Brak czasu, żeby w porę zatankować samochód? Nie ma stacji po drodze? W nowych autach, w których komputer pokazuje zasięg na pozostałym w baku paliwie, rzeczywiście jest zwykle tak, że po tym, jak elektronika wyświetli już komunikat: "zasięg 0 km", można przejechać jeszcze co najmniej kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt kilometrów. Tyle że to ryzykowne. Lepiej nie dopuszczać do tego, żeby w baku było mniej niż jedna czwarta paliwa.

Pierwszy powód: w tej części zbiornika, która nie jest wypełniona paliwem, znajduje się powietrze zawierające parę wodną. W wyniku zmian temperatury na ściankach baku para się skrapla – w ten sposób zbiera się w nim woda! Jeśli nagromadzi się jej dużo, może zamarznąć, a korki lodowe zablokują układ paliwowy. Niewielkie domieszki wody powodują korozję zbiornika i elementów układu zasilania.

Drugi powód: wszystkie nowoczesne auta mają elektryczne pompy paliwa, smarowane i chłodzone tłoczonym przez nie paliwem. Tymczasem ich zbiorniki coraz częściej mają dosyć nieregularne kształty, po to, żeby można je było upchnąć w zakamarkach karoserii.

Pompa paliwowa jest smarowana paliwem

W niektórych autach zdarza się tak, że jeśli paliwa w baku jest niewiele, na łukach czy podczas hamowania pompa zasysa powietrze i na chwilę traci smarowanie. Z reguły nie psuje jej to od razu, ale wyraźnie skraca trwałość. To przypadek typowy dla aut jeżdżących na gazie, których właściciele tankują tylko tyle benzyny, żeby wystarczało jej do rozruchu silnika. Kończy się to tym, że pompa paliwa zaciera się i auto przestaje pracować na benzynie. Latem da się z tym żyć, bo ciepły silnik można bez większych problemów uruchomić na gazie, ale zimą auto trafi do warsztatu na lawecie.

Powód trzeci: im mniej jest paliwa w baku, tym bardziej się ono nagrzewa. Dlaczego? Bo tylko część paliwa zasysanego ze zbiornika przez pompę zostaje spalona – większość wraca z listwy wtryskowej do baku, i to mocno podgrzana przez pompę i ciepło od silnika. Nowoczesne auta mają czujniki temperatury paliwa, a komputer w razie wykrycia problemu zmienia m.in. parametry pracy wtrysku.

To się może zepsuć

Notoryczna jazda z niskim poziomem paliwa w zbiorniku z reguły skutkuje tym, że elementy układu paliwowego korodują od środka. W nowych autach zbiorniki paliwa są zrobione najczęściej z plastiku, nie ma więc przynajmniej problemów z korozją baków, za to w starszych modelach to prawdziwa plaga. Uwaga! Sprzedawane obecnie paliwa, ze względu na domieszki biododatków i inny skład chemiczny niż dawniej, powodują, że korozja postępuje znacznie szybciej niż kiedyś!

Rdzawa breja w baku:
wbrew obiegowej opinii
nie zawsze wynika to
ze złej jakości 
tankowanego paliwa. Foto: Auto Świat
Rdzawa breja w baku: wbrew obiegowej opinii nie zawsze wynika to ze złej jakości tankowanego paliwa.

Jeśli gdziekolwiek w układzie paliwa pojawi się rdza, jej drobinki mogą zablokować filtr paliwa lub wtryskiwacze, a w klasykach – dysze gaźnika. W autach z instalacjami LPG, które bardzo często jeżdżą z niemal pustym zbiornikiem na benzynę, z reguły zacierają się pompy paliwa, którym brakuje smarowania. Jeśli paliwa jest mało, może się zdarzyć, że pompa zacznie zasysać breję zbierającą się na dole baku, a to na pewno nie zrobi dobrze m.in. wtryskiwaczom.

Jazda ze zbyt niskim poziomem paliwa w zbiorniku może też prowadzić do trudnych do zdiagnozowania zaburzeń pracy silnika. W nowoczesnych dieslach "jazda na oparach" powoduje znaczny wzrost temperatury oleju w baku. Parametr ten jest monitorowany na bieżąco przez sterownik silnika – może się zdarzyć, że np. jednostka zgaśnie albo po wyłączeniu nie pozwoli jej ponownie uruchomić. Komputery sterujące uwzględniają zmienione parametry podgrzanego oleju napędowego i dopasowują do nich np. kąt wtrysku lub dawkę paliwa – silnik może pracować inaczej niż zwykle.

Zdarzają się modele, w których elektronika uniemożliwia wyjeżdżenie paliwa do końca, po to, żeby ochronić przed zatarciem elementy układu wtryskowego. W chwili, gdy zasięg zbliża się do zera, silnik może zacząć pracować jak w trybie awaryjnym (ograniczone osiągi, kontrolka "check engine"), żeby zmusić kierowcę do uzupełnienia paliwa. Po zatankowaniu symptomy usterki znikają.

Uruchamianie "suchego" diesla

Po wyjeżdżeniu całego paliwa najtrudniej jest uruchomić starego diesla – układ wtryskowy zapowietrza się i, żeby ponownie go wypełnić, trzeba nalać paliwa do filtra, użyć specjalnej pompki lub nawet poluzować przewody od wtryskiwaczy, żeby pozbyć się z nich pęcherzyków powietrza. Bez narzędzi i mocnego akumulatora może się to nie udać! Dobra wiadomość: z reguły nie rodzi to poważniejszych konsekwencji.

W przypadku nowoczesnych diesli sprawa wydaje się łatwiejsza – nie ma żadnych pompek, nic nie trzeba odkręcać, przy odpowietrzaniu nie wylewa się olej napędowy. Wystarczy zatankować i dłużej pokręcić rozrusznikiem. Niestety, podczas takich prób rozruchu bardzo cierpi pompa paliwa. Nawet jeśli nie zepsuje się ona od tego od razu, to po pewnym czasie mogą się ujawnić jej usterki, np. zacznie głośniej pracować lub przeciekać. Opiłki z pompy potrafią zniszczyć wtryskiwacze.

Naszym zdaniem — lepiej tankować częściej

Dojeżdżanie paliwa do ostatniej kropli to bardzo zły pomysł – nie dość, że ryzykujecie w ten sposób, że auto stanie na drodze, to na dodatek można je przez to zepsuć. Zamiast jeździć na oparach, lepiej po prostu częściej tankować.