To jeden z kilku irytujących detali w reprezentacyjnym sedanie Volvo. Fajnie, że wszelkie napisy na wyświetlaczach przetłumaczono na polski, ale niektóre przekłady wypadły nieco dziwnie, na przykład angielski termin "fader" na określenie balansu przód-tył w sprzęcie audio używany jest w Polsce powszechnie, po co zatem tłumaczyć go jako niezrozumiały "zanik"? Zresztą zestaw audio w tym samochodzie to osobny temat do analizy - z głośnikami Dynaudio i udoskonalonym dekoderem dźwięku przestrzennego Dolby ProLogic brzmi niesamowicie - bas jest mocny i selektywny, środek pasma czysty, góra przestrzenna i naturalna. Można tu słuchać akustycznego jazzu i czuć się lepiej, niż we własnym domu. A miła atmosfera we wnętrzu auta przydaje się coraz częściej - bo spędzając liczne godziny w miejskich korkach, statystycznie prawie nigdzie nie jeździmy.

Na szczęście jednak Volvo ma też pewne zalety związane z przemieszczaniem się. Przednie koła tego samochodu, wyglądającego na mniejszy niż jest w istocie, dociąża silnik V-8, silnik, który na wolnych obrotach, gdy jest zimny, brzmi tak, jak amerykańska V-ósemka z lat 60. Brzmi tak dobrze, że parokrotnie zamiast zamykać bramę, stałem za samochodem i słuchałem bulgotu z dwóch rur wydechowych. Gdy silnik jest ciepły, a my siedzimy w kabinie i próbujemy jechać szybko, jednostka napędowa pokazuj swoje drugie oblicze: to raczej wysokoobrotowy silnik V-8 z wyścigów NASCAR. Dźwięk nigdy nie jest natarczywy, za to spokojnej z pozoru limuzynie dodaje smaku.

Motor o pojemności 4,4 litra i mocy 315 KM połączony jest z 6-stopniową przekładnią automatyczną, która robi swoje, jak należy - to znaczy samoczynnie zmienia biegi, pozostawiając wymuszanie ręcznej zmiany przełożeń wyłącznie kierowcom mocno znudzonym. Samochód rozpędza się z niezwykłą lekkością, pasującą do wizerunku auta luksusowego, z odcieniem lekko sportowym. 6,5 sekundy do setki i 250 km/h prędkości maksymalnej - to wystarczy chyba dla każdego? Zastosowanie sporego silnika wolnossącego oznacza bardziej spontaniczne reakcje na zmianę położenia pedału gazu i relatywnie mniejsze zużycie paliwa.

Podwozie S80 także zasługuje na pochwałę - zestrojone bardziej w stylu Forda niż starych modeli Volvo (to komplement), zachęca do bardziej aktywnej jazdy w zakrętach. Układ kierowniczy spodoba się głównie stałym klientom Volvo, ale typowe dla aut tej marki ślamazarne rozpoczynanie reakcji na skręt kierownicy w S80 udaje się zniwelować - wystarczy hamować lewą nogą głęboko w zakręcie i możliwie płynnie przejść do przyspieszania, co na śliskiej nawierzchni da zauważalny ślad nadsterowności, gdy zadziała napęd tylnych kół systemu Haldex. Samochód ten zresztą dowodzi, że jak ktoś chce i umie, może tak oprogramować ten system napędu wszystkich kół, że będzie on działał szybko i w przewidywalny sposób. Nie trzeba się bać tego chętnego skręcania - nad wszystkim czuwa mądrze skalibrowany układ DSTC (ESP), którego tak naprawdę nie można wyłączyć. W seriach szybkich zakrętów na drodze pokrytej warstewką śliskiego błota Volvo zachowuje się niczym... no właśnie, co? Powiedzmy, że takie cięższe Subaru. To też komplement. Aktywne zawieszenie FOUR-C w tym modelu wydaje się wreszcie dojrzałe, a położenie Advanced nadaje się nawet do jazdy po zwykłych drogach - w modelu S60R nadawało się tylko na idealnie gładkie tory wyścigowe.

W testowym aucie zamontowano jeszcze jedną innowację - system CMS, który przy wykorzystaniu radaru wspomagającego tempomat próbuje zmniejszyć ryzyko najechania na tył nieruchomego bądź poruszającego się wolniej pojazdu. Wielka czerwona lampa przed oczami kierowcy w połączeniu z sygnałem dźwiękowym potrafiłaby chyba obudzić umarłego. Niegłupi pomysł, bo według badań Volvo, w połowie wypadków drogowych polegających na najechaniu przez nieuwagę w tył poprzedzającego kierowca w ogóle nie dotyka pedału hamulca. Niestety, na ulicach Warszawy pozostawienie tego systemu włączonego oznacza, że gdy tylko zobaczymy przed naszym Volvo ze trzy metry wolnej przestrzeni, zaraz ktoś tam się wciśnie, czasem uruchamiając system. Można go na szczęście wyłączyć - ale chciałbym podkreślić,  że większości kierowców w normalnym ruchu może się naprawdę przydać.

S80 z silnikiem V-8 i napędem czterech kół to samochód zadziwiająco harmonijny, jak na Volvo, w idealnych proporcjach dzielących charakter auta na cechy sportowe i komfortowe. Do szybkiej jazdy po nierównej (czytaj: ojczystej) drodze nadaje się lepiej niż niegdysiejsze S60R. A naklejkę o turbosprężarkach proszę zdjąć z progu, głupio wygląda.