Teraz, 120 lat później, Volkswagen znów chce zastosować podobną technikę z tą różnicą, że pojedyncze koło znajdzie się tym razem z tyłu i na nie właśnie będzie przekazywany napęd. Jakie są korzyści z takiego rozwiązania? Producent cieszy się z pewnością z braku drogiego, centralnego mechanizmu różnicowego. A co z tego będą mieli użytkownicy? Przede wszystkim superstabilne auto, którego wyprowadzenie z równowagi graniczy niemalże z cudem. Czy nowatorski pojazd zyska uznanie? Przez lata Wolfsburg znajdował się niczym w półśnie, który dzięki małym zmianom w strukturze produkcyjnej był czasem przerywany - nie bez zdumienia samego producenta.Odbudowanie pozycji w USA to priorytetTakie modele jak "garbus", pierwsze generacje Transportera (znanego u nas jako "ogórek"), Golf czy choćby Buggy były sukcesem nie tylko w Europie, lecz także w Stanach Zjednoczonych, gdzie co drugie importowane auto nosiło znaczek Volkswagena. Ale te czasy już dawno minęły. Dlatego właśnie VW zdecydował się szybko działać i na początku zeszłego roku do Kalifornii trafiła 22-osobowa grupa designerów. Team został nazwany Moonraker i tak jak amerykańscy pionierzy wypraw na Księżyc miał badać "obce planety", czyli sprawdzać specyficzne zapotrzebowanie klientów ze Stanów i razem z tamtejszym centrum designu spełniać ich zachcianki. Pierwszym efektem ich prac jest GX3. Pojazd mierzy 3,75 m długości, 1,85 m szerokości i 1,21 m wysokości. Pod maską znajdziemy 125-konny silnik 1.6, a do przeniesienia napędu z 6-stopniowej manualnej skrzyni posłużył łańcuch. Zdaniem VW ten dwumiejscowy trójkołowiec ma wyznaczać zupełnie nowe standardy wielkości pojazdów i pod wieloma względami przypominać motocykl - w USA nie jest to bez znaczenia, bo dla tego typu konstrukcji w wielu miastach zarezerwowano oddzielny pas ruchu i można szybciej "przebić się" przez zakorkowane ulice. Jednak znacznie ważniejsza od aspektów praktycznych jest radość z jazdy. Do "setki" GX3 rozpędza się w 5,7 s, a gdyby Ameryka była krajem nieograniczonej szybkości, to na prędkościomierzu ważącego zaledwie 570 kg pojazdu mogłoby się pojawić nawet 125 mil/h (200 km/h). Dym spod tylnej opony (31,5 cm szerokości) przy ruszaniu także nie stanowi żadnego problemu. Za to na zakrętach utrata przyczepności grozi nam dopiero po przekroczeniu poprzecznego przyspieszenia 1,25 g. Jeśli jednak nie zdecydujemy się mocno dociskać gaz, 125-konny silnik ma zużywać średnio zaledwie 5,2 l/100 km. Salon w Detroit był pierwszym, "konsumenckim" testem dla GX3. Po wystawie członkowie "księżycowego" teamu byli optymistycznie nastawieni - najnowszy Volkswagen spodobał się publiczności, a tym samym uzyskał wstępne "błogosławieństwo" na produkcję seryjną - w końcu musi się znaleźć jakiś wytwórca, który odważy się zaoferować oryginalny sportowy pojazd po tym, jak inni nie zdecydowali się na ten krok. Poniżej 17 tys. dolarów w StanachNie tylko konstrukcja i wygląd GX3 są dużym zaskoczeniem. Producent przewiduje, że w Stanach Volkswagen może kosztować mniej niż 17 tys. dolarów - za pojazd, który ma zapewniać tak dużą dawkę radości z jazdy, nie jest to wygórowana cena. Oznaczałoby to, że w Europie VW mógłby kosztować ok. 14 300 euro, czyli ok. 60 tys. zł netto - nawet po doliczeniu podatków cena i tak mogłaby być bardzo atrakcyjna. Dziś wiadomo, że jeśli auto w ogóle trafi do produkcji (najwcześniej za 2 lata), będzie wytwarzane w Stanach i tylko na potrzeby rynku amerykańskiego. Naszym zdaniem jednak szefostwo VW powinno to jeszcze raz przemyśleć - nieoferowanie tak ciekawej konstrukcji na Starym Kontynencie może się okazać niewybaczalnym grzechem.