O dużym zainteresowaniu pierwszej serii Grand Cherokee przesądziły dwie główne cechy. Walory terenowe, które jak na reprezentanta klasy SUV były bardzo zbliżone do tych jakie oferują prawdziwe terenówki z krwi i kości oraz prestiż, wypływający z posiadania dużego, budzącego uznanie i rzadko spotykanego w latach  dziewięćdziesiątych (szczególnie w Polsce) samochodu. Z upływem czasu segment SUV-ów ewoluował, a przypadający na początek XXI wieku boom w tej klasie spowodował, że klienci zaczęli kojarzyć samochody pokroju Grand Cherokee z wygodnymi limuzynami niż surowo prezentującymi się pożeraczami błotnistych wzniesień. Odpowiedzią Jeepa na te potrzeby była druga generacja modelu, bardziej stonowana (europejska?) pod względem stylistyki, cechująca się lepszą jazdą na utwardzonej nawierzchni. Najnowsza gama modelu ma za zadanie jeszcze bardziej uwypuklić ten charakter.

Stylistyka: Dynamiczny czołg

W zasadzie nie zmieniana od początku historii bryła Grand Cherokee nabrała więcej dynamizmu. Dotychczasowe charakterystyczne kanty zostały zaokrąglone co sprawiło, że nowy "Grand" nabrał europejskich manier. Konstruktorzy Jeepa nie porwali się jednak do rewolucyjnych zmian i pomimo wszelakich zabiegów kosmetycznych karoserii pozostawili w aucie to co było jego wizytówką - przód z dużym chromowanym grillem przypominającym kraty więzienia i w tej samej linii umieszczone przednie reflektory. Stojąc przed maską po prostu odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z kolosem.

Potwierdzają to boczne ściany auta i rozstaw osi wynoszący 2780 mm. Wstrzyknięty do nadkoli botoks, bezkolizyjnie dobrana szerokość linii szyb do masywnych drzwi mają już z zewnątrz gwarantować z jednej strony bezpieczeństwo, z drugiej dostępność tylko dla nielicznych.

Tył to koncert prostych linii. Z przerysowaniem na kartkę papieru tej części auta nie miałby problemu nawet trzylatek. Prostokątna szyba, takiż sam bagażnik i zaciągnięte na boki światła może nie wyglądają porywająco ale przesłanie jest jasne. Prostota też może być elegancka.

Wnętrze: Teoria miar

Z identycznym hasłem Jeep zaprasza swoich przyszłych klientów do wnętrza Grand Cherokee. Z jednym "ale". Żeby się do niego dostać, podobnie jak on trzeba dysponować słuszniejszym wzrostem. W przeciwnym razie spodnie na łydkach będą notorycznie brudne. Znowu na "za wysokich" czeka niemiła niespodzianka po zajęciu miejsca na jednym z przednich foteli. W porównaniu z ubiegłą generacją, nowy Grand Cherokee ma bardziej pochyloną szybę czołową. To ukłon w stronę poprawy widoczności do przodu, jednak też utrudnienie dla osób mierzących powyżej 185 cm, które głową od czasu do czasu (szczególnie na wyboistych drogach) mogą polerować podsufitkę. Naprawdę denerwująca jest jednak jazda z opuszczonymi osłonami przeciwsłonecznymi. Pole widzenia pomiędzy górnym punktem kierownicy, a dolną krawędzią osłony jest niewystarczająca. Również we wstecznym lusterku niewiele da się zobaczyć, dlatego warto zaopatrzyć się w czujniki parkowania.

Trudno jednak aby te mankamenty zdołały wyprowadzić kierowcę z równowagi psychicznej. Produkt Jeepa swoje minusy rekompensuje z nawiązką jeśli chodzi o komfort i styl podróżowania. Kto by pomyślał, że traktowanie innych kierowców aut osobowych z góry - a w Grand Cherokee siedzi się naprawdę wysoko - może dawać aż tyle satysfakcji. Niezależność i niedostępność - z wyjątkiem wycelowanych we wnętrze oczu kierowców ciężarówek - gwarantowana. O wyśmienity stan ducha i nie myślenie o codziennych problemach dba też świetnie wyciszona kabina. Zrelaksować mogą się również pasażerowie z tyłu. Zapewnia to spora ilości miejsca na nogi i w obrębie ramion.

"Wielki Jankes" w środowisku motoryzacyjnym uznawany jest za samochód klasy wyższej. Mimo typowo amerykańskiego wnętrza - choć z pewnością dla wielu użytkowników nie będzie to stanowić problemu -, kiepskiej obsługi niektórych urządzeń (szczególnie świateł i wycieraczek) z manetek umieszczonych przy kierownicy i mało wyszukanej - bo do jakości przyczepić się nie można - aranżacji niektórych przyrządów (patrz nawiewy i tunel środkowy) Grand Cherokee zasługuje na obnoszenie się z takimi tytułami. Wszak nie w każdym luksusowym SUV-ie czy to w spodniach od garnituru czy mocno przepranych dżinsach można podróżować z tak samo wysoką klasą.

Jazda: Europejskie namaszczenie

O komforcie i emocjach związanych z podróżowaniem pisałem przy okazji omawiania wnętrza dlatego teraz krótko o samych właściwościach jezdnych, czyli o tym czego za kierownicą Grand Cherokee z silnikiem Diesla 3.0 CRD wolno, a czego nie wolno robić.

Z pewnością można rozpędzać się dynamicznie. Mimo dużej masy do uciągnięcia (2200 kg) widlasta V6-tka z mercedesowskiej stajni koncernu DaimlerChrysler z systemem common-railem na podtrzymaniu intercoolera potrafi bez stawiania oporu rozpędzić amerykańską terenówkę. Jednostka budzi się do właściwej pracy już przy 1600 obr./min. 218 koni mechanicznych, bo tyle za wielkim, chromowanym grillem zmieszczono pod testowanym egzemplarzem osiąganych jest przy 4000 obr./min. Dobry start to również zasługa 510 Nm maksymalnego momentu obrotowego i dobrze zestopniowanej, pięciobiegowej automatycznej skrzyni biegów. Całość harmonijnie ze sobą połączona i to wcale nie jest przesada.

Skoro europejski motor to i europejskie wyniki spalania. W mieście średnio od 14 l., w cyklu mieszanym od 11, zaś przy turystycznej przejażdżce po autostradzie nawet mniej niż podaje producent - 8,5 l.

Europejską rękę inżynierów widać, a w zasadzie czuć także w zawieszeniu i układzie kierownicznym. Zawieszenie na przedniej osi oparte jest na niezależnych kolumnach, z tyłu na zależnych pięciu drążkach. Efekt takiego zestawienia widać w szczególności w pokonywaniu ciasnych łuków. O ile przy większych prędkościach kierowca jest w stanie zsunąć się z fotela jak z siodła na rodeo- niestety braki z poprzednich edycji modelu tutaj pozostały, choć widać poprawę - o tyle sam samochód pokonuje zakręty pewnie z niewielkimi odchyłami karoserii. Jeep wykonał udany krok do przodu w jeździe na twardej nawierzchni.

Nadal znacznie lepiej Grand radzi sobie w terenie. Spory prześwit (blisko 21 cm), napęd 4x4 Quadra-drive II z elektronicznie sterowanymi dyframi (3 stopnie) i również elektronicznie załączanym reduktorem pozwalają pewnie pokonywać offroadowe przeszkody. W razie uślizgu - a podczas testów zdarzało się to często ze względu na wilgotny teren - napęd potrzebny do odgrzebywania się przenoszony jest na konkretną oś lub w ekstremalnych sytuacjach nawet na jedno koło. Negatywnie na zabawę na łonie natury wpływa masa pojazdu, dlatego nie warto przesadzać z zapuszczaniem się w mocno bagnisty lub piaszczysty teren. Producent raczej nie montuje nawet w wyposażeniu opcjonalnym wyciągarek.

Podsumowanie: Mr. Euro-America

O powtórzenie sukcesu nowej generacji Jeepa Grand Cherokee można być raczej spokojnym, pomimo iż w ostatnich latach doczekał się nie byle jakiej konkurencji. BMW X5, Porsche Cayenne, Volkswagen Touareg czy Mercedes GL to przecież ekstraliga wśród luksusowych SUV-ów.

Amerykanin, który produkowany jest w austriackim Grazu, podobnie jak rodowici Europejczycy cenowo przekracza pułap 200 tys. zł, jest równie ekspresyjny jak oni, w niektórych elementach - ale na pewno nie tych istotnych z punktu widzenia niezawodności - odstaje jakością ale ma też w sobie cechy z prawdziwego Dzikiego Zachodu. Czy jest bardziej Euro czy bardziej America? Bezpieczniej powiedzieć: Euro-America.

Plusy i minusy

+ bogate wyposażenie seryjne

+ dynamiczny silnik

+ sprawdzona konstrukcja

- mało intuicyjna obsługa

- słaba widoczność do tyłu

- za dużo plastików jak na klasę premium