Nowoczesne samochody mają to do siebie, że żadnych ich usterek nie wolno ignorować. Większość podzespołów jest ze sobą w jakiś sposób powiązana – jeśli nie mechanicznie, to elektronicznie. Większość awarii, o ile nie zostaną w porę wykryte i wyeliminowane, niemal natychmiast pociąga za sobą kolejne, coraz droższe do usunięcia.
Przykład: silnik spala olej z powodu wadliwych pierścieni. Niby da się z tym żyć, dolewając co tysiąc km litr czy dwa oleju, tyle że ten spalany olej wcale nie znika bez śladów – jego pozostałości blokują zawór recyrkulacji spalin, osadzają się na sondach lambda, zapychają katalizator i filtr cząstek stałych.
A kiedy już ten ostatni przestanie być odpowiednio drożny, gwałtownie wzrasta tzw. ciśnienie zwrotne w układzie wydechowym, przez co wzrasta obciążenie turbosprężarki. Wirnik turbosprężarki nabiera luzów, silnik zużywa coraz więcej oleju. W początkowej fazie usterki wystarczyłoby uporać się z pierścieniami tłokowymi – z każdym kilometrem przejechanym z niesprawnym silnikiem rośnie prawdopodobieństwo, że lista rzeczy do naprawy znacznie się wydłuży.
Podobną lawinę usterek może też wywołać awaria pozornie drobnego podzespołu elektronicznego. Niektóre z opisywanych poniżej usterek nie wydają się przesadnie poważne – no bo jak groźna może być np. usterka szyberdachu. To pozory! Przedostająca się przez nieszczelne okno dachowe woda może zalać delikatną elektronikę auta albo pogorszyć komfort podróżowania. Prawdziwym problemem jest jednak to, że do wielu podzespołów trudno zdobyć części zamienne albo znaleźć fachowców, którzy poradzą sobie z naprawą.