Mitsubishi i-MiEV jest ukoronowaniem 40 lat pracy japońskiego producenta nad samochodami elektrycznymi. Czy było warto? Jako pierwsi mieliśmy okazję sprawdzić ten samochód na polskich drogach.

Konstrukcja elektrycznego i-MiEV oparta jest na jeżdżącym już od jakiegoś czasu po japońskich drogach modelu i. Pierwsze wrażenia wizualne są pozytywne. Samochód na szczęście w zupełności nie przypomina konceptu, za to przypomina najtańszy samochód świata - model Nano od induskiego koncernu Tata Motors.

Mitsubishi i-MiEV: pierwszy polski test

Pomimo tego, że niewielki i-MiEV w pełni wykorzystuje swój rozstaw osi, miejsca w środku jest niewiele. Wydaje się, że samochód został zaprojektowany bez uwzględnienia europejskiej średniej. Pomimo maksymalnego odsunięcie foteli kolana nadal są za blisko pozbawionej regulacji kierownicy.

Z tyłu producent wygospodarował więcej miejsca niż można byłoby się spodziewać patrząc z zewnątrz na owalny kształt elektrycznego Mitsubishi.

Podsumowując. Gdyby w podróż tym samochodem wybrało się czworo filigranowych pasażerów o wzroście nie przekraczającym 1,65 wnętrze zaoferuje im całkiem sporo miejsca i wygody. Osoby wykraczające ponad tę normę mogą i mają pełne prawo narzekać na ograniczone ruchy.

Wnętrze tego innowacyjnego przecież samochodu nie jest - jakby można się tego spodziewać - kosmiczne. No chyba, że materiałem kosmicznym nazwiemy wszechobecne plastiki. Można żałować, że Mitsubishi nie wyposażyło elektrycznego auta w trochę bardziej przyjazne otoczenie.

Jazdę, a dokładniej zarządzanie energią ułatwia wielofunkcyjny wyświetlacz, który składa się ze wskaźników poziomu energii, zużycia energii, wskaźnika ładowania oraz wskaźnika zasięgu.

Pod podłogą umieszczono litowo-jonowe akumulatory. Zespół napędowy znalazł swoje miejsce pod bagażnikiem przez co jego podłoga jest na wysokości górnej krawędzi zderzaka, a pojemność jest symboliczna.

Przekręcamy kluczyk. Na wyświetlaczu zapalają się kontrolki, z tyłu dobiega delikatny szum który zaraz milknie. Dźwignia zmiany trybu jazdy ma trzy położenia jazdy do przodu: D, Eco i B. Pierwsza z nich pozwala na osiągnięcie maksymalnych osiągów, druga - Eco - redukuje moc silnika o 20 KM co ogranicza zużycie energii. Ostatnia pozycja zwiększa poziom odzyskiwania energii przy hamowaniu.

Tak jak w samochodach z automatyczną skrzynia biegów prawy pedał służy do przyspieszenia, lewy obsługuje hamulce. Ruszamy bezgłośnie. Słychać tylko szum opon i cichy, ledwo słyszalny dźwięk elektrycznego silnika.

i-MiEV napędzane jest silnikiem elektrycznym o mocy 109 KM ze stałym magnesem i wydaje się, że to rozwiązanie ma same plusy. Silnik generuje maksymalny moment obrotowy 280 Nm już od najniższych obrotów dzięki czemu auto błyskawicznie reaguje gdy chcemy nagle przyspieszyć.

A teraz najlepsze - marzenie każdego kierowcy: przejechanie 100 km, przyjmując że 1kWh to 32 grosze, kosztuje zaledwie 4 złote!

Nisko położony środek ciężkości pomaga w pokonywaniu zakrętów. Jednak przy nieco większych od spacerowych prędkościach samochód nieprzyjemnie się przechyla. Można by zaryzykować stwierdzeniem, że pozbawiony silnika spalinowego przód nie został do końca dostosowany do lżejszej wagi i jest zbyt "miękki".

Poza tym niedopracowaniem z przyjemnością zauważyliśmy, że samochód oferuje poziom komfortu jazdy porównywalny z dostępnymi na ryku małymi modelami.

Mitsubishi twierdzi, że zasięg elektrycznego i-MiEV w idealnych warunkach to 140 km. Idealne warunki mogą zostać zachwiane przez taki przeciwności jak np. temperatura, co zapewne w końcowym efekcie obniży realną odległość jaką można przejechać. Ale to i tak dobry wynik, a biorąc pod uwagę że 90 procent kierowców nie przejeżdża dziennie więcej niż 40 kilometrów to zasięg jest jak najbardziej wystarczający.

Mitsubishi i-MiEV: pierwszy polski test

Jeżeli jednak zabraknie nam energii mamy do dyspozycji trzy sposoby aby ją uzupełnić. W warunkach domowych wystarczy samochód podpiąć do gniazdka 100V lub 200V za pomocą dostarczonych z samochodem przewodów i po siedmiu godzinach (w przypadku napięcia 200V) mamy w pełni naładowany akumulator.

Akumulatory samochodu i-MiEV mogą być również szybko ładowane prądem trójfazowym, dzięki czemu już po 30 minutach całkowicie "puste" baterie są naładowane w 80 procentach. Niestety w Polsce nie będzie to możliwe dopóki nie powstanie sieć stacji prądowych ponieważ do tego tupu ładowania potrzeba prądu trójfazowego o napięciu 200 V.

Mitsubishi iMiEV ma kosztować w Japonii około 24 tys. dolarów. Producent przewiduje, że dzięki dotacjom rządowym cena spadnie o 50 procent. Znając chęć naszych włodarzy do inwestycji w ekologiczną motoryzację w Polsce sami kierowcy będą musieli zadbać o wprowadzenie na nasze drogi takich pojazdów.

Czy jednak samochód będzie miał szansę na rynku motoryzacyjnym? Największą jego wadą jest zasięg. Samochód ten nie może być jedynym autem w rodzinie. Biorąc pod uwagę, że bezpieczna odległość to 100 km. Oczywiście można go dotankować, ale dopóki w naszym kraju nie powstanie sieć stacji prądu będziemy zmuszeni korzystać z grzeczności i gniazdek obcych ludzi. Poza tym szkoda, że samochód nie oferuje trochę więcej miejsca. Na naszym rynku jest wiele samochodów niewielkich rozmiarów, które lepiej wykorzystują swoją przestrzeń.

Na podsumowanie nie można nie powiedzieć, że droga obrana przez Mitsubishi ma szansę zaprowadzić nas do samochodu, którego eksploatacja będzie tania i czysta. Pozostaje tylko dopracować wielkość wnętrza i przekonać polskich polityków do wprowadzenia dopłat ekologicznych.