…teraz niektórzy rowerzyści zachowują się albo jak samobójcy, albo jak ludzie, którzy zupełnie nie ogarniają rzeczywistości, w której przyszło – albo przyjechało – im się na co dzień poruszać. Choć różnorodność ich zachowań jest arcytrudna do uchwycenia w jedną spójną regułę, pokusimy się dociec, co nimi powoduje i jakie to coś wyzwala zachowania.

Cyklotron – mózg rowerowy. Zamiast neuronów ma manetki i przerzutki. Zamiast myśleć – pedałuje. A kiedy trzeba sięgnąć do zasobów zdrowego rozsądku i zachować się nieegocentrycznie – roweruje. Jest modny i nieposkromiony. Trendy i na topie. Mobilny. Ma WiFi i profil na Facebooku.

W miejskim rowerowym matrixie Cyklotron pełni rolę nadrzędną i przewodnią. Jest natchnieniem, inspiracją i przewodnikiem setek rowerzystów, na co dzień poruszających się po stołecznych ulicach, drogach dla rowerów, przejazdach dla rowerzystów i przejściach dla pieszych. Podpowiada im najgłupsze możliwe rozwiązania, a oni go słuchają jak mentora i lidera. Bo przecież trudno byłoby zakładać, że część rowerzystów robi to, co robi, z własnej woli i w wyniku własnych, suwerennych przemyśleń. Sądząc w ten sposób, moglibyśmy ich obrazić.

A teraz czas na konkrety. Skrzyżowanie dwóch bardzo ruchliwych ulic Warszawy. Wieczór, pada deszcz – widoczność jest nienajlepsza, mimo iż świecą latarnie. Dojeżdżam drogą o trzech pasach ruchu w jednym kierunku od strony centrum i zatrzymuję się na czerwonym świetle. Po chwili mija mnie rowerzystka. Czarny rower nie ma tylnego światła, tylko z przodu ćmi się jakaś miniaturowa lampka. Zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych.

Ale jej zatrzymanie nie trwa długo. Zew pedałowania okazuje się silniejszy nie tylko od poszanowania przepisów ruchu drogowego, lecz także udaje mu się poskromić instynkt zachowawczy – rowerzystka po tym, jak piesi pokonali pasy, przejeżdża przez nie i zatrzymuje się tuż przed poprzeczną drogą, po której jadą samochody. Światło cały czas jest czerwone.

Ruch jest jeszcze spory, widoczność słaba. Światło – czerwone. Ale cóż to znaczy wobec kreatywności warszawskiej cyklistki? Kiedy oba kierunki ruchu samochodów mają czerwone światło i na skrzyżowanie wjeżdża tramwaj, rowerzystka dynamicznie rusza i w osłonie tramwaju pokonuje całe skrzyżowanie. Na czerwonym świetle. I spokojnie jedzie dalej. Czy to możliwe, że zrobiła to z własnej woli? Nie wierzę – głupota może być wpływowa, ale chyba nie aż tak bezkresna. To musiał być Cyklotron.

Kiedy doczekałem spokojnie zielonego światła i ruszyłem w dalszą drogę, dogoniłem naszą bohaterkę. To, co zobaczyłem, było jeszcze bardziej niedorzeczne, niż niedawna scena na skrzyżowaniu. Otóż okazało się, że cyklistka włączyła przednią lampkę tylko na okazję przejazdu przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, a zaraz potem… Wyłączyła ją. Zapewne po to, by być bardziej eko-trendy. Albo jakaś Moc podpowiedziała jej, aby wyłączyć niepotrzebne miliwaty. W efekcie kierowcy samochodów bardziej czują, niż widzą, że na prawym pasie coś jedzie. Rower nie miał też odblasków.

Jadę dalej. Mijam kilka skrzyżowań, wreszcie – czerwone światło. Kiedy powoli dojeżdżam do skrzyżowania, aby się zatrzymać, równolegle do mnie jedzie prawym pasem nieoświetlony rowerzysta. To chyba jakiś brat lub kuzyn napotkanej wcześniej cyklistki, bowiem nie zatrzymuje się przed pasami dla pieszych, a tuż za nimi. I kiedy samochody na poprzecznej drodze opuściły skrzyżowanie, rowerzysta spokojnie rusza na czerwonym świetle i przejeżdża przez skrzyżowanie. Ciemny jak noc – bez żadnych świateł.

Nie, to niemożliwe, żeby zrobił coś tak idiotycznego z własnej, nieprzymuszonej woli. To musiał być Cyklotron – Globalny Mózg Rowerowy, który wyzwala i podtrzymuje w rowerzystach manię pedałowania non stop, bez przerwy. Bo każda przerwa w pedałowaniu wprowadza w umyśle taki zamęt, że trzeba jej unikać za wszelką cenę.

Czy ja jestem choć trochę i w jakimkolwiek stopniu lepszy od tych ludzi, żeby tak o nich pisać? Prawdopodobnie ocena tego nie leży w polu moich kompetencji. Być może to oni robią dobrze, a ja – postulując bezpieczną jazdę i rozsądek na drogach – robię źle. Na pewnym poziomie abstrakcji istnieją teorie, wedle których to powszechnie dostrzegane dobro jest złem, a to, co oceniamy jako zło – dobrem. Taka inwersja pozwala nawet w pewnym dość zaskakującym stopniu uzasadnić i uporządkować współczesny świat.

Tylko powiedzcie, jak myślicie: kto zostanie uznany za winnego, kiedy kierowca potrąci takiego rowerzystę? Rower?