- To urządzenie pojawia się w coraz większej liczbie nowych modeli samochodów, zarówno luksusowych, jak też małych - miejskich, jak np. CitroĎn C3. Jak sama nazwa wskazuje, jego zadanie to pomoc w czasie hamowania. Dlaczego jest ona potrzebna? Aby hamowanie było skuteczne, konieczne jest spełnienie dwóch warunków: zatrzymanie pojazdu musi nastąpić na jak najkrótszym odcinku oraz pojazd powinien zachowywać się stabilnie. Gdy hamujemy awaryjnie, od momentu zauważenia przeszkody do pełnego zadziałania układu hamulcowego upływa 1-1,5 sekundy. Ile w tym czasie przejeżdża nasze auto? To zależy od prędkości. Przy 60 km/h w czasie 1,5 sekundy pokona odcinek 25 metrów. Przy prędkości 120 km/h aż 50 metrów! Tyle przejedzie, zanim rozpocznie się ostre hamowanie. Większość kierowców ma tendencję do zbyt lekkiego naciskania na pedał hamulca - nawet w sytuacjach awaryjnych. To pewnie odruch wynikający z obaw, by nie wpaść w poślizg. Szczególnie dotyczy to starszych kierowców, którzy podstawowe odruchy nabywali w czasie jazdy samochodami bez układu ABS. W takich autach hamowanie pulsacyjne (docisk pedału - "odpuszczenie" - znów docisk) jest konieczne na śliskich nawierzchniach, pozwala na uniknięcie poślizgu i zapobiega utracie panowania nad pojazdem. Przy ABS-ie wymagana jest inna technika: od razu hamować mocno, bo poślizg nie grozi. Kilka lat temu konstruktorzy zaczęli zastanawiać się, jak można by skrócić czas pełnego zadziałania hamulców, jak zapewnić maksymalną siłę hamowania - niezależnie od siły przykładanej na pedał przez kierowcę. Tak właśnie powstał pomysł brake assistant. - Dotyczy to, jak się domyślam, tylko sytuacji awaryjnych? - Tak. Gdy potrzebujemy lekko przyhamować - np. podczas dojeżdżania pod światła lub żeby przepuścić inny pojazd - nie potrzebujemy pomocnika. Brake assinstant działa tylko wtedy, gdy kierowca nagle zdejmuje nogę z pedału gazu i zaczyna hamować. Rozpoznanie tej sytuacji było kluczem do sukcesu. Urządzenie sterujące pomocnikiem musiało nauczyć się odróżniać wiele sposobów hamowania. Chodzi o to, aby pomocnik nie zadziałał np. na parkingu czy podczas wolnego wjeżdżania do garażu. Groźne mogłoby być także nagłe niepotrzebne zahamowanie podczas szybkiej jazdy na trasie. - Ale i tak istnieje niebezpieczeństwo, że podczas hamowania z pomocnikiem jadący z tyłu kierowcy mogą nie zareagować w porę i wtedy kolizja gotowa.- Nie można tak zakładać. Istnieje przecież wymóg zachowania bezpiecznej odległości. Wprawdzie nie jest zdefiniowane, ile ona ma wynosić, ale zawsze musi być na tyle duża, aby w razie nagłego hamowania nie wjechać komuś w "kufer". Jeśli do tego dochodzi, z reguły winny jest ten, który wjechał.- Czy pomocnik hamowania to ostatnie słowo konstruktorów w dziedzinie układów hamulcowych? - Nie, to raczej rozwiązanie przejściowe. Przyszłość to hamulce elektryczne, w których nie ma przewodów hydraulicznych, płynu, pompy a sterowanie odbywa się elektrycznie. Za kilka lat pojawią się w autach seryjnych.
Brake assistant
- Panie doktorze, polska nazwa urządzenia nazywanego po angielsku brake assistant to pomocnik hamowania. Spróbujmy przybliżyć Czytelnikom ten temat.