Powód? To tylko koncept, którego firma nie planuje kierować do produkcji. Przypadek Eco Racera to klasyczny "wirus" dzisiejszych czasów, którym producenci zarażają nas przy okazji wszystkich wystaw samochodowych na świecie. Gdy chcemy wyrazić swój niekłamany podziw dla jakiegoś niezwykłego auta, producenci zaczynają mętnie się tłumaczyć, że samochód miał testować nowe trendy i jego głównym zadaniem było sprawdzenie reakcji publiczności. Nie, prosimy, tylko nie to! Zwłasza Volkswagen potrzebuje przecież takiego właśnie pojazdu. Czy zawsze muszą być tylko Polo i Passat? Przecież samochód w stylu Mazdy MX-5 bardzo by się koncernowi przydał. Przecież nie musi być od razu tak egzotyczny, jak prezentowany w Tokio pojazd koncepcyjny. Eco Racer (pojazd ekologiczny i sportowy) - te dwa człony nazwy nie pasują do siebie. Ale tak jest: średnie spalanie 3,4 l/100 km, prędkość maksymalna 230 km/h. Jak to możliwe? Dzięki dieslowi. Podwójnie doładowany silnik 1.5 TDI o mocy 136 KM przy 4000 obr./min (250 Nm/1900 obr./min) w normalnym pojeździe wystarczyłby do rozwijanie prędkości ok. 200 km/h. Zasada jak w C3 Plurielu, ale trochę inaczej Dzięki nadwoziu z włókien węglowych auto waży zaledwie 850 kg, co pozwala na przyspieszanie do "setki" w 6,3 s. VW zapewnia, że nie są to zwykłe przechwałki i samochód jest w pełni gotowy do jazdy. Zawieszenie zostało zaadaptowane z Golfa, a 4-cylindrowy silnik umieszczono centralnie, tuż przed tylną osią. I właśnie to jest powodem, dla którego serce każdego fana motoryzacji zaczyna bić mocniej - takiego rozwiązania VW nie ma w żadnym seryjnym aucie (byłoby zbyt skomplikowane i drogie). Koncepcja samego nadwozia także jest niespotykana (przynajmniej w VW). Coupé, które szybko może się stać roadsterem albo nawet speedsterem, to na razie pieśń przyszłości. Coś podobnego w ofercie ma co prawda CitroĎn, ale w tym przypadku chodziło jednak o inny typ pojazdu. Tak czy inaczej pomarzyć warto, zwłaszcza gdy jest się w Tokio.