Zastanawialiście się kiedyś nad modelem biznesowym stacji ładowania, które powstawały od kilku lat? Z czego żyły firmy, które niemałym kosztem ustawiały słupki, później płaciły za prąd do nich, nie biorąc od użytkowników ani grosza? Pomysł w przypadku niektórych był prosty – na budowę stacji ładowania bierze się dopłaty, przez kilka lat ładowarki stoją prawie nieużywane, bo przecież aut elektrycznych było jak na lekarstwo, a jeśli już natrętny klient się pojawiał, to można było go spławić wymagając dopełnienia jakichś formalności. Po zakończeniu projektu sprzęt w świetnym stanie i ze znikomym przebiegiem można było sprzedać dalej.
Oczywiście, swoje słupki stawiają też centra handlowe, sieci stacji paliw, instytucje czy firmy energetyczne – dla prestiżu, reklamy czy po prostu po to, żeby przyciągnąć odpowiednią klientelę. Dopóki chętnych na ładowanie nie ma zbyt wielu, prąd można dostarczać za darmo i wrzucać to w koszta. Kiedy jednak aut na prąd robi się dużo i kiedy dofinansowania się kończą, trzeba zacząć wystawiać rachunki. W ostateczności można utrudnić korzystanie z bezpłatnych jeszcze punktów poboru prądu drastycznie ograniczając czas lub prędkość ładowania.
Wprowadzone jakiś czas temu przepisy o elektromobilności nie ułatwiają zakładania i prowadzenia stacji ładowania, a według wszelkich dostępnych prognoz prąd dla firm w najbliższym czasie znacząco zdrożeje. Zresztą, taki cenowy trend występuje nie tyko w Polsce, z podobnymi problemami borykają się też np. użytkownicy aut elektrycznych m.in. w Niemczech, gdzie jedna z największych sieci stacji ładowania – IONITY – zapowiedziała ostatnio gigantyczne podwyżki, po których w wielu przypadkach ładowanie będzie nawet 10-krotnie droższe niż dotychczas.
Gdzie już trzeba płacić za ładowanie i ile to kosztuje?
Nadal da się jeszcze na wielu stacjach za darmo naładować auto elektryczne, ale ciągle przybywa stacji płatnych. Już teraz ładowanie jest płatne m.in. w punktach należących do sieci GreenWay, Tauron, EV+, Elocity czy Zepto, a wprowadzenie opłat zapowiedziały już sieci takie jak Innogy, PGE, Orlen, Energa, czy nawet Lotos, który niebawem ma ogłosić wysokość stawek za ładowanie aut na tzw. Niebieskim Szlaku.
Jak drogo jest już teraz?
Nie ma jednolitych stawek odpłatności za ładowanie, kwoty różnią się z zależności od stacji, szybkości ładowarki, czy czasu ładowania czy wybranego abonamentu. Dla przykładu, ładowanie na stacji GreenWay dla klienta bez stałego abonamentu 1 kWh ze średnio- szybkiej ładowarki prądu stałego kosztuje 2,52 zł, przy czym po upływie 45 min. czasu ładowania za każdą kolejną minutę przy słupku trzeba dopłacić 40 groszy. Co to oznacza w praktyce? Np. to, że naładowanie Renault Zoe z akumulatorem o pojemności ok. 50 kWh kosztowałoby ok. 126 zł. Na ile kilometrów wystarczy taka porcja prądu?
Można przyjąć, że w praktyce, ale przy dosyć optymistycznych założeniach, to niewielkie auto elektryczne zużywa ok. 15 kWh prądu na 100 km, czyli przejechanie takiego dystansu to wydatek rzędu 38 zł. To wynik porównywalny z kosztem przejechania 100 km dieslem spalającym ok. 7,3 l oleju napędowego na 100 km, lub autem spalającym ok 16 l LPG/100 km! Słabiutko! Oczywiście, niektórzy powiedzą, że to tendencyjny przykład, bo koszt ładowania można znacznie obniżyć decydując się na miesięczny abonament lub korzystając z wolnej ładowarki, nadal jednak autu elektrycznemu trudno konkurować z samochodem z oszczędnym silnikiem zasilanym LPG, czy nawet z takim, które ma diesla pod maską! Zresztą, koszt tankowania innych paliw też da się obniżyć płacąc kartami paliwowymi, a do naszego wyliczenia użyliśmy średnich cen ze stacji.
Oczywiście, są też sieci ładowania tańsze niż GreenWay, ale nie jest to też wcale najdroższa oferta. Cennik ładowania w punktach Tauron to w okresie 13.01.2020r. – 26.01.2020r.: dla stacji AC – 0,80 zł/kWh oraz dla stacji DC – 1,11 zł/kWh; od dnia 27.01.2020r. będzie to: dla stacji AC – 1,60 zł/kWh oraz dla stacji DC – 2,21 zł/kWh. Stawki mogą wzrosnąć, bo prąd dla firm ma w przyszłości jeszcze zdrożeć!
Jak na razie największe zdziwienie wzbudził nowy cennik mającej wejść na polski rynek sieci superszybkich ładowarek IONITY – standardowa stawka na stacjach przy autostradach A1, A2 i A4 ma wynosić – uwaga ! – 3,50 zł za 1 kWh! Biorąc pod uwagę autostradowe zużycie prądu przez auta elektryczne, to podróż takim pojazdem będzie kosztowała drożej niż limuzyną z kilkusetkonnym benzyniakiem pod maską, a na dłuższych trasach, nawet drożej niż samolotem! To się nijak nie opłaca.
Niestety, na to że wraz z rozwojem sieci ładowania spadną ceny prądu też nie ma co liczyć – prędzej można się spodziewać, że rządzący zadbają o to, żeby wzrosły ceny paliw kopalnych, wymuszając przejście na elektromobilność.
Operatorzy darmowych stacji coraz częściej ograniczają czas ładowaniaŹródło: Auto Świat
W Niemczech jeszcze drożej?
W Polsce jest drogo? U wspomnianego operatora IONITY dla niemieckiego „klienta z ulicy” nowa stawka to 79 eurocentów, czyli jakieś 3,40 zł za kWh, czyli nieco taniej niż u nas. Przy niemieckich cenach paliw oznacza to, ni mniej ni więcej, że koszt pokonania 100 km np. w BMW i3 jest taki, jak w przypadku diesla zużywającego ponad 10 l oleju napędowego na 100 km!
Oczywiście, tam też koszt ładowania można obniżyć wykupując odpowiednie abonamenty, ale można też znaleźć stacje, które w godzinach szczytu za podłączenie do szybkiej ładowarki potrafią zainkasować niemal 1,40 euro/kWh! Jazda na prądzie może być więc ekstremalnie droga. Nie bez powodu na niemieckim rynku pula dopłat do aut elektrycznych – wyższych niż w Polsce i przyznawanych ze znacznie mniejszą dozą biurokratycznej mitręgi – jakoś od lat nie chce się wyczerpać, bo mimo mody na auta elektryczne chętnych jest mniej niż zakładano.
Jak ładować taniej?
Najtańszą metodą (nie licząc polowania na darmowe, coraz bardzie oblegane stacje) jest oczywiście ładowanie samochodu w domowym garażu, tym bardziej że rząd, w obawie przed protestami, na razie stara się trzymać w ryzach stawki za energię dla odbiorców indywidualnych. Ale uwaga! Licząc ile to kosztuje, nie uwzględniajcie wyłącznie ceny 1 kWh, bo dochodzą do tego różne składniki, m.in.: opłata przesyłowa, opłata sieciowa, abonament. Mimo to prąd z domowego gniazdka jest zwykle co najmniej o połowę tańszy niż na stacjach ładowania!
Domowe ładowanie jest tańsze niż na płatnych stacjach, ale trwa znacznie dłużejŹródło: Auto Świat / ACZ