Z zewnątrz ta część fabryki w Rüsselsheim nie robi tak dużego wrażenia jak niektóre inne, bardziej nowoczesne zakłady produkcyjne. Ale wchodząc do tej ceglanej hali, od razu czujesz ducha historii; w końcu to w tych murach powstały jedne z najodważniejszych projektów Opla. Niemiecka marka ma najwyraźniej zamiar nawiązać do chlubnej przeszłości, bo dawno już żadnego modelu studyjnego nie prezentowała z taką pompą.
Koncept o nazwie GT pokazano już na początku marca w Genewie, teraz jednak jesteśmy w Rüsselsheim i będziemy mieli okazję obejrzeć to cudo z bliska, bez tłumów, ścisku i rozpychania się łokciami.
Na miejscu są też pracownicy Opla, którzy maczali palce w tym projekcie, pewnie będą mieli dla nas kilka ciekawych historii w zanadrzu. Co ciekawe, prawie każdy członek ekipy Opla ma na sobie czerwone tenisówki lub przynajmniej buty z czerwonymi wstawkami – mają przypominać opony konceptu. Pytam dlaczego akurat ten kolor. A czemu nie? Przecież to koncept!
Zaczynamy od krótkiej prezentacji multimedialnej, z której dowiadujemy się m.in., że na jednym z początkowych etapów rozważano ubranie nowego Opla GT w nadwozie typu crossover, ale na szczęście ktoś w porę oprzytomniał i doszedł do wniosku, że przerabianie legendy na zbyt współczesną modłę jest kiepskim pomysłem. Postanowiono więc oddać hołd klasycznemu modelowi GT z lat 60. XX w. i stworzyć auto o ponadczasowym pięknie.
Brzmi pompatycznie? Może, ale tu aż tak nie razi, bo nadwozie konceptu faktycznie wygląda smakowicie. Zwiewnie, lekko, w niczym nie przypomina przyciężkich i nierzadko przekombinowanych konceptów, tak często serwowanych przez innych producentów. Obok wystawiono oryginalny model i ten, kto to robił, widział, co robi: nowy Opel GT eksponuje najlepsze cechy przodka, a przy tym nie ma się wrażenia, że to retro robione na siłę.
Koncept GT ma centralnie umieszczony silnik o pojemności jednego litra (znak czasów...), futurystyczne wnętrze pozbawione jakichkolwiek przycisków i wyposażone w sterowanie głosowe, kamery zamiast lusterek oraz boczne szyby zintegrowane z drzwiami. Zła wiadomość jest taka, że na razie ten pojazd na pewno nie wejdzie do produkcji seryjnej. Ta lepsza mówi, że część elementów stylistycznych trafi do nowych modeli Opla. Kiedy i jakich? Nie wiadomo.
Frank Leopold pracuje w Oplu od ponad 25 lat i zajmuje się m.in. pojazdami koncepcyjnymi. Gdy kończymy dyskusję o nowym GT, proponuje mi coś ekstra: cichaczem przemykamy do sąsiedniego budynku, w którym mieści się coś w rodzaju wewnętrznego muzeum Opla.
W dwupoziomowej hali zgromadzono ważne dla historii marki modele studyjne i produkcyjne, w tym te widoczne na poprzedniej stronie. Frank mógłby o każdym z nich opowiadać godzinami i aż chce się go słuchać. Najbardziej zapala się przy autach, do których powstania sam się przyczynił, np. Zafira A z systemem Flex7 oraz koncept zapowiadający Insignię. Bez dwóch zdań: z ludźmi tak oddanymi sprawie jak Frank Leopold i tak zdolnymi stylistami przyszłość Opla wygląda obiecująco.
Naszym zdaniem
Chcemy więcej tego towaru Opel długo opierał się modzie na retro, a kiedy już zabrał się za nowe interpretowanie legendarnego GT z lat 60., to zrobił to z wyczuciem i smakiem. Aż dziwne, że marka mająca w swej historii tak wiele niesamowicie wyglądających aut dopiero teraz wykonała ten ruch. Lepiej późno niż wcale.