Bywali ignorowani albo traktowani z wielką delikatnością. Arthur Clarke miał szczęście - jego pomysły pojawiały się bowiem jako opowiadania science fiction w pismach poświęconych takiej tematyce, ale wśród czytelników znalazło się wystarczająco wielu naukowców, by został zauważony i doceniony jako całkiem pełnoprawny myśliciel. A zaczęło się od fascynacji gwiazdami i przemyśleń o cywilizacji. W wieku 20 lat Clarke zaczął publikować swe opowiadania w magazynie "Scientification", podejmując m.in. tematykę przesyłu informacji. Dręczyła go kwestia ograniczonego zasięgu fal radiowych. W roku 1945, po czterech latach służby w Królewskich Siłach Powietrznych RAF na stanowisku okręgowego instruktora techniki radarowej, opublikował bardzo już naukowy esej na temat satelitów zdolnych do opasania Ziemi siecią przekazu sygnałów radiowych, dzięki czemu możliwa byłaby bezpośrednia łączność nawet pomiędzy przeciwległymi punktami globu. Ale Clarke nie poprzestał na tej wizji. Zdawał sobie sprawę, że jego koncepcja nie ma szans na realizację przy ówczesnym stanie techniki (pierwszy satelita geostacjonarny umieszczony został na orbicie dopiero w roku 1963), ale pomysły na wykorzystanie takiej sieci "kosmicznych stacji transmisyjnych" Clarke przedstawił od razu: możliwość precyzyjnego namierzania dowolnego punktu na Ziemi dzięki znajomości położenia satelitów i prostym obliczeniom triangulacyjnym. Tak narodził się dzisiejszy system GPS - choć Arthur C. Clarke znany jest powszechnie jako autor książek i scenariusza do słynnego filmu Stanleya Kubricka "Odyseja kosmiczna 2001".
Science fiction?
Wielu wielkich wizjonerów uważano za tzw. łagodnych wariatów.