Delikatne sugestie nie zawsze są skuteczne – czasem trzeba nazwać rzeczy po imieniu, aby w dobie bombardowania sensacyjnymi informacjami przebić się przez informacyjny szum i wywołaną nim obojętność. Dlatego już teraz wyobraź sobie, że prowadzisz auto. Jedziesz po mieście i – jak mało kto – przestrzegasz ograniczenia prędkości do 50 km/h. Przychodzi SMS – bierzesz w dłoń telefon…

…od tego momentu będziemy liczyli cenne sekundy, w czasie których nie patrzysz na drogę. Czytanie wiadomości zajmie pięć sekund. Niewiele? Auto w tym czasie przejedzie około 70 metrów. W mieście to wystarczająco dużo, aby przegapić czerwone światło albo rozjechać pieszego.

Jeszcze gorzej będzie, jeżeli zdecydujesz się odpowiedzieć na SMS-a. Napisanie i wysłanie nawet najkrótszej odpowiedzi zajmie ci około dziesięciu sekund, w ciągu których twój samochód przejedzie kolejne 140 metrów, w zasadzie bez kierowcy. Bo kierowca patrzy w telefon, zamiast na drogę. Efekt jest taki sam, jakby zablokować pedał gazu i kierownicę. Ile przejść dla pieszych lub skrzyżowań można napotkać na drodze, przejeżdżając ponad dwieście metrów?

A teraz wyjedźmy z miasta. Ograniczenie mówi, że wolno tu jechać „dziewięćdziesiątką”, ale jedziemy w kolumnie, a ta porusza się z prędkością około 100 km/h. To prawie dwadzieścia osiem metrów na sekundę. Powtarzamy wcześniejszą procedurę: najpierw odbieramy i czytamy wiadomość, używając telefonu. Tym razem w pięć sekund przejeżdżamy, nie patrząc na drogę prawie sto czterdzieści metrów. Wiecie, co to znaczy?

Zastanówmy się. Polska nie jest jeszcze krajem, w którym da się w kolumnie utrzymać bezpieczny odstęp od poprzedzającego auta, bo zaraz jakiś „spryciarz” się tam wciśnie. Dlatego odstęp z pewnością nie wynosi sto czterdzieści metrów. Co więcej, nawet gdyby taki był, to i tak niewiele by pomogło. Gdyby auto z przodu gwałtownie zahamowało w czasie, kiedy kierowca jadącego za nim samochodu akurat odczytywał SMS, to… Te sto czterdzieści metrów odstępu wystarczyłoby jedynie do tego, żeby po podniesieniu wzroku z wyświetlacza telefonu zobaczyć przed sobą tył auta, przed którym nie zdążymy już zahamować.

I mówimy tu o pięciu sekundach. Jeżeli komuś jednak przyjdzie do głowy genialny pomysł, żeby odpisać na wiadomość, to przy dotychczasowych założeniach odebranie i wysłanie SMS-a potrwa 15 sekund. Chyba że w międzyczasie dojdzie do zderzenia – samochód przejedzie „w ciemno” około… 400 m. Słownie: czterysta metrów. Bez kierowcy – bo kierowca gapi się w telefon. I zapewne uważa się za dobrego kierowcę.

Mógłbym opisać temat jeszcze w kilku wariacjach, ale i to może nie pomóc – zagorzali fani mobilnej komunikacji tekstowej i tak będą pukali w ekrany swoich smartfonów, które uznają za okno na świat. Czas więc zadać pytanie: co zrobić, żeby uniknąć bezpośredniego kontaktu z samochodem prowadzonym przez ignoranta, wysyłającego SMS-y podczas jazdy?

Odpowiedź podzielimy na dwa obszary: miasto i trasę. W mieście bardzo dobrym i skutecznym sposobem na uniknięcie kolizji jest szukanie kontaktu wzrokowego z kierowcami innych samochodów. Jedziesz prosto, a inne auto czai się w bocznej drodze, czekając na okazję, aby wyjechać tuż przed zderzakiem twojego samochodu? Postaraj się zobaczyć, czy kierowca patrzy w twoją stronę. Jeżeli patrzy w inną albo w swój telefon, zwolnij, a jeżeli z tyłu nic nie jedzie – nawet mocno zahamuj. Nie wahaj się użyć sygnału dźwiękowego, bowiem w tym przypadku użyjesz go zgodnie ze sztuką, czyli w celu zapobieżenia kolizji.

Jeśli chcesz przejść przez jezdnię – niezależnie od tego, czy na przejściu są światła – to zanim przejdziesz przez ulicę, popatrz na twarz kierowcy samochodu, zbliżającego się do przejścia. Jeżeli patrzy na ciebie, możesz zakładać, że się zatrzyma i przejdziesz bezpiecznie. Ale jeżeli patrzy na ekran telefonu albo przez ten telefon rozmawia, to powstrzymaj się od wejścia na jezdnię i zwróć uwagę, czy ktoś inny nie zamierza na nią wejść.

Poza miastem będzie trudniej. Auta jadące z przeciwka są za daleko i poruszają się zbyt szybko, aby ocenić, czy ich kierowcy skupiają wzrok na drodze. Ale możesz obserwować ich tor jazdy i z niego wyciągać wnioski. Szczególnie charakterystyczne dla kierowców smartfonowców jest zjeżdżanie z pasa ruchu. Bardzo na nich uważaj. Jeżeli jadą w tym samym kierunku co ty, powstrzymaj się od wyprzedzania. Jeżeli jadą z przeciwka prosto na ciebie, zmniejsz prędkość jazdy, użyj sygnału świetlnego i dźwiękowego – w skrajnej sytuacji może to pozwolić wybudzić esemesującego kierowcę z letargu. Ale jaki będzie efekt tego wybudzenia? Tego niestety nie sposób przewidzieć. Może to być np. gwałtowny skręt albo nawet utrata panowania nad pojazdem.

Tutaj przejdziemy do sytuacji rzadko wiązanej bezpośrednio z obsługą smartfona podczas prowadzenia auta. Wyobraź sobie, że jedziesz za innym samochodem. Nagle jego kierowca bardzo gwałtownie hamuje. Jeżeli masz bardzo dużo szczęścia, albo zachowałeś bezpieczny odstęp, zdążysz się bezkolizyjnie zatrzymać. Ale ktoś za tobą może już nie zdążyć. Jak doszło do takiej sytuacji?

Bardzo prosto. Kierowca z przodu pisał SMS-a i gdy przeniósł wzrok z powrotem na drogę, coś go zaskoczyło. Odruchowo wcisnął hamulec. A że większość samochodów ma dziś wspomaganie awaryjnego hamowania, to komputer wykrył gwałtowne wciśnięcie pedału hamulca i automatycznie „dohamował” auto, wytwarzając maksymalne ciśnienie w układzie. Może być więc tak, że nawet sam esemesujący kierowca był zaskoczony tym, jak mocno zahamowało jego auto. Ale taki wniosek nic nie dał – było już za późno.

W zasadzie po obejrzeniu załączonego filmu z symulacją skutków pisania SMS-a zza kierownicy małego Forda wypadałoby zachować powagę i nie polemizować z kierowcami nagminnie obsługującymi smartfon podczas jazdy. Ale może to ogólne przyzwolenie i brak reakcji na takie bezmyślne zachowania powodują, że opisywane zjawisko jest tak masowe? Może niektórzy kierowcy są przyzwyczajeni do tego, że SMS-y pisze się podczas jazdy, jak niegdyś ludzie byli przyzwyczajeni, że płyty z muzyką i programami kupuje się „na stadionie”?

Jeżeli macie swoje zdanie na temat pisania SMS-ów podczas prowadzenia samochodu – piszcie. Może ktoś przeczyta wasze (mam nadzieję) przestrogi i pomoże to uratować czyjeś życie lub zdrowie. Może kiedyś rozsądek zwycięży nad modą i kierowca, piszący SMS-y podczas jazdy, nie będzie nazywany wyluzowanym hipsterem, tylko bezmyślnym ignorantem.