Jeśli mamy zapalone reflektory (a mamy teraz aż do wiosny, a część z nas przez cały rok niezależnie od przepisów), strumień światła bije wysoko i oślepia kierowców z przeciwka. Dlatego już 12 lat temu w Unii Europejskiej wprowadzono obowiązek wyposażania nowo rejestrowanych aut w zdalną regulację wysokości reflektorów w zależności od obciążenia pojazdu. Oznacza to, że każdy kierowca musi mieć możliwość dostosowywania wysokości świecenia reflektorów głównych do stopnia załadowania jego auta. Odbywa się to za pośrednictwem małego pokrętła umieszczanego w różnych samochodach w różnej pozycji i w różnych miejscach, zawsze jednak w okolicy kierownicy. Ma ono kilka położeń, z reguły 0-5, opisanych dokładnie w instrukcji obsługi jako odpowiadające różnym stopniom obciążenia pojazdu. Nie zawsze odpowiada to idealnie zamierzeniom konstruktorów, dlatego ceniący sobie bezpieczeństwo właściciel auta powinien po regulacji świateł w serwisie dokładnie zapamiętać położenie linii cienia dla świateł mijania w obciążonym tylko przez kierowcę samochodzie (na przykład na murze) i po załadowaniu kufra tak operować owym pokrętłem, by uzyskać strumień światła o identycznej wysokości. Ale uwaga: dopiero po dokładnej regulacji oświetlenia w warsztacie! Niemal równie istotne jest przestawienie regulatora na pozycję wyjściową, gdy auto opuszczą pasażerowie wraz z bagażem. Inaczej zasięg reflektorów będzie absurdalnie wręcz krótki, co jest bardzo ryzykowne. Dlatego jeśli macie wrażenie, że Wasze światła nie oświetlają szosy w stopniu, w jakim powinny, sprawdźcie najpierw, czy nikt nie bawił się regulatorem albo czy sami nie zapomnieliście o jego przestawieniu po ostatnim wyjeździe weekendowym.
Tajemnicze kółeczko
Komfortowe układy jezdne nowoczesnych samochodów mają swoją cenę: im bardziej miękko resorują, tym silniej samochód "przysiada" po załadowaniu. A ponieważ bagażnik zwykle znajduje się z tyłu, kufer auta opada do ziemi, nos zaś się unosi.