Oczywiście, za osiągi silnika odpowiedzialna jest także średnica przepustnicy - im jest ona większa, tym lepiej. Ale tym trudniej operować miękko gazem. Dlatego potężne silniki mają najczęściej dwie przepustnice, które otwierane są kolejno: najpierw jedna, potrzebna do spokojnej jazdy, a potem druga, zwykle większa, umożliwiająca wytworzenie pełnej mocy na maksymalnych obrotach.

Sportowe silniki, jak w samochodach BMW serii M mają wręcz po jednej przepustnicy na cylinder. Nasz przykładowy silnik Audi 1.6 nie potrzebuje takich podchodów. Nie może się natomiast obejść bez elektronicznej regulacji, która dla każdego obciążenia ustala odpowiednie, równomierne wolne obroty. Nie mogą one być zbyt wysokie, bo trzeba oszczędzać paliwo.

Ale silnik nie ma prawa także zgasnąć, kiedy włączymy jakieś "prądożerne" urządzenie dodatkowe, jak choćby ogrzewanie tylnej szyby - nie mówiąc już o takich potężnych agregatach, jak klimatyzacja. I właśnie dlatego na obudowie przepustnicy znajdziemy tajemniczą czarną skrzyneczkę.

Kryje ona w sobie tzw. silnik krokowy, który za pośrednictwem przekładni zębatej i zespołu dźwigni połączony jest z osią przepustnicy (i, oczywiście, tarczy cięgłowej).

Kiedy kierowca zdejmie nogę z gazu, uruchomiony zostaje mikrowłącznik, budzący do życia ten silnik regulacyjny.I kiedy tylko prędkość obrotowa silnika spadnie w okolice obrotów biegu jałowego, silnik krokowy przejmuje regulację, "chwytając" wolne obroty tak, by owo lądowanie z obrotów wysokich na wolne odbyło się miękko.

Kiedy kierowca ponownie wdepnie gaz, silnik krokowy regulujący nastawy przepustnicy dla wolnych obrotów ponownie przechodzi w stan spoczynku. Coraz częściej jednak spotyka się na rynku sytuację, w której silnik krokowy pracuje cały czas.

Chodzi tu o systemy o nazwie E-gaz lub throttle-by-wire, czyli tzw. elektroniczny gaz. W takim układzie silnik krokowy otrzymuje elektroniczną drogą polecenia od pedału gazu i non stop kieruje położeniem przepustnicy.

Zaletami takiego systemu są większa precyzja i usunięcie cięgła, stanowiącego akustyczne połączenie wnętrza z silnikiem, a więc przenoszącego wibracje i hałas. Ale w takiej sytuacji wypadałoby już chyba mówić o "dodawaniu prądu"? Tłum. Maciej Pertyński