W zimowy poranek każdy ruch wydaje się nam zbędny, a jednak wykonanie jednego ruchu mniej niż trzeba, może się skończyć tragicznie. Dawno, dawno temu, za czasów VW"garbusa", zimę czuło się jeszcze we wszystkich kościach. Ogrzewanie zaczynało się robić letnie dopiero po kilkunastu kilometrach, a obowiązkowe dziś ogrzewanie tylnej szyby stanowiło wówczas egzotyczny wynalazek.
Kto więc w mroźny dzień chciał cokolwiek widzieć, musiał się brać za zeskrobywannie zimowych kwiatów z szyb. Niech będą pochwalone nowoczesne samochody! Wsiadamy, włączamy ogrzewanie szyb, lusterek i siedzeń, a dmuchawę nagrzewnicy odkręcamy do końca.
A jeśli już koniecznie trzeba to zrobić, na krótko uruchamiamy spryskiwanie szyb i reflektorów. Bo i po co się łapać za skrobak i walczyć ze szronem? Przecież w spryskiwaczu szyb jest środek nie zamarzający, który szybciutko zlikwiduje warstwę lodu na szybie. Z resztkami uporają się wycieraczki. Nie ma już mowy o jeździe na oślep, ale pod warunkiem, że wszystko to w samochodzie jest. I że działa!
Zagrożenie lawinowe na przedniej szybie
Niestety, nowoczesna technika rozleniwia i prowadzi do wygodnictwa. Choć... może akurat Ty jesteś jednym z tych niewielu, którzy biorą sobie do serca sensowne porady i przepisy? Nie tylko lenistwo i wygodnictwo są przyczynami grzechów. Wielu kierowców tkwi w błogiej niewiedzy o możliwych niebezpieczeństwach, do jakich prowadzi ich popełnianie.
Tak więc niektórzy uważają za bardzo wesołe przemieszczanie się z grubą warstwą nie usuniętego śniegu na masce. Z początku więc pęd nawiewa tylko na szybę płatki, ale gdy maska się rozgrzeje, przed oczami kierowcy rozmlaskują się na szkle wielkie, brudne i lepkie pecyny mokrego błota, ze zrzuceniem którego wycieraczki nie zawsze nadążają nie mówiąc już o tym, że najpierw kierowca musi zdążyć te wycieraczki włączyć! Jeśli akurat w takim momencie trzeba wykonać albo dokończyć jakiś trudny manewr, to biada...
Albo wielka, śliczna czapa śnieżna na dachu. Jedno ostrzejsze hamowanie i jesteśmy wewnątrz igloo. Nie mówiąc już o tym, że dziękują nam ci, co jadą za nami, błądząc w kurzawie śnieżnej.
A więc grozimy wszystkim palcem: obejrzyjcie sobie dokładnie nasze ilustracje o zimowych grzechach śmiertelnych i weźcie je sobie do serca. Wtedy na pewno bezpieczniej będzie się poruszać po ulicach w mroźne dni.
Materiał pochodzi z archiwalnego wydania Auto Świata, które ukazało się w 1995 roku
Galeria zdjęć
Zalodzenie zamka - jeśli będziesz odmrażać zamarznięty zamek wrzątkiem, przy następnym przymrozku pozostanie ci tylko łom w charakterze pomocy technicznej. I dlatego jeśli nie zabezpieczyłeś zamka, rozgrzej płomieniem zapalniczki. Albo wtryśnij do środka rozmrażacz, który w zimie właściwie zawsze należy mieć w kieszeni.
Jazda z widokiem przez wizjer – pozdrowienia od wachtowego łodzi podwodnej! Jeśli już koniecznie chcesz tak jeździć, to zamontuj sobie jeszcze radar i sonar, a do tego koniecznie system nawigacji satelitarnej. Tylko z pomocą wszystkich tych bajerów trafisz do portu. Zejdźmy na ziemię! Przed startem oczyszczamy wszystkie szyby. Ale uwaga przy przedniej szybie! Jej szkło jest bardzo delikatne i podatne na uszkodzenia, a zarysowane rozszczepia światło. Reflektory jadących z przeciwka zaczynają oślepiać jeszcze mocniej, gdy ich światło zmienia się na szybie w rozbłyski i poblaski.
Jazda w kapeluszu – “Jaki śliczny” - roztkliwią się nad nim nasze panie. Ale uwaga, szanowne damy! Taka śnieżna czapa w przypadku nagłego zahamowania uwielbia się zsuwać na przednią szybę, albo oślepiać jadącego za nami.
Orka na ugorze - nie wszystkie ostre przedmioty nadają się do usuwania lodu. I dlatego nigdy nie używajmy do tego metalowych skrobaków, one rysują powierzchnię szyby. Plastikowe skrobaki są o wiele lepsze. A najlepszy jest odmrażacz w sprayu.
Maskowanie auta - tak zaśnieżony samochód stanowi niebezpieczeństwo dla innych bo ma częściowo zasłonięte reflektory, a kierunkowskazy zupełnie niewidoczne. Wygrzebując więc auto spod śniegu pamiętajmy również o światłach - w tym tylnych!
Stały pobór mocy - wiele włączonych odbiorników prądu to mordowanie akumulatora. Najwięcej pobiera ogrzewanie tylnej szyby. Włączajmy je więc tylko wtedy, kiedy jest naprawdę niezbnędne.
Rozmazywanie - ręce precz od zaparowanej szyby. Kiedy już wszystko wyschnie pozostaną na szkle obrzydliwe i trudne do umycia smugi, szczególnie w autach palaczy. Częściej po prostu umyjmy szybę od środka.
Wycieraczka i lód - zabójstwo dla gum wycieraka. Nie dość, że wycieraczki po kontakcie z lodem błyskawicznie tracą zdolność do usuwania wody z szyby, to jeszcze mamy sporą możliwość porysowania szyby.
Jazda bez trzymanki – oczywiście nie chodzi o puszczenie kierownicy. Ale kiedy się siada za kólkiem w zbyt grubym ubraniu nie można się dopasować do siedzenia, a w dodatku pasy nie przylegają do ciała, lecz to luźnych warstw odzieży.
Zasłanianie – dobrze pomyślane, ale kiepsko w wykonaniem. Gazety wchłaniają wilgoć i przymarzają do szyby. Lepiej się do tego nadaje kawałek folii plastikowej, którą przytrzymają ustawione w pionie wycieraczki.