Prawie każdemu, kto nigdy nie siedział w kabinie ciężarówki, wydaje się, że kierowcy TIR-ów mają nieograniczone pole widzenia. Przecież z tak dużej wysokości, przy takiej liczbie lusterek widać znacznie więcej niż z wnętrza auta osobowego – myślą zarówno kierowcy z dużym stażem, jak i dopiero co odbierający upragnione „prawko”. Niestety, to tylko część prawdy. Mała część...
Dzięki wysokiej pozycji kierowcy z kabiny ciężarówki rzeczywiście widać znacznie więcej, ale tylko na trasie, poza miastem. Ułatwia to np. wyprzedzanie. Zestawem ciągnik plus naczepa o długości dochodzącej nawet do 19 m i ograniczonej do 90 km/h prędkości maksymalnej nie należy to wcale do prostych manewrów.
Sytuacja komplikuje się, kiedy 40-tonowa ciężarówka z naczepą wjeżdża do zatłoczonego miasta. Oczywiście, tu należałoby zrobić przerwę na wykład o tym, że tego typu pojazdy powinny być rozładowywane w centrach dystrybucyjnych na obrzeżach wielkich aglomeracji, a dalej towar powinien być przewożony znacznie mniejszymi pojazdami, ale bądźmy szczerzy: jeszcze długo tak nie będzie.
Poza tym wiele dróg tranzytowych w Polsce wciąż przecina centra wcale niemałych miast, więc na ich wyłączenie z ruchu dla TIR-ów nie ma co liczyć.
Liczba przewozów drogowych rośnie i będzie dalej rosła. Główny powód to jak zwykle pieniądze, a TIR-y pod tym względem wygrywają np. z koleją. Samochodem, nawet dużym, można wjechać prawie wszędzie, a załadowaną np. w Lizbonie naczepę można rozładować dopiero w docelowym magazynie w Warszawie. Bez zbędnych kosztów związanych ze zmianą środka transportu, z przeładunkiem itd. Wiele zakładów przemysłowych opiera swoją produkcję na systemie „just in time” – elementy i materiały potrzebne do bieżącej produkcji trafiają do fabryki dokładnie w momencie, kiedy mają być wykorzystane (dzięki temu oszczędza się na kosztach magazynowania), a wytwarzane w nich towary mogą być przez to tańsze. Czy nam się to podoba czy nie, cała gospodarka opiera się na 40-tonowych kolosach, z którymi musimy nauczyć się wspólnie żyć na drodze. Im szybciej, tym lepiej.
Niestety, nikt nie prowadzi w Polsce statystyk kolizji drogowych, ale jeśli przyjąć, że proporcje uczestnictwa w nich kierowców osobówek i ciężarówek są podobne jak przy wypadkach, to sytuacja jest jednoznaczna: według policyjnych raportów truckerzy tylko w niewielkim stopniu odpowiadają za wypadki, w których uczestniczą.
W 2008 roku z ich winy doszło do zaledwie 942 wypadków. Skąd więc ogólnospołeczne przeświadczenie, że TIR-y są odpowiedzialne za całe zło na polskich drogach? Odpowiedź jest bardzo prosta: wypadki z 40-tonowymi kolosami są spektakularne i, co za tym idzie, szeroko komentowane w mediach. Oczywiście, kierowcy ciężkich pojazdów nie są bez winy, ale prawda jest niestety bolesna: większość zdarzeń na drodze powodują prowadzący auta osobowe.
Najczęstszym powodem kolizji z ciężarówkami, zwłaszcza w ruchu miejskim i na drogach wielopasmowych za miastami, jest właśnie nieświadomość tego, co widzi ze swojego fotela kierowca TIR-a. O ile widoczność z lewej strony jest rzeczywiście niemalże nieograniczona, o tyle z prawej jest już znacznie gorzej. Tak zwane martwe pola lusterek (czyli niewidoczny w nich obszar z tyłu lub z boku pojazdu), które w przypadku samochodów osobowych nie są zbyt dokuczliwe, przy ciężarówkach stanowią bardzo poważny problem.
Problem to starsze pojazdy - Konstruktorzy starają się mu zapobiec, stosując lusterka o coraz większym polu widzenia, ale kierowcy osobówek powinni wiedzieć, że nie wszystkie pojazdy są w taki zestaw wyposażone. Lusterko w górnym prawym rogu przedniej szyby ciągnika siodłowego zapobiegłoby wielu kolizjom, w tym najczęstszej, gdy niewidoczne dla kierowcy TIR-a auto osobowe wjeżdża na jego pas ruchu z prawej strony. Ciężarówki zarejestrowane przed 2008 rokiem takiego lusterka mieć jeszcze nie muszą, bo choć UE nakłada na przewoźników taki obowiązek, to wciąż jeszcze brakuje w Polsce przepisów wykonawczych.
Co więc mogą zrobić kierowcy aut osobowych? Przede wszystkim powinni myśleć i być świadomymi istnienia martwych pól w lusterkach ciężarówek. A przy okazji uwaga: wystarczyłoby na kursie prawa jazdy pokazać przyszłym kierowcom, co widać z kabiny TIR-a – proste rozwiązanie, które zooszczędziłoby wielu nerwów i pieniędzy wydanych na naprawę auta po kolizji z 40-tonową ciężarówką.
Zmieniasz pas? Lepiej uważaj! Al. Prymasa Tysiąclecia w Warszawie, która stanowi fragment trasy tranzytowej wschód-zachód. Trzy pasy ruchu w każdym kierunku. Ciągnik siodłowy z naczepą toczy się w korku lewym pasem. Prawą stroną mija go auto osobowe i próbuje wjechać na jego pas. Niestety, szofer z kabiny TIR-a nie ma możliwości widzieć niskiej osobówki, której kierowca nie jest świadomy, że będąc tuż przed kabiną, jest w ogóle niewidoczny dla truckera. Dochodzi do kolizji. Ponieważ to osobówka zmieniała pas, wina leży po stronie jej kierowcy i na nic nie zdadzą się krzyki w stronę kierowcy TIR-a: „Pan to zrobił specjalnie!”. Jeśli już popełniłeś taki błąd, nie wzywaj policji – dostaniesz jeszcze mandat!
Zajechałeś drogę? Masz pecha! - Samochody ciężarowe mają zupełnie inną dynamikę niż osobówki – warto o tym wiedzieć, gdy nagle wjeżdża się przed 40-tonowy zestaw i ostro hamuje. Zanim wjedziesz przed TIR-a, pomyśl, czy także on będzie miał dostateczną ilość miejsca, by wyhamować. „Praw fizyki pan nie zmienisz...” – pojazd o takiej masie nie zatrzyma się w miejscu choćby dlatego, że nie każdy ładunek „na pace” zniesie to bez uszkodzeń. Droga hamowania 40-tonowej ciężarówki ze 100 km/h może wynieść nawet ponad 120 m!
Czy zauważyliście, że większość miejskich kolizji osobówek z dużymi ciężarówkami polega na tym, że TIR najeżdża na samochód osobowy swą prawą, przednią częścią, a prawie nigdy lewą? To dlatego, że – jak widać na obrazku – kierowca wysokiej ciężarówki nie widzi przedmiotów, które podjeżdżają pod jego prawe, przednie koło.
Warto też wiedzieć, że na suchej, równej nawierzchni nowoczesny ciągnik siodłowy z naczepą (zestaw ważący 40 ton), hamując z prędkości 50 km/h, zatrzyma się po przejechaniu ok. 40 m. Nowoczesne auto osobowe potrzebuje mniej na wyhamowanie z dwukrotnie większej prędkości! Jeśli ciężarówka będzie jechała 70 km/h, to droga hamowania wyniesie 65 m, przy 90 km/h już prawie 98 m, nie licząc czasu, jaki potrzebny jest kierowcy na reakcję. Wystarczy jednak, że nawierzchnia będzie mokra, a droga hamowania znacząco się wydłuży. A ile będzie hamował w czasie deszczu kilkuletni pojazd z podniszczonymi oponami, którego kierowca ma za sobą 7 godzin jazdy?
Wyjazd z bocznej ulicy - Korek. Do ulicy głównej z trzema pasami ruchu dochodzi podporządkowana. Stojąca na skrzyżowaniu ciężarówka zostawiła trochę miejsca, by widzieć światła stop auta przed nią. Tuż przed jej kabinę z boku wjeżdża niewidoczne dla truckera auto osobowe i kieruje się od razu na środkowy pas. TIR rusza. Efekt? Znamy przypadki, gdy osobówka była pchana przez TIR-a kilkanaście metrów! Także w tym przypadku winę ponosi mniejszy uczestnik ruchu – wyjechał przecież z ulicy podporządkowanej!
Rowerzysta i pieszy to najcięższe przypadki - Jeśli w martwym polu lusterek „schowa” się auto osobowe, to poza pogiętymi blachami i sporą dawką strachu dla jego kierowcy nic się więcej nie dzieje – ubezpieczyciel pokrywa szkody i sprawa jest zamknięta. Znacznie gorzej, jeśli w obszarze niewidocznym dla kierowcy ciężarówki znajdzie się pieszy lub rowerzysta. Nawet niewielkie uderzenie 40-tonowego zestawu w ważącego 80 kg rowerzystę spowoduje jego upadek na jezdnię. A gdy dostanie się pod koło... Jeśli widzisz manewrującego TIR-a, trzymaj się od niego z daleka!
Parkowanie na łuku/wjeździe do posesji - „Przecież tu zostało dużo miejsca, jak to się mogło stać?”. Dla samochodów osobowych lub małych dostawczaków owszem, ale dla dużej ciężarówki? Zestaw ciągnik plus naczepa może mieć prawie 19 m długości, więc manewrowanie nim wymaga przestrzeni. Pamiętajmy o tym, parkując nasz pojazd blisko wjazdów na posesje, względnie na łukach ulic, po których mogą poruszać się pojazdy ciężarowe. Porysowany bok auta to wydatek przynajmniej kilku tysięcy złotych. Pół biedy, jeśli sprawca jest znany, wtedy szkodę pokryje jego ubezpieczyciel, ale nie łudźmy się – przy tego typu szkodach to bardzo rzadki przypadek. Znacznie częściej działa zasada „Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał” i rachunek od lakiernika musimy zapłacić sami. Jeśli natomiast na miejscu zdarzenia pojawi się policja, to co prawda uzna winę kierowcy auta ciężarowego, ale nam może wręczyć mandat za złe parkowanie (jeśli np. nasz samochód blokował częściowo wjazd na posesję).
Trzymaj się z dala od manewrującego TIR-a! - To dość rzadki przypadek, ale może się zdarzyć – wjeżdżasz na plac, gdzie parkują ciężarówki, i podjeżdżasz zbyt blisko tyłu naczepy. Nagle okazuje się, że kierowca TIR-a rozpoczyna manewrowanie od cofania. W myśl przepisów, jeśli nie ma pewności, czy manewr można wykonać bezpiecznie, powinien postarać się o pomoc osób trzecich – ktoś powinien po prostu sprawdzić, czy cofający pojazd nie wyrządzi komuś szkody.
Niestety, to tylko teoria. Czy widziałeś kiedyś, by manewrujący np. na parkingu przy stacji benzynowej samochód ciężarowy był pilotowany przez kogoś z zewnątrz? W tym przypadku na nic zdadzą się najlepsze nawet lusterka (pomocne są natomiast wchodzące do użytku kamery pokazujące obraz zza ciężarówki). Parkując swoje auto w towarzystwie dużych TIR-ów, staraj się przewidywać, jak będą się one poruszały na placu i czy przypadkiem twój pojazd nie znajdzie się na ich drodze. Warto się nad tym zastanowić, zanim po powrocie do naszego samochodu spotka nas niemiła niespodzianka.