Bo kto powiedział, że rodzina z dwójką dzieci nie zmieści się w dwudrzwiowym sportowym coupé? Dla tych, których taka perspektywa odstrasza, wymyślono czterodrzwiowe coupé...Czy aby na pewno powyższa teoria jest słuszna? Niekoniecznie. Jeżeli ktoś pragnie się wylansować, kupując auto, to im bardziej będzie ono ekstrawaganckie, tym lepiej dla wizerunku przyszłego właściciela. W ten sposób każda wątpliwość dotycząca funkcjonalności staje się zaletą. Wielka limuzyna z dwiema parami drzwi, w której z tyłu zmieszczą się tylko dzieci? Tak, poproszę! Niby to tylko Passat, a kosztuje tyle co BMW, Volvo czy Audi? Dokładnie. Luksus ma błyszczeć, kłuć sąsiadów w oczy, a przy tym otulić nas w drodze pluszowym wnętrzem i dostarczyć wrażeń rodem z salonu sprzętu audio segmentu high-end. Tego nam dzisiaj trzeba!Zaczniemy dosyć podstępnie. Od Passata CC. Auto wywołuje imponujące wrażenie. Jest wielkie, szerokie i niskie. Drapieżny przód od razu widać, gdy zaparkujemy w rzędzie aut przodem do drogi. Nie, tego samochodu nie sposób nie zauważyć, jest na to za duży, a stylistyka z mnóstwem wyobleń i przetłoczeń od razu rzuca się w oczy. Czy nie o to nam właśnie chodziło? Bingo!W środku jest prawie tak, jak w "zwykłym" Passacie. Z pozycji kierowcy można je ze sobą pomylić, ale tylna kanapa rozwiewa wszelkie wątpliwości: Passat CC to auto 2+2. Z tyłu siedzi się w „dołkach”, a głowy nawet niewysokich pasażerów szybko napotkają sufit. Tutaj warunki dyktował styl, a funkcjonalność powędrowała na drugie miejsce. Ale nic to, niech wszyscy wiedzą, że do rodzinnych wyjazdów mamy w garażu minivana. Czego wymagamy od silnika lanserskiej coupé-limuzyny? Przede wszystkim ma być duży, mocny, do tego najlepiej, gdyby jego basowy pomruk wywoływał drżenie szyb w oknach zazdrosnych znajomych. Passat CC potrafi to wszystko. 3,6-litrowy sześciocylindrowiec z bezpośrednim wtryskiem paliwa ma solidnego "kopa', a napęd na cztery koła dba, by nie narobić wstydu piskiem opon. Popiszczeć może każdy, my chcemy startować z klasą. Przyspieszenie poniżej 6 sekund do "setki" daje nam pewność, że jakieś warczące kompaktowe GTI nie będzie szybsze – nie musimy się z nikim ścigać i czegokolwiek udowadniać. Nie zapominajmy jednak, że nie o zrywy tutaj chodzi, lecz o płynną, dynamiczną jazdę. A tak się składa, że właśnie ona sprawia napędowi Volkswagena pewne kłopoty. Konkretnie chodzi o skrzynię DSG. To genialne urządzenie do oszczędzania paliwa i delikatnej jazdy – utrzymuje wtedy motor niemal na wolnych obrotach, a zmiana biegów jest niewyczuwalna. Jeżeli jednak kierowca zapragnie mocniej dodać gazu, "automat" robi się nerwowy i auto potrafi od czasu do czasu szarpnąć. Najczęściej wtedy kiedy nie trzeba. Na pocieszenie dodamy, że amatorzy "gazu do dechy" nie powinni mieć problemu z opanowaniem volkswagenowskiego krążownika, bowiem układ kierowniczy działa jak należy, a zawieszenie nawet przy tak dużej mocy silnika zapewnia niezbędną rezerwę możliwości. Kierowca nie odnosi wrażenia, że prowadzi "przemotoryzowane" auto. DSG ma jeszcze jedną specyficzną cechę: w odróżnieniu od większości „automatów” jazda sprawia najwięcej przyjemności, gdy skorzystamy z możliwości manualnej zmiany biegów. W tej konkurencji DSG jest wyjątkowo posłuszne i reaguje błyskawicznie na życzenia prowadzącego. Wiemy już, że Passat CC to nie byle jakie auto. Ma potężny napęd, dopracowany układ jezdny i niebanalny wygląd. Co w takiej sytuacji pokaże Mercedes, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę? Różnica między tymi autami jest taka, jak między oryginalnym dziełem sztuki a jego bardzo dobrą kopią. Podobne, ale nie takie same. Mercedes jest po prostu niepodrabialny, a żeby zrozumieć, co to oznacza, trzeba (co bardzo polecam) wsiąść przynajmniej na chwilę do obu aut. Ze zdjęć nie da się wyczuć zapachu obić, faktury materiałów czy dźwięku towarzyszącego zamykaniu drzwi. Mercedes jest klasą sam dla siebie. Pięknie narysowany, wspaniale wykończony. Jego bryła, niczym stalowy monolit, ocieka solidnością. Siedmiostopniowaskrzynia biegów (prawdziwy "automat", a nie zrobotyzowana skrzynia z mechanicznymi sprzęgłami, jak DSG) zapewnia płynność jazdy, o której Passat CC może jedynie pomarzyć. Motor CLS-a nie jest tak dynamiczny, ale za to brzmi przyjaźniej dla uszu niż w Volkswagenie, a emblemat na masce nie krzyczy: "samochód dla ludu!". Mimo to Passat wygrał na punkty. Wrrr!PodsumowaniePassat może i jest lepszy w wielu dyscyplinach, ale to CLS-owi należy się korona mistrza. Jego klimat, odważna linia nadwozia i wykończenie wnętrza są poza zasięgiem rywala z Wolfsburga. VW już kiedyś próbował zrobić auto klasy luksusowej. A wyszedł... Phaeton. Fajne auto, ale to nie Mercedes.Blog: krasnodebski.motogrono.plMercedes jest bardziej prestiżowy, ale i tak wolę dynamikę oraz osiągi Passata CC. Jego układ jezdny z napędem na wszystkie koła pozwala korzystać z pełnej mocy tam, gdzie elektronika spowalnia CLS-a, by utrzymać go na drodze, czyli np. podczas deszczu. W zimie Mercedes nie będzie miał szans!Blog: borkowski.motogrono.pl