Auto Świat > Plaga dotarła do Polski: niszczą stacje ładowania aut elektrycznych

Plaga dotarła do Polski: niszczą stacje ładowania aut elektrycznych

Kiedyś złodzieje kradli z samochodów radia, koła czy akumulatory, teraz najwyraźniej znaleźli też inne sposoby na łatwy i szybki zarobek. Wygląda na to, że do Polski dotarła moda na kradzieże kabli od stacji ładowania aut elektrycznych – w wielu krajach to już poważny problem, teraz doniesienia o odciętych kablach ładowarek pojawiają się także i u nas. Jak i po co złodzieje odcinają kable?

W wielu krajach kradzieże kabli z ładowarek to już prawdziwa plaga, w Polsce na szczęście to niezbyt częste przypadki.
W wielu krajach kradzieże kabli z ładowarek to już prawdziwa plaga, w Polsce na szczęście to niezbyt częste przypadki.Źródło: Auto Świat/Facebook/Adrian Panasiuk
  • Moda na kradzieże kabli od stacji ładowania aut elektrycznych dotarła do Polski
  • Stacje ładowania aut elektrycznych mają rozbudowane zabezpieczenia, które... ułatwiają kradzieże
  • Kable do ładowarek wykonane są masywnych, miedzianych przewodów w solidnej izolacji, ale ich odcięcie to nic trudnego
  • Złodzieje wiedzą, jak działają stacje ładowania. Prądu się nie boją

W dziedzinie stacji ładowania aut elektrycznych, szczególnie poza dużymi miastami i głównymi trasami wciąż mamy olbrzymie zaległości. Ładowarek przybywa, ale tempo rozbudowy sieci stacji ładowania nie jest oszałamiające. Trudno, żeby było, skoro też i aut elektrycznych przybywa u nas wolniej niż w większości krajów Europy. Liczba dostępnych stacji ładowania w przeliczeniu na liczbę elektrycznych aut na drogach nie wygląda u nas źle – ale to dlatego, że odsetek "elektryków" na drogach wciąż jest symboliczny, Tym większym problemem jest, to kiedy nawet pojedyncze stacje ładowania z jakichś powodów przestają działać – czasem do kolejnej, czynnej stacji ładowania jest w Polsce naprawdę daleko, a przecież prądu do auta elektrycznego w kanisterku z daleka dowieźć się nie da!

Ostatnio do sieci trafiły informacje o odciętych kablach od ładowarek, dotarły m.in. z Mysłowic, ale to wcale nie pierwsze takie przypadki w Polsce. Kradzieże zgłaszają zarówno operatorzy ładowarek, jak i właściciele aut, którzy tracą prywatne kable.

Wpis mysłowickiego radnego Adriana Panasiuka na Facebooku:

Mało prawdopodobne, że chodziło o zwykły akt wandalizmu, raczej była to kradzież z chęci zysku, choć pod wpisem jednego z mysłowickich radnych, który na swoim profilu informował o kradzieży, pojawiło się mnóstwo komentarzy przeciwników elektromobilności.

Komentarze zamieszczane pod informacją o kradzieży przewodów (pisownia oryginalna). Tyle że złodziejom raczej nie chodziło o ideologię, a o zysk.

Bo samochód ma mieć silnik spalinowy a nie jakieś badziewie elektryczne

A może ludzie nie chcą zielonego Ładu i jeżdżących krematoriów na kołach i bomby z opóźnionym zapłonem. Widać że to zajęło mu ok 2 min pozdro

Na całe szczęście nie każdy popiera zielony ład

Kable do stacji ładowania aut elektrycznych, z racji wysokiego obciążenia, muszą być wykonane z przewodów miedzianych o dużym przekroju – im mocniejsza ładowarka, tym masywniejszy kabel. Ceny kilkumetrowych kabli do ładowania aut elektrycznych, wyposażonych we wtyk i elektronikę, liczone są w tysiącach złotych (typowy, ok. 6 metrowy kabel kosztuje 2-3 tys. euro). Przewody stosowane w najmocniejszych ładowarkach są jeszcze droższe, bo muszą mieć wbudowane przewody do chłodzenia. Oczywiście, na złomie złodzieje mogą dostać za skradziony przewód zaledwie ułamek tej kwoty, ale sama miedź warta jest nawet kilkadziesiąt złotych za kilogram, a z odciętego przewodu można jej uzyskać od kilku do kilkunastu kilogramów.

Kradzież kabla od ładowarki: minimalne ryzyko

Chociaż kradzież kabla z urządzenia, które ma moc kilkudziesięciu, a czasem nawet kilkuset kilowatów przy napięciu 400-800 voltów może się wydawać czymś bardzo ryzykownym, to złodzieje doskonale wiedzą, że bardziej muszą się obawiać np. kamer monitoringu, niż porażenia prądem. Stacje ładowania aut elektrycznych mają bardzo rozbudowane układy zabezpieczeń – proces ładowania, a co za tym idzie przepływ prądu o wysokim napięciu i dużym natężeniu jest uruchamiany dopiero w momencie, kiedy ładowarka skomunikuje się z samochodem, a wbudowane systemy diagnostyczne wykluczą przebicie, zwarcie, uszkodzenie przewodu, wtyku czy gniazda. To dlatego nawet pozornie błahe usterki aut elektrycznych często powodują, że samochodu nie da się naładować. Jeśli ładowarka nie jest podłączona do samochodu, przewód nie jest pod napięciem. Jeśli do uszkodzenia przewodu doszłoby w trakcie ładowania, prąd zostałby odcięty w ułamku sekundy. Do przecięcia masywnego kabla wystarczą duże nożyce do cięcia prętów, które da się kupić za kilkadziesiąt złotych w sklepie budowlanym.

Podczas ładowania też można stracić kabel

O ile w przypadku szybkich ładowarek prądu stałego (DC) przewód jest na stałe podłączony do stacji ładowania, to wolne ładowarki ładujące prądem zmiennym mają często gniazdo, do którego kierowca auta musi podłączyć własny kabel. Zdarzają się przypadki odcinania także takich kabli podczas ładowania – z reguły na czas ładowania kabel jest blokowany w gnieździe, nie da się go wypiąć bez otwarcia auta albo, w zależności od wybranych ustawień, do momentu naładowania samochodu.

Dla przestępców dodatkowym ułatwieniem jest to, że niemal wszystkie stacje ładowania aut elektrycznych są samoobsługowe, w dodatku wiele z nich znajduje się na odludziu. Co prawda w większości stacji ładowania zamontowany jest monitoring wizyjny, ale może on ewentualnie pomóc w późniejszej identyfikacji sprawców, ale nie powstrzyma ich przed kradzieżą. W Niemczech, gdzie problem występuje od lat, wyspecjalizowane gangi kradną nie tylko kable z działających ładowarek, ale zdarzały się tam też przypadki plądrowania placów budów – do połączenia ładowarek na dużej stacji ładowania obsługującej jednocześnie 6-8 aut potrzeba nawet ponad 5 ton miedzianych przewodów, kradzione też bywają niepodpięte jeszcze do sieci ładowarki.

Zarówno w Europie, jak i w USA odnotowywane są przypadki kradzieży przewodów na Superchargerach Tesli – kilkanaście czy kilkadziesiąt ustawionych obok siebie ładowarek, stojących zwykle na odludziu, to dla przestępców atrakcyjny cel.

Piotr Szypulski
Piotr Szypulski
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków