- Niska cena rzadko jest związana z wiekiem, za to częściej z kiepską kondycją nadwozia czy zużytymi podzespołami
- Ryzyko: tanie auto może oznaczać tanią jazdę, ale usterki szybko podwyższą koszty
- Chcecie znaleźć okazję? Nie będzie to łatwe, trzeba bacznie śledzić oferty, najlepiej od osób prywatnych
Wybór samochodów jest naprawdę duży. W Warszawie łatwo znaleźć komisy specjalizujące się w autach kosztujących od 1000 do 5000 zł. Co tam znajdziecie? Dominują auta z lat 90. XX wieku lub z przełomu wieków. Tu panuje pełna różnorodność: Fiaty Punto, Toyoty Corolle, Hondy Civic, różne modele Peugeota czy Škody. Bez problemów kupicie kompakty oraz samochody klasy średniej. Nowsze auta to głównie modele o najgorszej reputacji: Mondeo z lat 2000-07, Laguna II. Znajdą tu też coś dla siebie także miłośnicy offroadu (oferowano Land Rovera Freelandera oraz Kię Sportage I) czy vanów – znaleźliśmy stare VW Sharany i Kię Carnival. Niestety, im większe lub bardziej prestiżowe auto, tym można się spodziewać gorszego stanu technicznego.
Na jaki model postawić?
Polecamy skupić się na w miarę popularnych samochodach (łatwy dostęp do części zamiennych, tańsze naprawy), omijając jednak te najbardziej poszukiwane – w ich przypadku ceny będą nieco wyższe. Można spodziewać się, że np. Toyota Yaris będzie wyraźnie droższa od Suzuki Swifta. A w tej sytuacji lepiej postawić nie na prestiż czy wyposażenie, lecz na jak najlepszy stan techniczny.
Dlaczego w poszukiwaniu tanich samochodów udaliśmy się do komisów? Pamiętajcie, że jeśli sprzedawcą jest profesjonalista, a kupującym – konsument (osoba nabywająca auto do użytku prywatnego), to nabywca jest chroniony ustawą – nawet gdy samochód ma kilkanaście czy też 20 lat. Oczywiście, nie oznacza to pełnej gwarancji i naprawy wszelkich usterek, ale na pewno zobowiązuje sprzedawcę do rzetelnej informacji na temat stanu technicznego. Adnotacja na fakturze o tym, że kupujący zapoznał się ze stanem technicznym i nie wnosi zastrzeżeń, jest w tym przypadku mało wiążąca. Jeśli chwilę po zakupie okaże się, że auto to złom, a sprzedawca twierdził, że stan jest bliski ideału i nie wymaga wkładu finansowego, to jest to istotna wada i można domagać się co najmniej odstąpienia od transakcji.
Żeby to jednak miało sens, musicie dopilnować dwóch rzeczy: kupić auto od komisu (a nie od poprzedniego właściciela, np. na umowę in blanco) oraz nie zaniżać kwoty, bo później trudno to udowodnić.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPrzegląd i ubezpieczenie OC
Większość sprzedawców na pierwszym planie umieszcza informację o terminie obowiązywania przeglądu technicznego oraz ubezpieczenia OC. Pierwsze oznacza brak kłopotów z rejestracją (niestety, wiele z prezentowanych aut ma przeglądy, a… z pewnością nie powinny!). Drugie – obniżenie kosztów w pierwszym roku jazdy. Jednak uwaga: to, że polisa jest jeszcze długo ważna i sprzedawca zgadza się ją pozostawić, nie oznacza, że została opłacona! Może się okazać, że np. uiszczono tylko pierwszą ratę. Dlatego po zakupie radzimy sprawdzić u ubezpieczyciela, jaki jest status finansowy polisy i czy wymaga ona rekalkulacji. Oczywiście, zawsze można też z niej zrezygnować.
Na co zwrócić uwagę?
Decydując się na zakup taniego samochodu przede wszystkim skontrolujcie stan nadwozia, choć bieganie z miernikiem grubości lakieru może co najwyżej wywołać u sprzedawcy wesołość – w tym zakresie cenowym walczymy już głównie z korozją. Dlatego koniecznie obejrzyjcie podwozie. Drobne ogniska rdzy to jeszcze nie kłopot, ale dziury oznaczają problemy. Dużym ułatwieniem dla oglądających jest to, że wszelkie kiepskie naprawy powypadkowe, robione dawno temu, same wychodzą na jaw – pod lakierem pęka szpachla, łuszczy się lakier itp.
Kolejne na liście są silnik i układ napędowy. Dymienie, wycieki, kiepsko działające sprzęgło szybko odbiją się na kosztach. Kapitalny remont silnika może podnieść koszt zakupu dwukrotnie! Również drogie, a łatwiejsze w ocenie są opony – mało które auto z obejrzanych miało porządne gumy, a komplet do popularnego niedużego modelu to wydatek nawet ok. 800 zł. Oczywiście, im pełniejsza ocena stanu technicznego, tym bardziej świadomy zakup. Każda naprawa (niedziałający wentylator, klimatyzacja czy nawet oświetlenie) to kolejne wydatki (nie zawsze winna jest żarówka, czasem np. moduł komfortu). Uwaga: mimo niskiej ceny nie zaniedbujcie kontroli stanu technicznego!
Naszym zdaniem
Niełatwo kupić dobry tani samochód. Jednak zdecydowanie odradzamy pochopne zakupy – wychodzenie z założenia, że przy takiej cenie nie ma co wymagać, jest dużym błędem i będą to pieniądze wyrzucone w błoto (lepiej zainwestować je wtedy w… rower). Rozsądek jest wielce wskazany, warto regularnie przeglądać ogłoszenia w internecie i uzbroić się w cierpliwość. Okazje się zdarzają!
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoGaleria zdjęć
Łatwo znaleźć komisy wyspecjalizowane w tanich autach.
Jedno z nielicznych aut, którymi nie balibyśmy się opuścić placu. W podwoziu niewielka korozja. Co prawda łatwo znaleźć mankamenty wizualne, ale to nieduży problem. Silnik zapalił bez kłopotu i równo pracował, opony w niezłym stanie (Dębica Navigator). Łatwy dostęp do części, proste naprawy. Po wymianie pękniętej szyby czołowej (około 450 zł) można zaryzykować wizytę w stacji kontroli pojazdów. W 2020 r. kończy się homologacja LPG.
Porwana tapicerka fotela, zużyty mieszek dźwigni zmiany biegów i hamulca ręcznego, kilka zarysowań i zewnętrznych uszkodzeń – to jeszcze nie są poważne kłopoty, podobnie jak uszkodzony przewód pod maską.
Z zewnątrz ta Corolla robi bardzo dobre wrażenie, podobnie jest w kabinie (można przymknąć oko na boczki tapicerki przykręcone na wkręty). Założony „zmodyfikowany wydech” to słaba zachęta do zakupu, gdyż…
…największy kłopot to… dziura w podłodze, a samochód ma całkiem świeży przegląd techniczny! Niestety, komora silnika wręcz zalana olejem, pocięte wiązki od cewek zapłonowych.
Pochodzący od 1. właściciela Lanos mógłby być hitem. Stan mechaniki zdaje się potwierdzać niewielki przebieg, podobnie jak znajdujące się w niezłym stanie wnętrze. Samochód sprawnie porusza się po placu. Jest jednak jedno „ale”: auto było kiedyś uderzone z tyłu i naprawa została zrobiona naprawdę po taniości. Samochód nie ma LPG!
Efekty naprawy sprzed lat: na podłodze bagażnika widać zagniecenia, miejsce spawania na tylnym prawym błotniku jest w kiepskim stanie, bo lakier „wstał”, można więc spodziewać się korozji. Wymieniony prawy próg… w ogóle nie został pomalowany. Trzeba to poprawić!
Francuskim autem warto się zainteresować – nie jest idealne, ale prezentuje się nie najgorzej, sprawnie odpala i jeździ po placu. Niestety, auto wymaga interwencji – wbrew informacjom w internecie zawieszenie hałasuje, prawdopodobnie trzeba zregenerować tylną belkę (nasza rada: negocjować rabat na tę naprawę!). Przy okazji warto dobrze oczyścić i zakonserwować tylną część nadwozia.
Zewnętrzne otarcia można przeboleć, mogą poczekać na przypływ gotówki. Dodatkowo komplet niezłych opon zimowych. Za to stukające zawieszenie domaga się wydatków.
To auto miało szansę trafić na listę polecanych – niezły wygląd, z rdzą jest jeszcze szansa wygrać . Niestety, pan przyznał, że silnik odpala tylko na plaku, prawdopodobnie uszkodzony jest czujnik paliwa (trudno przewidzieć finalny koszt auta).
Wgniecenie z tyłu jest poważniejsze niż widać na foto – lekko zagięty jest też dach koło drzwi, które otwierają się z małym oporem. Choć na błotniku i progu są dziury z rdzą jest jeszcze szansa wygrać. Niestety – usterka silnika.
Idealny samochód rodzinny – możemy przeczytać na stronie komisu. Rzeczywiście, świetnie zachowane i ładne wnętrze zachęca do zakupu, można by zainwestować w doprowadzenie zapoconego silnika do ładu. Ale… nie ma to już sensu, bo w podwoziu rdza dawno wygrała z metalem – tu nie ma czego ratować! W tym przypadku również mamy jeszcze długie badania techniczne…
Marea to zwycięzca w kategorii „zadbane wnętrze”. Ale to marne pocieszenie…
Czy opłaca się przeprowadzać remont generalny podłogi w tak starym aucie? Niestety, raczej nie…
Podchodząc do auta na placu, liczyliśmy na prawdziwy hit – kombi nieźle utrzymane z zewnątrz (pomijając uszkodzone drzwi z prawej strony). Wnętrze również akceptowalne. Jednak widok komory silnika wprawił nas w osłupienie. A przegląd jest ważny…
Zagadka techniczna: skąd taka korozja na ścianie grodziowej i zakolach? To chyba auto po powodzi lub pożarze.
CRX to kultowy model i ten egzemplarz zapewne również znajdzie nabywcę. Niskie podwozie utrudnia ocenę stanu podłogi, warto zabrać auto na kanał oraz przyjrzeć się nadwoziu (ten model może szybko jeździć, warto, żeby był prosty!).
Nabywcę czeka sporo pracy: niedostatki we wnętrzu, źle spasowane elementy, drobne ślady korozji. Ale miłośnik modelu może mieć sporo frajdy.
Śmiesznie niska cena jest tłumaczona uszkodzeniem silnika (nie odpala, usterka niezdiagnozowana). Uważajcie, bo poza tym wiele drobnych awarii.
Laguna w cenie złomu? Tak, ale ten egzemplarz wymaga naprawdę dużo zachodu! Niby drobne, ale liczne problemy: wyrwany ogranicznik drzwi, brak przycisków (nie wiadomo, czy elektronika jest sprawna).
Samochód w jednym kawałku, sprzedający zapewnia, że silnik bez kłopotu odpala, a z jazdą nie powinno być problemu: „zawieszenie jest w dobrej kondycji”. W rzeczywistości mechanicznie samochód może i jeszcze dobrze rokuje, jednak blacharsko wymaga licznych interwencji, opony są słabe, minusy nietrudno znaleźć w zniszczonym wnętrzu. Trochę dużo, wydatki szybko wzrosną.
Progi i podłoga przypominają fotel – łatwo znaleźć dziury. Rdza buszuje też w komorze silnika.
To Punto nieźle wygląda i ma ciekawe wyposażenie: wspomaganie kierownicy, trochę elektryki, alufelgi. Jednak w opisie na stronie komisu czytamy: „korozja pojawiająca się na progach”. Dodamy jeszcze do tego zakola i kilka innych miejsc – na pewno trzeba przygotować się na walkę z rdzą, i to w najbliższym czasie.
Dziur w podłodze nie widać. Progi pomalowane dziwnym „barankiem”, powstaje pytanie: czy są dobrze zabezpieczone, czy tylko zamaskowane?. Automatyczna skrzynia biegów dla wielu może być zaletą, ale ewentualna usterka może oznaczać nieopłacalną naprawę i koniec jazdy.