W czołówce natomiast nawet posiadanie brezentowego dachu nie wykluczało pełnego zabezpieczenia wnętrza przed niesiłowymi metodami obejścia zamków.Wielkim rozczarowaniem okazały się samochody uterenowione. Ten segment rynkowy jest przedmiotem zainteresowania grup zorganizowanych, kradnących auta na zlecenie, a nie celem przejażdżki, jak to jest w przypadku pojazdów sportowych. Świetnym przykładem jest tu Chrysler-Jeep Cherokee. Choć nasi eksperci nigdy nie mieli najmniejszych problemów z wejściem do aut tej marki, Chrysler nie czyni nic, by sytuację zmienić. A ponieważ jego strategiczny partner, Mercedes, także się nie interesuje tym aspektem bezpieczeństwa, nie zanosi się nadal na poprawę.W klasie vanów rozrzut w zakresie podejścia do zabezpieczenia antykradzieżowego był wyjątkowo wielki. Napotkaliśmy tu jedno z najlepiej zabezpieczonych aut i absolutnego słabeusza, przebijającego wszystkie dotychczasowe "dokonania" najgorzej nawet chronionych samochodów.BMW wygrało z Audi TT, i to mimo posiadania brezentowego dachu. Niesamowite, ale prawdziwe. Po pierwsze, ma kluczyki z wewnętrznym ząbkowaniem, co uniemożliwia oszukanie zamków. Ponadto uruchomienie fabrycznego alarmu oznacza aktywację "deadlocku", a więc drzwi nie dadzą się otworzyć nawet po rozerwaniu dachu.Wnętrze jest zabezpieczone tak dobrze, jak to możliwe, niemal niczego nie pozostawiono na widoku. Zarówno schowek, jak i bagażnik są zamknięte w taki sposób, że poradzi im tylko poważny łom. Nieco zbyt delikatny w działaniu jest alarm, ale nasi eksperci nie znają innego kabrioletu na świecie, który byłby lepiej chroniony - a i aut z dachem niewiele.I znów historia się powtarza: niezależnie od klasy auta można je wyposażyć w takie zabezpieczenia, by możliwe pozostały tylko dwie metody kradzieży: siłowa z dewastacją lub rabunek z napadem. Posiadanie takich samych zabezpieczeń jak Lupo czy Bora oznaczało absolutną bezużyteczność tradycyjnych narzędzi włamywaczy. Fiaskiem zakończyło się także poszukiwanie jakiegokolwiek fragmentu okablowania auta, w które można by było się wkłuć. Po teście, kiedy auto zostało rozebrane i zbadane ponownie, nasz fachowiec oznajmił: "Zresztą nawet gdybym znalazł jakiś przewód i tak bym nic nie zwalczył. Tak jak Bora, ten samochód ma zintegrowany układ elektryczny. Jest znakomity!"Najtańszy samochód w tej grupie również bezproblemowo oparł się włamywaczom przez pięć minut. Potwierdza to, jak dużą wagę przykłada japoński koncern do kwestii zabezpieczenia przeciwkradzieżowego swych produktów. Celicę wyposażono w system "deadlock", który absolutnie uniemożliwił jakiekolwiek działanie naszemu ekspertowi, który nawet zdołał już się do mechanizmów zamka dostać (listwą). Także same bębenki zamków wzbudziły uznanie, jako że ich konstrukcja wyklucza oszukanie ich za pomocą wytrychów. Niemniej nie znaleźliśmy nigdzie numeru VIN, który dałoby się odczytać w kilka sekund, a radioodtwarzacz (o kształcie pasującym tylko do tego modelu Toyoty) mógłby mieć zdejmowany panel.Jeśli się wydaje dużo pieniędzy na tak piekną zabawkę dla dużych dzieci jak kabriolet, można by przypuszczać, że jej producent zapewni bezpieczeństwo drobiazgom - zwykle dość kosztownym - jakie jej właściciel zechce pozostawić w jej wnętrzu. Niestety, Honda tak nie uważa. Samo naklejenie na szybie ostrzeżenia o systemie alarmowym w dzisiejszych czasach nie wystarcza. Brak systemu "deadlock" oznacza, że dla fachowca, który chce po cichu spenetrować schowki w kabinie S2000, cała sprawa trwać będzie zaledwie kilka sekund. Jak w naszym teście. Schowanie przycisku zdalnego otwierania bagażnika w zamykanej skrytce także nikomu nie przeszkodzi - chroni ją tylko cienka plastikowa klapka.Jeden z dwóch najdroższych samochodów całego tegorocznego testu jest żywym dowodem na to, że posiadanie wielkiego koncernu nie zawsze oznacza stosowanie we wszystkich produktach grupy tego, co najlepsze (jak np. w Volkswagenie i jego "dzieciach"). Ford jako współwłaściciel Jaguara ma do dyspozycji znakomite elementy (patrz Ford Galaxy), ale tak drogie i piękne auto jak XKR pozostawił właściwie bez ochrony. Podany powyżej wynik jest średnią z kilku prób wejścia, najkrótsza próba trwała tu mniej niż 3 sekundy!Nie pomoże "deadlock", jeśli jest tak przestarzałej konstrukcji, a we wnętrzu widać odtwarzacz DVD - więc zmieniarka musi być w bagażniku. Równie słabo chronionym.W idealnym świecie takie auto byłoby sejfem na kołach, bezpiecznym i chroniącym naszą własność. Ale w świecie prawdziwym, gdzie Mercedes oznacza dla jednych prestiż, a dla innych po prostu wyzwanie i możliwość zarobienia mnóstwa pieniędzy na kradzieży na zamówienie, CLK 430 jest równie bezbronny jak osamotnione dziecko w lesie. Nie ma "deadlocku" - nie pomoże najlepsza elektronika i "keyless-go". Co z tego, że kluczyk nie jest potrzebny do otwierania i uruchamiania auta, skoro nawet słabo wyszkolony złodziej otwiera pojazd niemal równie szybko, jak jego właściciel pilotem? Za cały komentarz niech wystarczy stwierdzenie jednego z naszych "włamywaczy": "Każdemu, kto chce kupić takiego Mercedesa albo Jaguara, powiedziałbym, żeby pomyślał jeszcze raz. Ale mam nadzieję, że chociaż jeździ się tym fajnie".Także w zeszłym roku Land Rover wytrzymał 5 minut wysiłków ekspertów z MLS. Mamy tu, co prawda, wyraźnie widoczne przyciski blokujące zamki, ale dostanie się do nich bez wybicia szyby nie jest możliwe. Nawet zresztą wówczas nic nam to nie da, jako że "deadlock" działa perfekcyjnie, odłączając klamki i przyciski od mechanizmu zamków.Niemniej fachowcy stwierdzili, że w całym tym systemie jest jakaś słabostka, której przy tak szybkim badaniu jeszcze nie sprecyzowali, jednak gwarantują, że jeśli dać im więcej czasu, obejdą zabezpieczenie. Przede wszystkim szybko trzeba przejść na kluczyki z uzębieniem wewnętrznym, bo inaczej zamki dadzą się w końcu oszukać.Kolejna rada to zastosowanie pojemnika na koło zapasowe, zamontowane na klapie bagażnika. Same śruby zabezpieczające nie wystarczają.Podobnie jak w przypadku modelu Discovery, Freelander jest świetnie zabezpieczony. Cień nadziei pojawił się w oczach eksperta, kiedy obejrzał tylne drzwi. Tam jest nie zabezpieczony przycisk blokady - ale po jego uniesieniu okazał się martwy. "Deadlock" działał bezbłędnie. Także oszukanie zamków wytrychem nie powiodło się, kolejnym fiaskiem zakończyło się wkłuwanie igły w widoczne kable - żaden nie miał nic wspólnego z centralnym zamkiem."Widzę tylko jeden sposób - oznajmił nasz ekspert - zamki. Gdybym miał czas, potrafiłbym dorobić coś, czym bym je obszedł i dobrał się do mechanizmu deadlocku. Ale tego zrobić nie mi wolno". Jak z tego wynika, problemu jeszcze nie ma, ale może się wkrótce pojawić.Japończycy potrafią, Toyota potrafi. Doskonale udowodniły nam to modele Yaris i Celica. Dlaczego więc w samochodzie kosztującym tak wielkie pieniądze, a w dodatku tak prestiżowym dla koncernu, nie zastosowano "deadlocku"? Na to pytanie odpowiedzieć mogą tylko szefowie japońskiej firmy. Kwestia jest zagadkowa, ponieważ auto jest zabezpieczone doskonale, a brak "deadlocku" wygląda jak jakieś nieporozumienie, jakby zapomniano zamontować ostatni element całości. Poza tym bowiem jest wszystko, znakomicie zabezpieczone bębenki zamków i cały mechanizm, niemal niemożliwe dojście do systemu, zabezpieczone radio, alarm. A do wejścia wystarczył kawałek drutu z wieszaka na ubrania...Fajnie byłoby mieć jakieś zabezpieczenie wnętrza w samochodzie kosztującym tak dużo pieniędzy. Ale nie tylko brak "deadlocku" jest tu problemem. We wnętrzu zawierającym wszelkie możliwe elektroniczne przyjemności, a pewnie i sporo wartościowych drobiazgów właściciela i pasażerów, nie tylko nie ma zamykanego na kluczyk schowka. O wiele gorsze okazało się co innego: jeden bardzo istotny błąd konstrukcyjny sprawił, że nie tylko otwarcie zamków Jeepa jest błahostką - nasi eksperci zauważyli, że przy dużej dozie doświadczenia i delikatności są w stanie otworzyć auto i wejść do jego kabiny, nie budząc alarmu! No cóż, to już jest przerażające. Chrysler z pewnością mógłby lepiej.Akurat nasi dwaj eksperci w niedawnej przeszłości bywali zatrudniani przez Hondę w celu konsultacji dotyczących zabezpieczenia aut - i spodziewali się, że przynajmniej jedna z ich sugestii znajdzie zastosowanie w tym terenowo-rekreacyjnym samochodzie. Niestety, nie ma tu ani "deadlocku", ani jakichkolwiek innych systemów uniemożliwiających okradzenie auta lub zabranie go w całości. Poza naklejką z napisem "Immobiliser", oczywiście. Tylko zamki są dość skomplikowane, ale fachowiec nie będzie nigdy próbował oszukać zamka, jeśli cały samochód sam się otwiera na pierwsze jego wezwanie. Po raz kolejny Honda dostaje więc od nas żółtą kartkę. Tak nie wolno - za drogie i za dobre są auta tej marki.Galaxy bez najmniejszych wątpliwości jest zwycięzcą testu w klasie vanów. Dziwi to na tle innych "osiągnięć" Forda w tym teście - ale wytłumaczeniem tego zaskoczenia zajęli się natychmiast nasi eksperci: "Galaxy to jeden z trzech samochodów wytworzonych w koprodukcji z Volkswagenem, który dostarcza system zabezpieczenń zarówno do Sharana, jak Seata Alhambry i Forda Galaxy". No tak, wszystko jasne. Gorzej, że firma Market Lock&Safe ma sygnały, iż świat przestępczy jest na najlepszej drodze do złamania zabezpieczeń VW. Na razie jednak - podobnie jak w numerze drugim tej części porównania, w Zafirze - jedyną metoda bezinwazyjnej penetracji kabiny jest dorobienie kluczyków.Zafira okazała się najlepiej zabezpieczonym samochodem, przegrała z Fordem Galaxy na punkty tylko przez brak zamka w drzwiczkach schowka. A akurat w tym aucie przytrafił się nam kłopot tak typowy w życiu codziennym - zatrzasnęliśmy kluczyki w aucie. Aż godzinę zabrało naszym ekspertom wejście do samochodu i odzyskanie kluczyków - jeden z nich musiał dorobić klucz. Ale na koniec to właśnie jego wyczyn był najbardziej imponujący, jako że wykonał duplikat - wytrych bez oryginału, a w dodatku ten zastępczy klucz zadziałał prawidłowo od pierwszego podejścia. A więc można? Tak, ale nie zapominajmy, kto dla nas pracował. Nie sądzimy, by włamywacze mieli zawsze na podorędziu tej klasy eksperta.Jeden z największych bestsellerów francuskiego koncernu okazał się dziwaczną mieszaniną doskonałych i beznadziejnych pomysłów. Bardzo dobrym jest funkcjonalne rozdzielenie radioodtwarzacza, beznadziejnym zaś zlekceważenie takich elementów jak "deadlock" czy zamek w drzwiczkach schowka. Reklamowane przez Renault zamki okazały się łatwizną dla włamywacza z wytrychem, ale i bez wytrycha nasi fachowcy wchodzili do Scénica na każde żądanie i z każdej strony. Jedna z ich sugestii - poza oczywiście zastosowaniem blokady "deadlock" - to użycie ciaśniej przylegających uszczelek drzwiowych. Inna to "uszczelnienie" bębenków zamków drzwiowych. Inaczej równie dobrze można Scénica w ogóle nie zamykać.Od zeszłego roku Voyager został wyraźnie zabezpieczony lepiej (rok temu czas wejścia był krótszy od 10 s). Ale wciąż jest to bardzo słaby wynik jak na tak drogie auto, tym bardziej że w jego ogromnym wnętrzu każdy złodziej spodziewa się znaleźć wiele interesujących go "fantów". I pewnie nigdy się nie myli. Voyager jest kolejną ofiarą lekceważenia przez producenta realiów życia - tym dziwniejsze to, że przecież w Stanach Zjednoczonych, ojczyźnie tego wielkiego vana, okradanie samochodów jest jedną z największych plag. Nie pomoże widoczny VIN, nie pomogą śruby zabezpieczające koła, jeśli brak zamka w schowku, a wejście do auta możliwe jest za pomocą tych samych wypróbowanych narzędzi co rok i dwa lata temu.Poziom zabezpieczenia Citroena Berlingo jest tak żenująco niski, że równie dobrze można w ogóle sobie darować nawet montowanie w nim zamków. Dziwne to, tym bardziej że zarówno Xsara, jak i Évasion należą do samochodów najlepiej chronionych przed włamaniami. Nie jest dobrze, jeśli jedyną przeszkodą na drodze złodzieja są same zamki - i sławne citroenowskie klucze czworograniaste. Bo i co nam po nich, jeśli dojście do doskonale widocznych i łatwych do złapania blokad wewnątrz ułatwiają mięciutkie uszczelki. Fakt, że początek był obiecujący - ukształtowanie drzwi zmyliło ekspertów do tego stopnia, że aż 7 sekund zajęły im działania, na które za drugim podejściem potrzebowali już tylko półtorej sekundy...A oto i najgorszy przykład lekceważenia klientów, ich własności i realiów życia: Fiat Multipla. Już model Punto uznaliśmy za żenujący pod względem ochrony przeciwwłamaniowej - ale Multipla przebija go o kilkadziesiąt długości. System "deadlock" Fiata jest chyba tylko na papierze, bo żaden z nas nie zdołał podczas tego testu otworzyć Multipli fabrycznymi kluczykami tak szybko, jak nasi eksperci metodami nielegalnymi. Co gorsza, wyglądało to tak porażająco łatwo, że tę samą próbę (włamania) wykonali po kolei wszyscy dziennikarze obsługujący test - i wszyscy weszli do środka Fiata z niewiele mniejszą szybkością od fachowców z MLS! Czy również Fiat uzna tę kompromitację za wstrząsającą?Najlepsze i najgorszePowiedzmy to sobie wyraźnie: producenci samochodów nie traktują zabezpieczenia przeciwwłamaniowego swych aut wystarczająco poważnie. Dowodem na to są kompromitująco słabe wyniki testu samochodów.Pocieszający jest fakt, że wśród pięćdziesięciu zbadanych pojazdów najróżniejszych klas i segmentów aż 21 przetrzymało wysiłki ekspertów z firmy Market Lock&Safe. Ale przerażające jest, że w tej pięćdziesiątce aż 27 nie przetrwało nawet 45 sekund. Wśród aż szesnastu samochodów, które opierały się krócej niż 10 sekund, znajdziemy dwa spośród najdroższych w całym teście (Jaguar XKR, kosztujący w Polsce ponad 410 tys. zł i Mercedes CLK 430 za ponad 300 tys. zł). Nie potrafimy zrozumieć, jak firmy o tak wielkiej renomie - i tak horrendalnych wymaganiach finansowych wobec swych klientów - mają odwagę podstawiać nabywcy samochody, do których wejście zajmuje byle złodziejowi mniej czasu niż zapalenie papierosa na wietrze.Bardzo ciekawie brzmi na tym tle komentarz jednego z ekspertów: - Od trzech lat prasa zajmuje się tym problemem. My robimy to już od lat 25. Nam nasuwa się zawsze ten sam wniosek: ci, którzy są słabi w tej dziedzinie, nadal nic nie robią. Ci, którzy są i tak dobrzy, po naszych testach stają się błyskawicznie o wiele lepsi. Niestety, nie umiemy wytłumaczyć tej regularności". Nic dodać, nic ująć. Choć... coś by się jeszcze dało powiedzieć. Na przykład zapytać niektórych wytwórców samochodowych, dlaczego niektóre ich produkty są w absolutnej czołówce, a inne ledwie unikają końca listy?Ciekawe byłoby się dowiedzieć czegoś na ten temat od Opla (skąd tak wielka różnica między Vectrą a Astrą i Zafirą?) albo Toyoty (ten sam problem, różnica między Yarisem i Celicą a Land Cruiserem).Ciekawe byłoby też spojrzeć w oczy szefom koncernu Daimler-Chrysler i zapytać "O co chodzi"? Podobnie ma się rzecz z Jaguarem. Przecież wszyscy oni żądają za swoje auta pieniędzy nie do objęcia umysłem dla większości zjadaczy chleba.Na koniec głęboki ukłon w stronę VW i BMW. Te firmy rzeczywiście szanują klientów.
Wielkie włamania
W trakcie badania samochodów klasy sportowej ponownie produkty Grupy VW i koncernu BMW zdominowały porównanie. Przerażające okazało się, że dwa najdroższe auta w całym teście poddawały się włamywaczom właściwie z marszu.