Ofiarą oszczędności padł również inny sportowiec. Główne założenia BMW Z10 to nadwozie typu 2+2 oraz centralnie umieszczony silnik. Na szczęście w tym przypadku oszczędności nie oznaczają zupełnej rezygnacji z projektu, lecz przesunięcie jego produkcji na trochę później – pierwszeństwo mają samochody z rodziny o wewnętrznym oznaczeniu „Projekt i”, czyli oszczędnościowe wersje najpopularniejszych modeli.

BMW Z10 czeka na lepsze czasy, które najwcześniej mogą dla niego nadejść w połowie 2010 roku. Jeśli wtedy zarząd BMW da zielone światło, to produkcja seryjna mogłaby się rozpocząć w 2014 roku.

Dlaczego BMW Z10 ma w ogóle zaistnieć? Powód jest prosty: podczas tegorocznego salonu we Frankfurcie BMW zaprezentuje nowy poziom techniki Efficient Dynamics. Dlatego właśnie zobaczymy tam koncepcyjne coupé z silnikiem z tyłu, dwoma motorami elektrycznymi przy kołach (po 65 KM każdy) oraz wyposażone w 350-konną, benzynową jednostkę 2.2 z turbodoładowaniem.

Jeśli koncepcyjne BMW Z10 rozbudzi odpowiedni apetyt, BMW będzie prędzej czy później potrzebowało seryjnego modelu. Co prawda, Z10 zapowiada się jako przyjaźniejsze w codziennym użytkowaniu oraz zdecydowanie mniej ekstremalne auto, ale również i ono będzie miało nadwozie 2+2, a do tego ma wyznaczać nowe standardy pod względem zużycia paliwa.

Za ojców BMW Z10 uważani są twórcy projektu CS. Faza projektowania rozpoczęła się w 2007 roku. Główny cel to zbudowanie lekkiego auta, które będzie bardziej purystyczne niż pojazdy konkurencji. Z pewnością BMW Z10 nie będzie tanią propozycją, ale za 90 tys. euro klienci dostaną mnóstwo wyrafinowanej techniki.

Oto najważniejsze elementy:

  • lekki nadwozie z częściami wykonanymi z włókien węglowych i aluminium;osie z magnezu i superwytrzymałej stali;silnik biturbo: 6- lub 8-cylindrowy;preselekcyjna, dwusprzęgłowa skrzynia automatyczna z 8 przełożeniami;KERS – system odzyskujący energię kinetyczną podczas hamowania;sterowany przepływ powietrza do układu chłodzenia i aktywna aerodynamika;napęd hybrydowy (silnik benzynowy i elektryczny) z litowo-jonowymi bateriami, zintegrowanym starterem/generatorem oraz elektrycznie napędzanym osprzętem;wstępne podgrzewanie oleju w silniku, skrzyni biegów i tylnym moście poprzez wymienniki ciepła zamontowane przy układzie wydechowym;ultracienkie szyby z poliwęglanu.

Celem konstruktorów BMW Z10 jest maksymalne obniżenie masy pojazdu – do 1400 kg w przypadku wersji coupé. W ofercie pojawi się najprawdopodobniej również kabriolet (będzie o ok. 100 kg cięższy). Oczywiście, z tyłu nie ma co oczekiwać olbrzymiej przestrzeni. Także kufer z przodu wystarczy tylko na nieduży wakacyjny bagaż dwóch osób.

Jeszcze 10 lat temu pod maskę takiego pojazdu, jak BMW Z10,  trafiłoby V8 z dwiema turbinami, ale od tej pory w samochodowym świecie wiele się zmieniło. Teraz rozważa się... doładowane V6 – czyżby nawet rzędowe „szóstki” miały w końcu trafić pod rzeźnicki nóż?

W rachubę wchodzi motor 3.0 o mocy ok. 400 KM. Zgodnie z duchem naszych czasów konstruktorzy superbolidu założyli średnie spalanie na poziomie zaledwie 7,5 l/100 km. Żeby było to możliwe, BMW pracuje nad techniką odłączania cylindrów oraz sterowania przepływem mas opływającego nadwozie powietrza: przy większych prędkościach znacznie więcej ma go trafiać m.in. do tylnego dyfuzora, przez co poprawi się prowadzenie i stabilność auta.

Podsumowanie

Przyszłość BMW Z10 zależy bezpośrednio od sytuacji europejskiej gospodarki. Jeśli nastąpi oczekiwane ożywienie, projekt otrzyma akceptację szefów koncernu i wejdzie do produkcji. Ale nawet wtedy musi być ekologiczną gwiazdą Monachium – tego procesu nic już nie zatrzyma, niezależnie od tego, w jakiej kondycji będą światowe koncerny motoryzacyjne. Pierwsze wizualizacje pojazdu pokazują, że monachijczycy szykują naprawdę ciekawą konstrukcję. Miejmy nadzieję, że BMW Z10 nie podzieli losu wielu concept carów.