Cóż, jest tak zapewne dlatego, że w XXI w. auta produkuje się według receptury: jak najwięcej skomplikowanej elektroniki jak najmniejszym kosztem. Niestety, tak właśnie postępuje Volkswagen – regularność, z jaką auta z Wolfsburga lądują na końcowych lokatach naszego rankingu, groteskowo wręcz kontrastuje z doskonałymi wynikami sprzedaży koncernu w Europie.
Chcesz zobaczyć Volkswagena na czele? Musisz odwrócić naszą tabelę! Ostatnie miejsce dla Tourana, przedostatnie dla Polo.Nie powinno zatem dziwić, że Tiguan rozpoczynał test na dystansie 100 tys. km obciążony nieufnością i bagażem rozczarowań, jakich przysporzyli nam jego „bracia”. Jak na ironię wizerunek marki miało poprawić auto, które projektowano przy wykorzystaniu najmniejszych możliwych nakładów finansowych.
Żeby produkcja kompaktowego SUV-a w ogóle była opłacalna, ówczesny szef marki VW Wolfgang Bernhard musiał – niemal dosłownie – obracać w palcach każdą śrubkę. Było warto: podniesiony Golf okazał się strzałem w dziesiątkę. Do tej pory na całym świecie sprzedano ponad 310 tys. egzemplarzy Tiguana.
Czyżby zatem kura znosząca złote jaja? Owszem – mieliśmy więc podstawy do tego, by przypuszczać, że tym razem rozczarowania nie będzie. I rzeczywiście: na koniec Tiguan wypadł doskonale, choć jego pojawienie się w redakcji początkowo nie wywołało wielkiej euforii. Pierwsze wpisy w dzienniku testowym trafnie oddają nastrój tamtych chwil: niezbyt ładny, ale dobrze wykonany czy też zupełnie pozbawiony charakteru. To prawda, nie będziemy nikomu wmawiać, że Tiguan to Johnny Depp wśród SUV-ów. Stylistyka tego auta nie jest szczególnie atrakcyjna – to po prostu zwykła miejska terenówka.
Typowy Volkswagen, który niczego nie udaje: to, co dostajesz, widzisz jak na dłoni. Tiguan jest dobrze przemyślany, poręczny i praktyczny. Przynajmniej w dużym stopniu – jeśli tylko pominiemy wysoki próg załadunku, na który od samego początku narzekali testujący.
Chcesz zapakować ciężki bagaż? Musisz mieć zdrowy kręgosłup! Słowa krytyki należą się również za roletę bagażnika. Zapewne z powodu polityki cięcia kosztów zrezygnowano z wygodnej, składanej w harmonijkę osłony na rzecz zwykłej rolety. Jeśli w podróż chcemy wybrać się z psem, pokrywa musi zostać w domu.
Poza tym wnętrze naszego „maratończyka” trzeba ocenić bardzo wysoko – to właśnie dzięki niemu podróże wzdłuż i wszerz naszego kontynentu były tak przyjemne.
Przednie fotele wyprofilowano dość… sportowo: są sprężyste, zapewniają doskonałe trzymanie boczne i nawet po przebiegu 100 tys. km nie straciły nic ze swych zalet. Tylną kanapę można przesuwać wzdłuż, zwiększając tym samym pojemność bagażnika. Możliwe jest również regulowanie nachylenia oparć. Składanie tylnych siedzeń okazuje się dziecinnie łatwe, lecz niestety, nie otrzymujemy idealnie płaskiej powierzchni ładunkowej.
Zatem w kabinie polityki cięcia kosztów nie widać. Nawet po 100 tys. km do naszych uszu nie dochodziły żadne niepokojące dźwięki, a wszystkie dywaniki i wykładziny pewnie trzymały się w mocowaniach. Materiały użyte do wykończenia wnętrza zrobiły na nas naprawdę pozytywne wrażenie. Kokpit to stary dobry znajomy z Golfa Plus, ale uwaga – odradzamy beżową tapicerkę, która elegancko wygląda tylko przez kilka pierwszych dni, a potem przybiera różne odcienie szarości.
Godny polecenia jest natomiast adaptacyjny układ jezdny DCC, szczególnie jeśli Tiguan – tak jak nasz – porusza się na 18-calowych, niskoprofilowych oponach. W wielu autach takie zawieszenie to tylko drogi i zbędny dodatek, jednak tu sprawdził się znakomicie. Komfort jazdy był na tyle wysoki, że mało który pasażer domyślił się, że Volkswagena wyposażono w „gumy” o wymiarach 235/50 R 18. Dziennik testowy potwierdza: doskonałe auto na długie podróże. Głównie dzięki układowi DCC. Jeśli natomiast nie chcemy dopłacać 3890 zł, powinniśmy zostać przy maksymalnie 17-calowych oponach – „osiemnastki” w połączeniu ze standardowym zawieszeniem niestety znacznie obniżają komfort jazdy.
Podarować można sobie również 170-konną wersję silnika 2.0 TSI. Motor w tej odmianie nie zapewnia zbyt wielu sportowych wrażeń, za to zużywa zdecydowanie za dużo paliwa. Nie trzeba nawet wykorzystywać pełnej mocy, by w baku wytworzył się wir. Z drugiej strony musimy jednak pamiętać o tym, że auto wyposażone w napęd na cztery koła i niemal wszystkie możliwe dodatki musi dużo spalić. Sytuację dodatkowo pogarsza to, że SUV Volkswagena nie należy do aut o niskim współczynniku oporu powietrza: na trasie (z pełnym obciążeniem) trudno zatem zejść poniżej 13 l/100 km. Wynik ten, w połączeniu z niewielkim, 64-litrowym bakiem, oznacza zaskakująco mały zasięg. Nam za to wcale nie było do śmiechu – szczególnie że oszczędną jazdę dodatkowo utrudniała dość krótko zestopniowana skrzynia biegów. Zdecydowanie lepszym wyborem będzie któryś z turbodiesli!
Doładowanemu benzyniakowi nie można natomiast nic zarzucić, jeśli chodzi o trwałość. Maraton zaliczył z taką swobodą, jak niejeden z nas… wieczorne wyjście do pubu. Czyli: tankowanie, jazda, tankowanie, jazda – bez żadnych kłopotów i niespodzianek. A na deser 2,5 l oleju silnikowego (0,025 l/1000 km to naprawdę dobry wynik jak na nowoczesny motor z turbodoładowaniem!). Obeszło się również bez choćby jednej ponadplanowej wizyty w ASO, a najlepszym podsumowaniem testu jest komentarz rzeczoznawcy Dekry: Silnik w idealnym stanie. Wygląda tak, jakby dopiero co został dotarty.
Reszta podzespołów (pomijając trzy przepalone żarówki) wypadła równie dobrze. Wszystkie ślady zużycia, na jakie natrafiliśmy, nie wykraczały ponad normę. Na koniec testu oznacza to ocenę celującą i piąte miejsce w rankingu naszych „maratończyków”. Mówiąc krótko – brawa dla Volkswagena. Jednak z drugiej strony nie jest to przecież wynik oszałamiający i niedostępny dla innych producentów.
W samochodzie za niemal 130 tys. zł taki rezultat powinien być naturalną koleją rzeczy! Wynik Tiguana trafnie komentuje ostatni – owszem, może nieco złośliwy – wpis w dzienniku pokładowym: teraz wreszcie Volkswageny są tak niezawodne, jak Kia cee’d.
Podsumowanie
Jakość samochodów Volkswagena w ostatnich latach znacznie się pogorszyła. Potwierdzają to nie tylko użytkownicy, lecz także mechanicy i nasze testy długodystansowe. Owszem, nie należy tego traktować globalnie. Problem raczej dotyczy niektórych modeli, a konkretnie – wersji silnikowych.
Przykład: jednostka 2.0 TDI z pierwszych lat produkcji, która borykała się z wieloma awariami. Tiguan udowodnił jednak, że z autami VW nie jest aż tak źle. Sprawdzone rozwiązania techniczne i trwały benzynowy silnik 2.0 TSI sprawiły, że niemiecki SUV pokonał 100 tys. km w świetnej formie i zajął bardzo wysoką, 5. pozycję w rankingu testów długodystansowych.