Wystarczy spojrzeć na zdjęcie otwierające ten artykuł, aby zorientować się, o co chodzi. Na polskich drogach roi się od znaków. Zakazy, nakazy, informacje, tabliczki, do tego zmiany organizacji ruchu. Człowiek jest w stanie świadomie zaobserwować określoną liczbę bodźców w ciągu jakiegoś czasu. Kiedy tych bodźców będzie za dużo, to część z nich musi zostać przeoczona.

Z powyższego wynika prosta zależność. Im więcej znaków drogowych i im wyższa prędkość jazdy, tym trudniej zauważyć wszystkie znaki, prowadząc samochód. Być może nasi drogowcy zaliczyli jakiś kurs szybkiego czytania znaków, bo w wielu miejscach znaków tych jest zdecydowanie za dużo.

Jedyne, co może zrobić kierowca, aby wszystkie te znaki przeczytać, to radykalnie zwolnić. A to nie zawsze jest bezpieczne – szczególnie gdy jedziemy w kolumnie samochodów. Nie ma innego sposobu na odczytanie każdego z gąszczu znaków, jak wydłużenie czasu obserwacji poprzez ograniczenie prędkości jazdy.

Tylko że jednocześnie liczba znaków bywa tak przesadzona, że nawet miejskie 50 km/h nie wystarczy, aby je wszystkie przeczytać. Słowo „przeczytać” zostało użyte celowo, bowiem wiele znaków ma jeszcze dodatkowe tabliczki informacyjne. Ich przeczytanie wymaga nie tylko dobrego wzroku, lecz także – po prostu – czasu.

Drogowcy mogą powiedzieć, że przecież czasem nie da się nic zrobić. Przejście dla pieszych, skrzyżowanie, zakręt, parking, ograniczenie prędkości, zanikający pas – to wszystko trzeba przecież oznakować. Owszem, ale czy nie można tak projektować drogi, aby uniknąć kumulacji tych elementów?

Foto: Adam Mikuła / Auto Świat

Do tego dochodzi oznakowanie poziome – pasy na drodze to kolejne pole do popisu drogowych „artystów”, którzy uwielbiają malować. Wolelibyśmy, żeby zamiast na tworzeniu kosmicznie zawiłych malunków na asfalcie, skupili się na dbaniu o czytelność wcześniej wymalowanych znaków. Bo jest z nią w Polsce bardzo słabo, nowe linie na drodze malowane są z reguły dopiero wtedy, gdy starych już prawie nie widać.

Polskim drogowcom proponujemy następujący test. Proszę zamontować w aucie kamerę i przejechać się z dozwoloną prędkością odcinkami dróg o największym zagęszczeniu znaków. Trzy kolejne kamery niech nagrywają obraz po bokach i z tylu samochodu. Po powrocie z takiej drogowej rejestracji proszę postawić w ciemnym pokoju pięć monitorów. Do bocznych i centralnego górnego podpiąć obraz z kamer bocznych i tylnej. Centralny dolny monitor niech pokazuje obraz z kamery przedniej. I jeszcze jeden monitor, na którym będą wyświetlane plansze z mijanymi po drodze znakami.

Teraz wystarczy włączyć taki symulator jazdy i obserwować drogę, lusterka i plansze ze znakami. A po np. 15 sekundach jazdy w gąszczu oznakowania wyrecytować z pamięci wszystkie znaki, które minął samochód. Nie da się? Trzeba by było patrzeć tylko na monitor ze znakami, żeby je wszystkie zapamiętać?

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Nadmiar znaków może w skrajnych przypadkach zmniejszyć bezpieczeństwo jazdy, zamiast je poprawić. To dlatego, że kierowca, aby zaobserwować wszystkie znaki i odczytać ich przekaz, musi na długo oderwać wzrok od drogi i lusterek wstecznych.

W zasadzie drogowcy mają dwa wyjścia, gdyby oczywiście temat ich zainteresował. Pierwszym, najprostszym, jest drastyczne ograniczenie prędkości jazdy na odcinkach wyjątkowo bogatych w oznakowanie pionowe i poziome. Drugim, trudniejszym, jest takie projektowanie dróg, aby potencjalnie ryzykowne miejsca, wymagające oznakowania, nie występowały jedno za drugim w bardzo niewielkiej odległości od siebie.

Bardzo często jeździmy „na pamięć”, na tzw. autopilocie. Ale spróbujcie przeczytać każdy mijany znak w swoim mieście, na osiedlu, tam, gdzie codziennie dojeżdżacie np. do pracy, a może się okazać, że odczytanie tych wszystkich znaków wymaga zwolnienia mocno poniżej prędkości dozwolonej na danym odcinku drogi. A do tego skupienia się wyłącznie na znakach. Skoro miejscowi mieliby z tym kłopot, to co mają powiedzieć przyjezdni?

Zapraszamy do komentowania – może ktoś odpowiedni to przeczyta i drogowcy zaczną chociaż w porę zdejmować nieaktualne znaki związane z remontem drogi. To nie jest trudne, a może wielu kierowcom oszczędzić nerwów, ułatwić życie i poprawić bezpieczeństwo jazdy.