Miał uszczknąć trochę z sukcesów Calibry. Niepowodzenie misji przyspieszyło prace nad nowym modelem i w 1992 roku pojawił się Ford Probe II. A gdzie chrom? Nadwozie nie kojarzy się z konstrukcjami, do których przyzwyczaiła Ameryka. Opływowe, proste linie, cieniutkie słupki dachowe, otwierane reflektory to typowe cechy stylizacji japońskiej. Na próżno doszukiwać się potężnych zderzaków, agresywnych spoilerów czy chromowanych listew. Amerykańska szkoła ma jednak tyluż zwolenników co i przeciwników, a neutralne Probe zyskuje więcej głosów pochwalnych.
Na zatłoczonych ulicach Ford Probe prędzej znajdzie dla siebie miejsce. Nie znaczy to, że Ford jest autem małym. Znaczna szerokość i długie drzwi utrudniają parkowanie w ciasnych lukach. Wspaniała widoczność pozwala jednak na uniknięcie uszkodzeń drogich części poszycia. Gorzej ma się sprawa z podjazdami pod wysokie krawężniki. Nieuwaga kończy się zadarciem zderzaka lub zniekształceniem felg. Obręcze 17-calowe nie nadają się do eksploatacji na polskich nawierzchniach. Większość egzemplarzy to bezwypadkowe auta z USA. Pojawiają się też wersje europejskie, ale wśród nich dominują pojazdy po wypadkach.
Ford Probe czyli luz blues w środku
Niewiele aut coupé może pochwalić się tak dużą ilością miejsca dla pasażerów przednich siedzeń. Nawet osoby o wzroście powyżej 190 cm znajdą sobie dogodną, półleżącą pozycję. Nie można narzekać na trzymanie boczne, ale najlepiej pod tym względem mają pasażerowie tylnej kanapy. Podróżują w takim ścisku, że nie mają możliwości ruchu. Wskaźniki i przełączniki znajdują się tam gdzie powinny. Ich stylistyka i jakość wykończenia nie odbiegają znacząco od innych aut o dalekowschodnim rodowodzie. Urządzenia zwiększające wygodę (klimatyzacja, elektryczne sterowanie szyb, ogrzewanie lusterek czy pneumatyczna regulacja siedzisk) są mało awaryjne. Na poprzecznych nierównościach nie pojawiają się także żadne skrzypienia. Zaskakująco pojemny jest bagażnik. Wielkością mógłby zawstydzić wiele kompaktów, a regularny kształt i możliwość złożenia oparcia tylnej kanapy tylko podnoszą tę ocenę.
Ford Probe 2.0 nie dysponuje olbrzymią mocą, zaskakuje za to elastycznością
Silnik zapożyczony z Mazdy 626 przedkłada kulturę pracy nad zabójcze osiągi, chociaż przyspieszenia na każdym z biegów są wystarczające. Pomaga w tym krótkie zestopniowanie przełożeń i precyzyjna praca skrzyni, co w autach przednionapędowych nie jest regułą. Automat, choć pracuje miękko i cicho, czyni auto ospałym, dlatego należy go odradzić kierowcom posiadającym sportową żyłkę. Niska usterkowość jednostki napędowej jest legendarna. Mazdy znajdują się na liście najmniej awaryjnych pojazdów i z powodzeniem wytrzymują długie przebiegi.
W Fordzie Probe elementem stosunkowo często sprawiającym problemy jest przepływomierz powietrza
Uszkodzenie objawia się całkowitym brakiem mocy na niskich obrotach i jej gwałtownym wzrostem w wyższym zakresie. Powszechniejsze są uszkodzenia układu przeniesienia napędu. Wykorzystywanie osiągów kończy się zerwaniem przegubów. Mogą się także pojawić trudności z przełączaniem biegów. W normalnej eksploatacji defekty na ogół nie występują. Największą zaletą Forda Probe jest zawieszenie. Pod względem przyczepności i łatwości prowadzenia podczas ekstremalnych manewrów dorównuje najlepszym konstrukcjom. Przesunięcie środka masy w stronę przedniej osi powoduje lekką podsterowność, ale jednocześnie sprawia, że od kierowcy nie są wymagane szczególne umiejętności. Układ kierowniczy ze wspomaganiem daje fantastyczne wyczucie drogi.
Wersja dwulitrowa Forda Probe jest zestrojona bardziej komfortowo niż V6 GT
W efekcie na poprzecznych nierównościach auto nie podskakuje, tylko sprężyście wytłumia dziury. Jednocześnie nie traci nic ze stabilności. Stan nawierzchni niekorzystnie odbija się na trwałości zawieszenia. Powodów do narzekań nie dają także zwykłe koszty użytkowania. Zużycie paliwa rzadko przekracza 11 litrów, stawki ubezpieczeniowe nie są wyższe niż dla przeciętnego auta, a usterki należą do rzadkości. Jednak jeśli już do nich dojdzie, czar z posiadania samochodu pryska. Wizyta w autoryzowanej stacji Forda kończy się odmową przyjęcia do naprawy.
Pomimo że część aut dysponuje europejską gwarancją, mechanicy oficjalnych serwisów nie chcą tknąć "amerykanina"
Ratunku należy szukać w nielicznych stacjach specjalizujących się w naprawie aut zza oceanu, bądź serwisach Mazdy. Czas oczekiwania na oryginalne podzespoły sięga kilku tygodni, a rozliczenie takiej usługi wiąże się z olbrzymimi kosztami. Warto zainteresować się zamiennikami, które często nie odbiegają jakością od części Forda. Jeszcze taniej można nabyć podzespoły z rozbitków. Jednak koszty naprawy Forda Probe na ogół liczone są w tysiącach złotych. Przyjemność kosztuje...