieniędzy, by finansować większe, nietypowe projekty. Dlatego dyrektor generalny NSU Gerd Stiler von Heydekampf chciał w 1958 wejść w fuzję z Borgwardem. Jednak mocodawcy z Bremy odrzucili ten pomysł. Na szczęście, do drzwi Haydenkampfa zapukał Felix Wankel. Konstruktor zaprojektował niewielkich rozmiarów, wyjątkowo cichy, wysokoobrotowy silnik z wirującym tłokiem.
Wynalazek Wankla wydawał się być darem bogów dla NSU. Heydekampf kalkulował, że w połączeniu z bezkompromisową formą samochodu może to być niczym uderzenie pioruna. Następnie NSU zwróciło uwagę na młodego stylistę Clausa Luthe’a, który tylko czekał na taką okazję. Przecież miał już w szufladzie projekty eleganckich sedanów, których styl pozycjonował się pomiędzy Lancią a BMW. Luthe dostał jedyne w swoim rodzaju warunki do spełnienia dotyczące projektu nazwanego typem 80. Przecież samochód, który projektowano, nie miał żadnego formalnego poprzednika. Dyrekcja NSU chciała jedynie, żeby był większy od Forda 12M.