Google Maps to podstawowa aplikacja nawigacyjna w telefonach z Android. Zwykle jest już od razu zainstalowana w telefonie, więc użytkownik nie musi niczego dodatkowo pobierać czy tracić czas na konfigurację. Jest niemal tak prosta jak budowa cepa. I do tego jeszcze darmowa. Trudno zatem się dziwić, że jest bardzo popularna. W sklepie Google Play łatwo znaleźć informację, że program zainstalowano już ponad 1 000 000 000 razy (firma określa to widełkami: 1 000 000 000 - 5 000 000 000). Dla porównania młodsza bezpłatna konkurencja taka jak np. Here może się poszczycić skromniejszym wynikiem: 10 000 000 – 50 000 000.

Popularny program nie jest bez wad. Pod względem funkcjonalności ustępuje wielu aplikacjom nawigacyjnym dostępnym na rynku: bezpłatnym jak i płatnym. Spełnia jednak swoją zasadniczą rolę – prowadzi do celu i coraz lepiej informuje o korkach. Niestety nie licząc USA wciąż nie pokazuje ograniczeń prędkości (w odróżnieniu od konkurencji, która ma funkcjonalność już od wielu lat). Brakuje mu również ostrzeżeń o fotoradarach i innych formach kontroli prędkości, co z pewnością trudno uznać za zaletę. Czy kiedykolwiek pojawią się? Trudno przewidzieć. Jest jednak prosty sposób, by uzyskać prawdziwe dwa w jednym – czyli funkcję ostrzegacza w trakcie korzystania z nawigacji Google. Przypomnieli o nim twórcy polskich hitów takich jak NaviExpert czy Rysiek.

Przedstawiony poniżej sposób nie jest żadnym odkryciem Ameryki. Stanowi jednak dobre świadectwo istotnego trendu w systemie Android: przygotowywania aplikacji, których jedną z kluczowych funkcji jest zdolność do dobrej pracy w tle. Innymi słowy możliwości wygodnego korzystania z dwóch aplikacji naraz i to bez potrzeby zmiany przyzwyczajeń.

Twórcy NaviExpert przypomnieli zatem o funkcjonalności pracy w tle przy okazji premiery kolejnej wersji darmowego ostrzegacza Rysiek. Najnowsza nosi oznaczenie 3.1 i jak twierdzi producent odświeża działanie i wygląd ikony, czyli elementu z ograniczeniem prędkości. Ikona jest widoczna gdy korzystamy z innego programu – choćby Google Maps. Można zobaczyć na niej wiele informacji – nie tylko limitu prędkości na danym odcinku drogi. Gdy pojedziemy szybciej niż jest to dozwolone, to wówczas zacznie pulsować. Gdy zbliżymy się do miejsca kontroli prędkości wyświetli się odpowiednie ostrzeżenie. Podobnie w przypadku innych zdarzeń zgłaszanych przez kierowców wzorem łączności CB. Rysiek służy bowiem do wzajemnego ostrzegania, więc każdy użytkownik może powiadomić innych o tym co sam dostrzeże. Co ważne, wszelkie komunikaty nie przysłaniają na tyle mapy Google, by korzystanie z nawigacji było w jakikolwiek sposób utrudnione.

Wbrew twierdzeniom niektórych autorów uzyskanie informacji o aktualnych ograniczeniach prędkości nie jest czymś graniczącym z cudem. Wprawdzie nadążanie za poszczególnymi zmianami na drogach nie jest łatwe, ale po to firmy nawigacyjne na bieżąco zbierają i weryfikują dane z różnych źródeł, by kierowca otrzymywał jak najdokładniejsze informacje. To co zatem zobaczy kierowca w aplikacji zwykle ma pokrycie w rzeczywistości. A jeśli jest inaczej, to zwykle najbardziej rzetelne firmy dość szybko korygują błędy. Oczywiście poleganie wyłącznie na aplikacji to świetny przykład głupoty kierowcy, bo nawet najlepszy program nie zwalnia z myślenia za kierownicą i obserwacji nie tylko drogi, ale także postawionych wzdłuż niej poszczególnych znaków.

Możliwość pracy w tle nie jest domeną tylko Ryśka. W sklepie Google Play można znaleźć także inne aplikacje o niemal bliźniaczej funkcjonalności. Ich przyszłość wydaje się na razie niezagrożona, chyba, że Google wymyśli i wdroży coś co zaskoczy nie tylko programistów ale także i użytkowników smartfonów z Android. A o to wbrew pozorom nietrudno.