- Przepisy mówiące o rękojmi za wady towaru bywają wykorzystywane przez nieuczciwych kupujących
- Co do zasady każdy sprzedawca używanego samochodu, także prywatny, odpowiada za jego wady przez dwa lata od zawarcia transakcji
- Nie jest jednak tak, że rękojmia to rodzaj gwarancji
- Rękojmia dotyczy wyłącznie wad i usterek obecnych w przedmiocie umowy w chwili zawierania umowy
- Rękojmia chroni nie tylko poszkodowanych
- Każdy "z urzędu" udziela rękojmi kupującemu, także sprzedawca prywatny
- Jeśli opowiedziałeś o wadach pojazdu, to możesz być spokojny
- Nie kłam w ogłoszeniu i unikaj tych zwrotów
- Rękojmia za wady to jednak nie gwarancja – nie obejmuje drobiazgów
- Ile trwa rękojmia za wady I czy można ją skrócić?
- Sprzedawco, maskujesz wady? Żaden zapis cię nie chroni!
Pewien handlarz z Radomia, który swojej klientce sprzedał za 44 tys. zł bezwypadkowe Audi, które jednak okazało się samochodem powypadkowym, po trzech latach zgodnie z wyrokiem sądu musiał oddać jej ponad 100 tys. zł. Dlaczego tak dużo? Po pierwsze, sąd uwzględnił odsetki, po drugie, nakazał zwrócić kupującej wszelkie wydatki na usługi warsztatów oraz opłaty urzędowe i ubezpieczeniowe związane z autem, po trzecie, wziął pod uwagę nawet koszty przechowywania samochodu, którym klientka ostatecznie nie jeździła. Z kolei prywatny sprzedawca kilkunastoletniego Volvo, który opisał je w ogłoszeniu jako auto w pełni sprawne, musiał pokryć koszty pełnego serwisu samochodu. Koszt ten był zbliżony do ceny, jaką sprzedawca uzyskał ze sprzedaży.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoRękojmia chroni nie tylko poszkodowanych
W mediach społecznościowych coraz częściej można spotkać się ze skargami sprzedających, którzy twierdzą, że mieli dobre intencje, auta były w bardzo dobrym stanie jak na swój wiek, a mimo to po kilku dniach czy kilku tygodniach od sprzedaży dostali od swoich kontrahentów wezwanie do obniżenia ceny.
Najwyraźniej kupujący coraz lepiej znają swoje prawa, czasem je nawet… przeszacowują. Ale po kolei.
Każdy "z urzędu" udziela rękojmi kupującemu, także sprzedawca prywatny
Przepisy Kodeksu cywilnego są dla nieuczciwych sprzedających używane samochody bezlitosne. Domyślnie sprzedający odpowiada przed kupującym za wady towaru, także używanego, przez dwa lata od zawarcia transakcji.
"Sprzedawca jest odpowiedzialny względem kupującego, jeśli rzecz sprzedana ma wadę fizyczną lub prawną" – tak zaczyna się dział Kodeksu cywilnego mówiący o zasadach działania rękojmi.
Nie do końca jednak jest tak, że za wadę używanego samochodu można uznać każdą usterkę, która jest obecna w samochodzie w chwili sprzedaży czy też wystąpi tuż po zawarciu transakcji. To byłoby nieuczciwe wobec sprzedających stare samochody, ponieważ używane pojazdy – co do zasady – bardzo rzadko są w idealnym stanie technicznym. Każdy używany samochód jest w jakimś stopniu zużyty, wiele używanych samochodów ma jakieś usterki, które wymagają mniej lub bardziej pilnych napraw. O co zatem chodzi?
Wadą używanego samochodu – najprościej rzecz ujmując – jest niezgodność jego stanu z deklaracjami sprzedającego, a także stan wyraźnie gorszy niż typowy dla podobnych samochodów w tym wieku i deklarowanym przebiegu – jeśli sprzedający zataił ten stan przed kupującym.
Jeśli opowiedziałeś o wadach pojazdu, to możesz być spokojny
Oznacza to, że jeśli kupujący w chwili zawierania transakcji wiedział o w wadach pojazdu, to jego późniejsze roszczenia są nieuzasadnione.
Wada polega na niezgodności rzeczy sprzedanej z umową. W szczególności rzecz sprzedana jest niezgodna z umową, jeżeli:
1) nie ma właściwości, które rzecz tego rodzaju powinna mieć ze względu na cel w umowie oznaczony albo wynikający z okoliczności lub przeznaczenia;
2) nie ma właściwości, o których istnieniu sprzedawca zapewnił kupującego, w tym przedstawiając próbkę lub wzór;
3) nie nadaje się do celu, o którym kupujący poinformował sprzedawcę przy zawarciu umowy, a sprzedawca nie zgłosił zastrzeżenia co do takiego jej przeznaczenia;
4) została kupującemu wydana w stanie niezupełnym.
Nie kłam w ogłoszeniu i unikaj tych zwrotów
Najgorsze, co może zrobić osoba sprzedająca używany samochód, to "nakłamać pisemnie". Warto wiedzieć, że treść ogłoszenia może być doskonałym dowodem w sprawie przeciwko sprzedającemu. Jeśli ktoś pisze, tak jak sprzedawca starego Volvo, że auto nie wymaga żadnych nakładów finansowych, nie jest skorodowane i nic w nim nie cieknie, to sam prosi się o kłopoty. Jeśli już po zawarciu transakcji okaże się, że auto wymaga jednak jakichś nakładów finansowych (a który stary samochód ich nie wymaga?), to będzie to wada i kupujący będzie mógł domagać się usunięcia tej wady. W praktyce oznacza to, że sprzedający będzie musiał obniżyć cenę albo na przykład pokryć koszty serwisu. W tym układzie warto mieć świadomość, że kupującemu nie będzie zależało na obniżaniu kosztów, a wręcz przeciwnie – będzie dążył do doprowadzenia samochodu do stanu naprawdę idealnego. A że koszt takiego serwisu może zbliżyć się do ceny używanego, kilkunastoletniego samochodu? To już problem poprzedniego właściciela, który nadmiernie "popłynął" w opisie samochodu, który umieścił w ogłoszeniu.
Co innego, jeśli kupujący został poinformowany, że samochód ma jakieś wady. Teoretycznie wystarczy informacja ustna, ale tu może pojawić się problem dowodowy. Idealny dla uniknięcia roszczeń jest uczciwy opis w ogłoszeniu, a choćby i zdjęcie: jeśli w ogłoszeniu pojawiło się zdjęcie na przykład korozji na błotniku, to kupujący nie będzie mógł potem skutecznie dowodzić, że nie wiedział, iż auto ma problemy z rdzą. Nawet jeśli okaże się, że wewnątrz korozja jest znacznie poważniejsza, niż to widać na zewnątrz, to i tak sprzedający będzie miał w ręku potężny argument.
Taki problem miał pan Jarosław, który sprzedawał za 7 tys. zł starego Forda Focusa. Na jednym ze zdjęć zawartych w ogłoszeniu widać było wyraźnie zbliżenie na korozję wychodzącą spod listwy na tylnym błotniku. Po kilkunastu dniach od zawarcia transakcji kupujący wrócił do niego z informacją, że auto ma skorodowaną "ćwiartkę" i że wymaga poważnej naprawy blacharskiej, której się nie spodziewał. Pan Jarosław odmówił partycypacji w kosztach naprawy, tłumacząc, że dał w ogłoszeniu zdjęcie korozji, napisał, że auto wymaga napraw blacharskich, ale że też nie wiedział, jak poważna jest to sprawa, bo to widać dopiero po wycięciu błotnika. Kupujący ostatecznie zrezygnował z roszczeń.
Rękojmia za wady to jednak nie gwarancja – nie obejmuje drobiazgów
Aby można było domagać się jakichkolwiek świadczeń od sprzedawcy, wada musi być istotna. Nie ma definicji "wady istotnej", którą można by dokładnie dopasować do każdego przypadku – trzeba się liczyć z tym, że w razie sporu będzie o tym decydował sąd, najczęściej posługując się tak zwanym zdrowym rozsądkiem. Zatem drobne usterki, które są obecne w sprzedawanym samochodzie, nie podlegają rękojmi. Co innego, jeśli auto miało być w idealnym stanie, a koszt usunięcia wielu obecnych w nim drobnych usterek okazuje się wysoki...
Kupujący nie może odstąpić od umowy, jeżeli wada jest nieistotna.
\Wadą podlegającą rękojmi nie będzie też poważna usterka, która wystąpiła po zawarciu transakcji, jeśli nie można powiązać jej ze stanem samochodu w chwili zawierania transakcji. Rękojmia, podkreślmy, to nie gwarancja.
Art. 559. Sprzedawca jest odpowiedzialny z tytułu rękojmi za wady fizyczne, które istniały w chwili przejścia niebezpieczeństwa na kupującego lub wynikły z przyczyny tkwiącej w rzeczy sprzedanej w tej samej chwili.
Jeśli jednak okaże się, że samochód jest powypadkowy i w związku z tym ma obniżoną wartość albo jest źle naprawiony i wymaga inwestycji, a w ogłoszeniu sprzedający zaznaczył, że samochód jest bezwypadkowy, to z całą pewnością można mówić o wadzie.
Ile trwa rękojmia za wady I czy można ją skrócić?
Na stwierdzenie wad pojazdu kupujący ma 2 lata niezależnie od tego, czy kupił samochód od profesjonalnego sprzedawcy czy też od osoby fizycznej. Ale uwaga: rękojmię można skrócić albo ograniczyć odpowiednim zapisem w umowie. W przypadku aut używanych, jeśli kupującym jest konsument (czyli prywatny nabywca kupuje samochód w salonie albo w komisie), rękojmię można (wyraźnym zapisem w umowie) skrócić do roku. W przypadku transakcji zawieranej pomiędzy osobami fizycznymi rękojmię można skrócić albo ograniczyć dowolnie, można ją nawet całkiem wyłączyć. Nie wystarczy jednak napisać w umowie, że kupujący zapoznał się ze stanem pojazdu i nie będzie wnosił z tego tytułu roszczeń. Można napisać, że strony postanawiają, iż rękojmia nie ma zastosowania do tej umowy – i to w zasadzie rozwiązuje problem sprzedającego, nie krzywdząc jednocześnie drugiej strony.
Art. 558 kc § 1. Strony mogą odpowiedzialność z tytułu rękojmi rozszerzyć, ograniczyć lub wyłączyć. Jeżeli kupującym jest konsument, ograniczenie lub wyłączenie odpowiedzialności z tytułu rękojmi jest dopuszczalne tylko w przypadkach określonych w przepisach szczególnych. § 2. Wyłączenie lub ograniczenie odpowiedzialności z tytułu rękojmi jest bezskuteczne, jeżeli sprzedawca zataił podstępnie wadę przed kupującym.
Sprzedawco, maskujesz wady? Żaden zapis cię nie chroni!
Zapis w umowie mówiący, że strony wyłączają rękojmię, jest całkowicie bezskuteczny, jeśli sprzedawca podstępnie zataił wadę. A zatem wszelkie triki "januszów" polegające na dosypywaniu wiórów do skrzyni biegów, aby ją wyciszyć, zamalowywanie z zewnątrz korozji czy cofanie liczników jest powodem, aby takiego sprzedawcę ścigać. Uwaga – w przypadku oszustwa sprzedającemu grozi także odpowiedzialność karna!