Afery radarowej ciąg dalszy. Tym razem głos w tej sprawie zabierają sami funkcjonariusze, przy okazji ujawniając mechanizmy działania polskiej policji. Przypomnijmy. Chodzi o ręczne radary Iskra-1, których używa drogówka. Kierowcom udało się udowodnić, że są one szczególnie podatne na zakłócenia, a w przypadku kilku pojazdów, nie potrafią wskazać tego, którego prędkość zmierzyły. Rzecznik policji, Mariusz Sokołowski, twierdzi, że w tym ostatnim przypadku, policjanci powinni odstąpić od sprawdzania pojazdów, a jeśli zatrzymają kierowcę, bo wiedzą, że jedzie za szybko, nie powinno się to kończyć mandatem.

Policjant w kropce

Po tych słowach do naszej redakcji napisał zbulwersowany policjant z podkarpackiej drogówki.

- Pan rzecznik nie wie, co mówi, co tak naprawdę dzieje się w komendach. Po pierwsze policjant ma obowiązek zareagować na wszelkie przestępstwa i wykroczenia, a nie odstępować od sprawdzania. Po drugie, o ile policjanci mogą stosować środki wychowawcze, w tym pouczenia, to zazwyczaj komendanci jednostek policji zabraniają podwładnym takich praktyk. Każde wykroczenie ma kończyć się mandatem lub wnioskiem do sądu. Niestosowanie się do tego typu rozkazów jest działaniem wbrew przełożonemu, a to z kolei ciągnie za sobą szereg konsekwencji karnych i dyscyplinarnych – twierdzi.

Funkcjonariuszom, którzy nie wystawią mandatów kierowcom złapanym miernikiem prędkości Iskra, może grozić zwolnienie, bo, jak twierdzi policjant, popsują statystykę.

– Skoro Iskry to badziewie, to co mają zrobić ci policjanci, co pełnią służbę? Jak mają zaspokoić statystyki? Mają zjechać po służbie i powiedzieć przełożonemu, że mają suszarkę badziewie i zgodnie z tym, co mówi rzecznik Sokołowski, wszystkich pouczyć? Jak by powiedział, że tylko poucza, to zaraz by wyleciał na bruk – uważa policjant.

Mandaty, tylko mandaty

Według niego w policji liczy się tylko statystyka, a pomoc obywatelom schodzi na dalszy plan.

– W policji liczy się tylko i wyłącznie statystyka, bo na jej podstawie są oceniani komendanci, a na podstawie tej oceny przyznawane kilkutysięczne premie – twierdzi.

A na statystykę największy wpływ mają nakładane mandaty karne, a nie stosowane pouczenia. To dlatego, jego zdaniem, policjanci są strofowani, by wypisywać ich jak najwięcej. Na dowód załącza dokumenty, w których zastępca komendanta wytyka rozliczanym patrolom zbyt dużą ilość pouczeń, w stosunku do wystawionych mandatów.

"Zbyt duża ilość pouczeń – w przypadku zbyt dużej ilości zastosowania tych środków przez poszczególnych policjantów, mają pisać notatki służbowe z uzasadnieniem powodu takiego postępowania".

Fragment policyjnej notatki służbowej
Fragment policyjnej notatki służbowej

Komentując zapisy w książce rozliczeń wyników, zastępca komendanta pisze: "Panowie policjanci słabe wyniki, mało osób legitymowanych, brak reakcji na pieszych, poprawić wyniki".

Każe także wyjaśnić dwóm funkcjonariuszom, co robili przez 12 godzin na służbie, bo nie zanotowali żadnych efektów pracy. Wytyka policjantom brak nastawienia na wyniki. Mało tego, w przypadku kolizji, do której doszło z udziałem psów, zastępca komendanta zaleca patrolom ustalanie właścicieli wałęsających się zwierząt i stosowanie wobec nich sankcji w postaci mandatów karnych. Zaznacza jednak, by nie stosowali pouczeń.

Fragment policyjnej notatki służbowej
Fragment policyjnej notatki służbowej

Nie cel, a narzędzie

O komentarz prosimy komendanta jednostki, którego podwładny jest autorem tych wskazówek.

– Przełożony ma prawo, ale także obowiązek wskazywać podwładnym kierunki działań, które należy realizować, mając oczywiście na uwadze bezpieczeństwo i porządek publiczny. Działania policji podejmowane są na podstawie analizy stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego, gdzie wskazywane są zagrożenie i ich przyczyny. Aby skutecznie eliminować zagrożenia właściwym jest stosowanie adekwatnych środków w stosunku do przyczyn – mówi nam komendant powiatowy podkarpackiej jednostki. Zaznacza jednocześnie, że policja nie jest nastawiona na statystyki – Statystyki nie są celem, ale narzędziem do utrzymania bezpieczeństwa. Celem policji jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom, co też czyni – dodaje.

Podobne stanowisko ma Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie.

– Każdy z policjantów  rozliczany z efektów swojej pracy, nie przez ilość, ale adekwatność nałożonych środków prawnych. Od funkcjonariuszy oczekuje się bowiem reakcji adekwatnej do zagrożenia i posiadanej wiedzy. Jednak w każdym przypadku decyzja co do rodzaju zastosowanego środka prawnego zależy tylko od policjanta. Statystyki nie są celem, a jedynie narzędziem, które jest pomocne w zobrazowaniu efektów pracy funkcjonariuszy. Ilość pouczeń i mandatów wystawianych przez policjantów nie jest kryterium otrzymywania nagród finansowych – zapewnia Bartosz Wilk z Wydziału Komunikacji Społecznej KWP w Rzeszowie.

Problem nas wszystkich

Okazuje się, że podobne statystyczne problemy trapią policjantów w całym kraju.

– Czy w policji rządzi statystyka? Tak, przełożeni są rozliczani ze statystyki, komendanci także. Jeśli statystyka przestępcza spada, komendant zaczyna wymagać, aby policjanci ścigali Bogu ducha winnych kierowców, karali mandatami za spożywanie piwa pod chmurką i za inne tego typu drobiazgi. Poza tym nasz dzielny rząd w ramach walki z dziurą budżetową wymyślił, że część z niej uda się zasypać, drenując kieszenie podatników za pomocą mandatów. Policja to służba mundurowa. Komendant główny zawezwany na dywanik ministra, trzasnął dziarsko obcasami i powiedział "rozkaz". Komendant główny wzywa komendantów wojewódzkich i tak to leci w dół, zatrzymując się na szeregowym policjancie z wydziału ruchu drogowego, prewencji czy dzielnicowym – mówi nam były policjant.

Za mało, ciągle za mało

O tym, że nabijanie statystyk, to żadna nowość, można dowiedzieć się też z policyjnych forów.

"Mało, mało... panowie za MAŁO!!!! i tak co środa na naradach kierownictwa. Czy kiedykolwiek było dużo? Albo wystarczająco? Chyba nie. Wszechobecna paraliżująca naszą pracę statystyka ma ciągle za MAŁO" – pisze jeden z policjantów. "To co? sami mamy napadać na kogoś i tworzyć bzdetną statystykę? Czy działanie policji ma na celu nie dopuścić do przestępstwa czy też odwrotnie... umożliwić jego zaistnienie i następnie zatrzymanie sprawcy?? No czegoś tu nie rozumiem" - zastanawia się

Wątpliwości ma także inny policjant: "Czy to normalne, aby kontrolny ustnie zabraniał nam łapania nietrzeźwych kierowców, bo mamy ich w tym roku dużo? Nie raz słyszeliśmy, że mamy interweniować jak na przykład nietrzeźwy rowerzysta wjedzie rowerem nam w maskę radiowozu, a w innych przypadkach odwracać głowę. Czy to jest normalne?"

"To jest objaw choroby, jaka toczy policję, swoistej "dewiacji", która spowodowała, że policjanci nie są po to, by było bezpiecznie, tylko po to, by statystyka i wskaźniki się zgadzały" – podsumowuje inny funkcjonariusz.

Pogoń za mandatowymi statystykami granice absurdu osiągnęła w 2010 roku. Jeden z funkcjonariuszy z Białogardu nałożył sam na siebie mandat, bo podczas pełnienia służby nie udało mu się nikogo innego ukarać. Bał się zaniżyć statystyki jednostki. Naczelnik sekcji, który dowiedział się o sprawie, zabronił oficjalnie takiego postępowania i doradził policjantom, by następnym razem to jeden drugiemu wypisywał mandat. Samemu sobie nie wypada.

Mandatu z radaru nie będzie

Pomimo statystycznych problemów trapiących policjantów, Komenda Główna Policji podtrzymuje stanowisko rzecznika Mariusza Sokołowskiego. W przypadku pomiaru kilku pojazdów radarem Iskra-1, policjant nie może wystawić mandatu. Wyjaśnia dokładnie, dlaczego.

– Stosowany obecnie przez Policję radar Iskra-1, w przypadku grupy pojazdów dokonuje pomiaru prędkości najszybciej jadącego pojazdu pod warunkiem, że jego prędkość będzie większa o co najmniej 4 km/h od pozostałych. Dlatego też w instrukcji radaru wskazuje się, że (…) przy dokonywaniu pomiaru prędkości najszybciej jadącego pojazdu na tle grupy, osoba dokonująca pomiaru musi mieć bezwzględną pewność o trafnej ocenie wizualnej wyróżniającego się wyższą szybkością pojazdu (…)".

Jeśli więc do policjanta dokonującego pomiaru zbliża się grupa pojazdów, a żaden z nich nie porusza się z istotnie wyższą prędkością, to zachodzi nie dająca się usunąć wątpliwość, co do tego którego pojazdu w istocie prędkość została zmierzona - o ile radar w ogóle dokona pomiaru, bowiem przy zbliżonej prędkości samochodów, powinien blokować możliwość wykonania pomiaru. W związku z tym, brak jest podstaw do stwierdzenia, że konkretny kierowca naruszył przepisy ruchu drogowego, a co za tym idzie brak jest również podstaw do stosowania wobec niego nie tylko postępowania mandatowego, ale nawet środków oddziaływania wychowawczego, jakimi są pouczenie lub zwrócenie uwagi. Należy bowiem mieć na względzie, że środki oddziaływania wychowawczego mogą być stosowane jedynie wobec sprawców wykroczeń, a w opisywanym przypadku nie można stwierdzić, że mamy do czynienia z naruszeniem przepisów – informuje Piotr Bieniak z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji.

Pouczenia nie wystarczą

Nie oznacza to, że policjanci mają całkowicie zrezygnować z wypisywania mandatów. W przypadku Ikry chodzi tylko o tę jedną sytuację. Abstrahując jednak od niej, policja jest zdania, że mandaty wystawiać trzeba, bo pouczenia w niektórych przypadkach po prostu nie są wystarczające. Chodzi o bezpieczeństwo. I tylko ze względu na nie kładzie się na mandaty tak duży nacisk.

– W prawie wykroczeń obowiązuje zasada pierwszeństwa stosowania środków oddziaływania wychowawczego nad środkami stricte represyjnymi. Jeśli jednak realia ruchu drogowego w Polsce są takie, że do około 30 proc. wypadków drogowych dochodzi na skutek nadmiernej prędkości, a konsekwencją tego jest około 40 proc. ofiar śmiertelnych, to stosowanie pouczeń w stosunku do sprawców tego typu wykroczeń powinno mieć charakter incydentalny. Nie może bowiem być tu mowy o popełnieniu czynu mniejszej wagi, którego społeczna szkodliwość jest niewielka. Można mieć również uzasadnione wątpliwości, czy zastosowanie pouczenia będzie wystarczające do osiągnięcia zamierzonych celów zapobiegawczych i wychowawczych – uważa Piotr Bieniak z KGP. – Zdecydowanie zbyt daleko idącym uproszczeniem jest sprowadzanie dyskusji o bezpieczeństwie ruchu drogowego do rozważań, czy w statystykach lepiej wypadają nałożone mandaty niż pouczenia. Zgodnie z przepisami każdy funkcjonariusz policji i w każdym  przypadku może podjąć całkowicie suwerenną decyzję o zastosowaniu pouczenia wobec sprawcy wykroczenia i nikt tego prawa policjantom nie odbiera, a wręcz odebrać nie może. Nie jest jednak żadną tajemnicą, że policja, realizując cel nadrzędny, jakim jest poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego analizuje ilość pouczeń stosowanych przez policjantów, w szczególności w odniesieniu do wykroczeń polegających na przekroczeniu dozwolonej prędkości, co w pewnym sensie kreuje określoną politykę represyjną. Zwolennicy bardziej liberalnego podejścia powinni jednak zdawać sobie sprawę, że każdego roku na polskich drogach ginie około 4 tys. osób, co sytuuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc w zjednoczonej Europie – dodaje.