• W ciągu ostatnich lat zarówno „stary czynnik” R134a jak i „nowy” R1234yf wyraźnie podrożały
  • Gram czynnika R1234yf kosztuje tyle, ile gram srebra wysokiej próby w skupie
  • W działającej klimatyzacji nigdy nie trzeba wymieniać całego czynnika – jeśli ktoś chce nas za to skasować, to jest naciągaczem albo... partaczem

Wstawiłem auto do serwisu na przegląd klimatyzacji. Na banerach było jasno napisane „Przegląd klimatyzacji i ozonowanie 150 zł*” Pod spodem mniejszy napis, że za filtr kabinowy trzeba dopłacić. Przy odbiorze przeżyłem szok: rachunek na 1300 zł! Tyle wyszło za przegląd, filtr i... uzupełnienie czynnika. Mechanik pokazał mi tabelkę, z której wynika, że do mojego Volvo wchodzi 900 gramów czynnika R1234yf i 90 ml oleju, a sam czynnik kosztuje 1,20 zł/g, więc i tak cena jest promocyjna i po zniżkach. Kilka lat temu płaciłem za to samo 250 zł!

Takich i podobnych informacji dostajemy ostatnio wiele. Czy to normalna cena, czy naciągactwo? To zależy!

Nabijanie klimatyzacji - ceny czynnika rosną nie z winy serwisów

W ostatnich latach obsługa klimatyzacji oraz jej nabijanie bardzo podrożała – najpierw pojawił się nowy, obowiązkowy w nowych modelach czynnik R1234yf kosztujący kilkanaście razy więcej od używanego dotychczas czynnika R134a. Użytkownicy aut zaczęli kombinować z przezbrajaniem nowych klimatyzacji na stary tańszy czynnik. Od dwóch-trzech lat jednak i ten stary czynnik gwałtownie zaczął drożeć, bo Unia Europejska zaczęła mocno reglamentować jego import. Czynniki w niskich cenach sprzed lat? Owszem, ale albo z przemytu, albo to mieszaniny gazów o bliżej nieokreślonym składzie, które wprawdzie generują w klimatyzacji chłodek, ale nie wiadomo, jak wpłyną na trwałość układu.

Nabijanie klimatyzacji - płać tylko za brakujący czynnik

Wróćmy jednak do pytania z początku: jeżeli w samochodzie, który został wstawiony do serwisu klimatyzacja działała, to jest to przykład ewidentnego naciągania klienta. I nie chodzi tu wcale o cenę czynnika, bo ta, choć wydaje się ekstremalnie wysoka – tyle za gram kosztuje w skupie np. srebro wysokiej próby – to niestety jest na rynku normalna. Nie chodzi też ilość gazu według warsztatowej tabelki!

Jeśli klimatyzacja w samochodzie działała, to oznacza, że czynnik w układzie się znajdował! Mogło go być mniej niż zaleca to producent, ale na pewno nie brakowało całego wsadu. W przypadku przeglądu klimatyzacji czynnik jest najpierw odsysany z układu, filtrowany, odwadniany i oddzielany od oleju w urządzeniu do obsługi klimatyzacji, a następnie wraz z nowym olejem wpuszczany z powrotem do układu, w razie potrzeby uzupełniany o brakującą ilość czynnika. Gdyby więc na rachunku znalazła się informacja, że np. trzeba było uzupełnić 30 czy 50 gramów czynnika za 36 czy 60 zł, to byłoby to uczciwe zachowanie. Jeżeli gaz został wypuszczony np. na skutek niewłaściwego podłączenia przewodów maszyny, to jest to wina warsztatu i to warsztat powinien pokryć koszt nowego czynnika.

Przy dzisiejszych cenach koszt samego czynnika potrzebnego do napełnienia pustej klimatyzacji może być wyższy, niż trzeba było w ubiegłym roku zapłacić za całą usługę. Foto: Auto Świat
Przy dzisiejszych cenach koszt samego czynnika potrzebnego do napełnienia pustej klimatyzacji może być wyższy, niż trzeba było w ubiegłym roku zapłacić za całą usługę.

Napełnienie pustego układu – to musi kosztować!

Co innego, jeśli układ jest napełniany po rozszczelnieniu, np. po uszkodzeniu parownika czy pęknięciu przewodu – wtedy rzeczywiście potrzebna jest pełna porcja czynnika i oleju, a do tego jeszcze nowy osuszacz.

Inny przypadek, kiedy warsztat może domagać się zapłaty za cały czynnik: jeśli okaże się, że czynnik w układzie nie nadaje się do odzyskania. Kiedy się tak dzieje? Ze względu na coraz wyższe ceny czynnika z legalnych źródeł, nabijanie klimatyzacji często wykonuje się albo gazami pochodzącymi z przemytu, których jakości nikt nie kontroluje, albo „autorskimi” mieszaninami gazów, np. gazem do zapalniczek, propanem-butanem czy innymi „wynalazkami”. Ponieważ zassanie takiego gazu do maszyny do obsługi klimatyzacji powoduje, że jej zawartość zostaje zanieczyszczona, warsztaty coraz częściej używają analizatorów gazu – przed podłączeniem „kombajnu” najpierw sprawdza się nimi, czy w układzie jest to, co być powinno.

Nabijanie klimatyzacji - czego jeszcze nie powinien robić warsztat?

„Dobijać” układu samym czynnikiem – to niestety częsta praktyka, kiedy po podłączeniu manometru do układu okaże się, że ciśnienie jest za niskie. Dlaczego? Bo w układzie powinna się znajdować mieszanina czynnika i oleju smarującego w odpowiednich proporcjach – nabijanie klimatyzacji samym gazem może ją zaburzyć, a to kończy się zatarciem kompresora.

Ładowanie formularza...