Silnik z tyłu wyraźnie rzęzi, drążek zmiany biegów wykonuje nieziemski wręcz ruch, ale jakoś zawsze udaje się wybrać właściwy bieg, a zimą ogrzewanie tłoczy do kabiny powietrze aż tłuste od spalin – doświadczony "kierycha" już wie, że jest w domu! Witamy w świecie dostawczaka, który odniósł olbrzymi sukces na całym świecie, w tym roku obchodzi właśnie 70. rocznicę urodzin. Sto lat dla Volkswagena T1!
Wciśnięcie się za niemałą przecież kierownicę wymagało wciągnięcia brzucha, ale te niezamierzone ćwiczenia gimnastyczne dbały o dobrą kondycję fizyczną użytkowników Bulika. Wtedy liczyło się coś innego – T1 miało najstabilniejszą wartość na rynku aut używanych, więc jeśli ktoś wiedział z góry, że za kilka lat będzie chciał sprzedać swój samochód, kupował je.
Wersja z "paką" pod względem sprzedaży tylko nieznacznie ustępowała blaszakowi. W porównaniu z Garbusem, na którym T1 bazuje, pojazd miał więcej szczęścia i z generacji na generację udoskonalano go. Gdy w 1949 roku zbudowano pierwszy model w skali 1:10, jego ściana czołowa była faktycznie... ścianą, do tego pionową.
Zbadany na politechnice w Brunszwiku współczynnik oporu aerodynamicznego wynosił 0,75. Inżynierowie podrapali się w głowy... Postanowiono zaokrąglić to i owo. Uzyskano Cw 0,44 – koszt wytworzenia znacznie wzrósł, ale zużycie paliwa spadło z 11,8 do 8,8 l/100 km, a prędkość maksymalna pojazdu osiągającego moc 24 koni wzrosła z 70 do 90 km/h.
Typ 2/T1 od początku był tworzony jako auto wytrzymałe i proste w eksploatacji, z małą liczbą czynności serwisowych. Tylny napęd zapewniał bezkonkurencyjny poziom hałasu w kabinie. 16-calowe koła, trzy miejsca w środku, skrzynia ładunkowa otwierana także z boku – naprawdę przemyślane auto do pracy.
Wady? Podstawowa to strefa zgniotu, zaczynająca się na kolanach kierowcy i pasażerów – zderzak i cienka blacha przodu to wszystko, na co można było liczyć w czasie zderzenia.
Nasz testowy samochód pochodzi z 1957 roku i w trakcie renowacji przeszedł dość duże modyfikacje. Mimo to pozostawiono w nim bardzo rzadko występujące dziś ramieniowe kierunkowskazy i oryginalne tylne światła.
A skąd się wzięła potoczna nazwa auta? "Bulli" można by wyprowadzić od niemieckiego bullig (mocno zbudowany, kulturystyczny), ale nam bardziej podoba się inna wykładnia: połączenie dwóch pierwszych liter Bus i Lieferwagen (dostawczak). Taki ichniejszy... Towos
Galeria zdjęć
VW T1 pojawił się na rynku po DKW, a od 1950 roku zostawił całą konkurencję w tyle. Co spowodowało, że auto stało się tak popularne? Prosta budowa? A może sieć serwisowa?
Zgodnie z ruchem wskazówek zegara: prospekty z lat 50., z trochę nie do końca zgodnymi z prawdą proporcjami. Skrzynki można zapakować też pod podłogę skrzyni ładunkowej.
Miejsce pracy kierowcy wygląda minimalistycznie, ale jest funkcjonalne.
Pokrętło za dźwigniami biegów i hamulca służyło do obsługi ogrzewania.
Pojedynczy „stop” na środku klapy.
Dziś ramieniowe kierunkowskazy także migają (kiedyś paliły się stale).
Nad „paką” umieszczono stelaż na plandekę.
Christian Studders (z lewej) i Lars Bahlke znaleźli T1 przed trzema laty pod Freiburgiem. Przez lata pojazd należał do pszczelarza.
Miód najwyraźniej dobrze wpłynął na drewno, bo wykonana z tego materiału podłoga jest oryginalna.
Skąd się wzięła potoczna nazwa auta? „Bulli” można by wyprowadzić od niemieckiego bullig (mocno zbudowany, kulturystyczny), ale nam bardziej podoba się inna wykładnia: połączenie dwóch pierwszych liter Bus i Lieferwagen (dostawczak). Taki ichniejszy... Towos.