Tak, tak, Marty McFly dzięki Fluxkompensatorowi zamontowanemu w samochodzie DeLorean dostał się do przyszłości. Jednak w rzeczywistości poza karierą filmową DeLorean DMC był tym, co w Stanach Zjednoczonych określa się mianem „lemon” – słaby, drogi i niezbyt dobrze wykonany. Tymczasem John Z. DeLorean marzył o typowo sportowym aucie – bezpiecznym, trwałym oraz zrównoważonym pod względem prowadzenia. Powstał zuchwały pojazd z otwieranymi do góry drzwiami oraz niezbyt mocnym jak na auto tego typu silnikiem o mocy 132 KM.
Wiemy, jak potoczyły się losy tego przedsięwzięcia. DeLorean nie znalazł inwestorów dla swojej fabryki w Irlandii Północnej i wylądował w końcu w rękach amerykańskich policjantów z wydziału narkotyków po tym, jak wpadł podczas kontrolowanej transakcji. Jego samochód nigdy nie stał się popularny ani nie zyskał statusu klasyka, a z powodu krótkiego żywota DeLoreana cierpią prawdopodobnie wyłącznie fani filmu SF z lat osiemdziesiątych.
Cofnijmy się teraz nieco w czasie. Zanim John DeLorean założył własną firmę i spróbował produkować nowatorski samochód, pracował w latach 1956-72 w General Motors. Pojazd, który opisujemy na naszych stronach, udowadnia, że w tym czasie DeLorean miał znacznie więcej szczęścia i jego koncepcje były bardziej udane. Pontiac GTO uczynił syna rumuńskiego emigranta gwiazdą przemysłu motoryzacyjnego w latach 60. Pomysł na muscle car był bardzo prosty – wystarczyło włożyć potężny silnik do niezbyt dużego auta i oferować je w korzystnej cenie.
DeLorean wraz z inżynierem Russellem Gee – specjalistą od silników – wpadli na taki pomysł na początku lat 60. Z pomocą przyszli im ponadto późniejszy prezes General Motors „Pete” Estes oraz specjalista od marketingu i jednocześnie wyścigowy kierowca amator Jim Wangers. W efekcie zaproponowano, żeby samochód, który ma dawać frajdę z jazdy, był zbudowany na bazie modelu Tempest z 6,4-litrowym silnikiem V8.
Pierwotnie ten motor pojawił się w topowych modelach Bonneville i Catalina. W General Motors nie brano pod uwagę, że ten silnik można wykorzystać w innym celu, bo w tym czasie firma wprowadziła zakaz wystawiania swoich aut w wyścigach. Niemniej jednak w 1964 roku w modelu Tempest do listy wyposażenia dodano opcję W62 GTO. Skrót „GTO” Pontiac podkradł bezczelnie Ferrari, a można go rozszyfrować jako „Gran Turismo Omologato”. Tym samym Amerykanie podkreślili sportowe aspiracje swojego auta.
Pakiet GTO oferowano do modelu Tempest w wersjach Le Mans coupé, cabrio, jak i do pozbawionego środkowych słupków auta z hardtopem, za 300 dolarów. Silnik V8 otrzymał w takiej postaci specjalny wałek rozrządu oraz głowicę i popychacze o wysokiej wydajności. W rezultacie powstała jednostka o mocy 325 KM według normy SAE.
Nawet jeżeli według normy DIN jest to o jakieś 15-20 proc. mniej, to i tak nadal mamy tu przyzwoity wynik. Na życzenie można było mieć wersję Tri-Power, a wówczas otrzymywało się 348 KM. Nie mamy więcej pytań.
Dlaczego właściwie w naszej opowieści o najlepszych samochodach wprowadzonych w 1966 roku pojawił się Pontiac GTO, który tak naprawdę jest z 1964 roku?
W 1964 roku Pontiac planował, że powstanie 5 tys. aut z pakietem GTO. Tymczasem było ich aż 32 tys.! Z tego powodu w 1965 roku postanowiono, że GTO będzie niezależnym pojazdem. Tak też się stało w przypadku auta z roku modelowego 1966. Przy okazji „powtórnego debiutu” samochód został kompletnie zmodernizowany. Masywna karoseria otrzymała wówczas podwójne okrągłe reflektory, ale ustawione nietypowo – jeden nad drugim, a nie obok siebie. Ponadto nadwozie stało się bardziej zaokrąglone.
W tym samym roku Dodge wprowadził na rynek model Charger, pojawiły się Oldsmobile 4-4-2 i Camaro SS 396. Mimo że konkurencja się powiększyła, sprzedaż GTO i tak wzrosła o… 100 proc. W 1966 r. Pontiac sprzedał 97 tys. sztuk swojego muscle car – już nigdy firmie, jeśli chodzi o auta tego typu, nie udało się uzyskać podobnego wyniku w ciągu 12 miesięcy.
Siadamy wreszcie na fotelach wykończonych czerwoną winylową tapicerką. Przed sobą mamy widok na potężną deskę rozdzielczą, wykończoną drewnopodobną okleiną. Na drogę patrzy się przez ogromny wlot powietrza na masce. Teraz budzimy do życia 8-cylindrowy widlasty silnik. Jeżeli ma się jeszcze choć trochę szczęścia, w radiu leci piosenka Springsteena o nastolatkach z małego miasteczka, muscle cars oraz o ulicznych wyścigach. Silnik świetnie brzmi już przy niskim poziomie obrotów. Można być pod wrażeniem 597 Nm, które uzyskuje się dzięki dużej pojemności skokowej. Wciskamy mocno pedał gazu, tył auta lekko przysiada, a nadkola, w których giną koła z oponami BF Goodrich, wypełniają się szarym dymem ze spalonych gum. Gdy maksymalnie wykorzystuje się możliwości silnika, „setkę” uzyskuje się po 6,9 s.
Po krótkiej, ale pełnej mocnych wrażeń przejażdżce jedno wiemy na pewno – Pontiac GTO nie musi już niczego więcej udowadniać. Mit tego samochodu jest tak samo niepodważalny, jak jego duchowego ojca Johna Z. DeLoreana.
Pontiac GTO - naszym zdaniem
Poszukiwane są przede wszystkim wersje Ram-Air oraz Tri-Power, ale tak naprawdę żadnej odmianie nie brakuje charyzmy. Ponieważ można znaleźć niemal wszystkie części zamienne do nadwozia – nowe, używane, dorobione – to nawet samochód w złym stanie technicznym nie będzie trudny do odnowienia i warto się nim zainteresować. Biorąc pod uwagę rosnące ceny muscle cars, może się okazać, że taka inwestycja będzie całkiem opłacalna.
Potężny silnik w samochodzie klasy średniej – taki zestaw w Ameryce w latach 60. sprawił, że powstał Pontiac GTO, który zapoczątkował erę muscle cars. Pomysłodawcą tego monstrum był konstruktor m.in. późniejszej maszyny czasu John Z. DeLorean.
Jest wiele powodów, dla których można kochać ten samochód – za jego moc, za wygląd oraz jego historię. Obok Forda Mustanga Pontiac GTO jest najprawdopodobniej najbardziej wpływowym amerykańskim samochodem od kilkudziesięciu lat. Pojazd ma solidną budowę, a poza tym był prawdziwym pogromcą rywali w wyścigach na ćwierć mili. Trzeba się, niestety, liczyć z problemami z korozją.
W 1964 roku Pontiac planował, że powstanie 5 tys. aut z pakietem GTO. Tymczasem było ich aż 32 tys.! Z tego powodu w 1965 roku postanowiono, że GTO będzie niezależnym pojazdem. Tak też się stało w przypadku auta z roku modelowego 1966. Przy okazji „powtórnego debiutu” samochód został kompletnie zmodernizowany.
Na siedzeniach pokrytych winylem kierowca ślizga się tam i z powrotem. Podparcie boczne? Właściwie nie istnieje. Jednak to nie jest ważne, bo podczas drag race’u jedzie się prosto.
Pakiet GTO oferowano do modelu Tempest w wersjach Le Mans coupé, cabrio, jak i do pozbawionego środkowych słupków auta z hardtopem, za 300 dolarów. Silnik V8 otrzymał w takiej postaci specjalny wałek rozrządu oraz głowicę i popychacze o wysokiej wydajności. W rezultacie powstała jednostka o mocy 325 KM według normy SAE.
W tym modelu biegi zmieniało się za pomocą dźwigni w kształcie litery T. Przełożenia czterostopniowej skrzyni zostały ciasno spasowane.
Silnik V8 o mocy 335 KM przenosi na karoserię wibracje i umożliwia pokonanie jednej czwartej mili w 15,4 s – popularne w Stanach Zjednoczonych wyścigi są rozgrywane na prostej o długości 402 metrów.
Do GTO można znaleźć mnóstwo nowych, jak i używanych części. Poziom cen jest całkiem akceptowalny. Za prądnicę firmy A/C Delco trzeba zapłacić 103 dolary, komplet dywaników to wydatek 99 dolarów, chromowana ramka reflektorów kosztuje 119 dolarów za sztukę, komplet uszczelniaczy do silnika – 99 dolarów, kompletny wydech Flowmaster – 379 dolarów, zbiornik paliwa bez wlewu – 199 dolarów, emblemat GTO na grill – 13 dolarów, maska – 399 dolarów, a za tylny bęben hamulcowy trzeba zapłacić 65 dolarów.
Chromowane koła Cragar naszego auta pochodzącego z 1966 r. były oferowane jako wyposażenie akcesoryjne.
Poszukiwane są przede wszystkim wersje Ram-Air oraz Tri-Power, ale tak naprawdę żadnej odmianie nie brakuje charyzmy. Ponieważ można znaleźć niemal wszystkie części zamienne do nadwozia – nowe, używane, dorobione – to nawet samochód w złym stanie technicznym nie będzie trudny do odnowienia i warto się nim zainteresować. Biorąc pod uwagę rosnące ceny muscle cars, może się okazać, że taka inwestycja będzie całkiem opłacalna.