- 30 czerwca policja przeprowadziła w całym kraju działania pn. "Kaskadowy pomiar prędkości"
- Poza ogólnokrajowymi zapowiadanymi akcjami kaskadowe pomiary prędkości prowadzone są regularnie na wielu odcinkach dróg
- Choć ten sposób wykonywania kontroli znany jest od lat, to wciąż działa – setki kierowców tracą prawa jazdy, a tysiące płacą mandaty
- Jest tylko jeden pewny sposób, żeby nie dać się złapać
Choć tym razem akcja była oficjalnie zapowiedziana, to i tak funkcjonariusze wykonujący pomiary kaskadowe, nie mogli narzekać na brak zajęć. Zasada takich pomiarów jest prosta i wynika z dość oczywistej obserwacji – większość kierowców widząc kontrolę policyjną czy fotoradar odruchowo zwalnia, ale już chwilę później znów przyspieszają, uznając, że przecież minęli miejsce kontroli, więc żadna kara im już nie grozi.
Tymczasem kontrole kaskadowe polegają właśnie na tym, żeby na tym samym odcinku drogi przeprowadzać kilka pomiarów prędkości i wyłapywać tych, którzy po minięciu pierwszej kontroli poczuli się zbyt pewnie.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoKaskadowe kontrole przeprowadzane są na różne sposoby: mogą to być np. dwa (lub więcej) patrole wyposażone w ręczne mierniki prędkości, oddalone od siebie zwykle o kilkaset metrów, czasem też policjanci ustawiają się tuż za fotoradarami stacjonarnymi, albo za znakiem informującym o końcu odcinkowego pomiaru prędkości, bywa też, że po trasie, na której prowadzone są kontrole, poruszają się też dodatkowo radiowozy wyposażone w wideorejestratory.
Przy kaskadowych kontrolach "ostrzegacze" się nie sprawdzają
Skuteczność takiej formy kontroli prędkości jest tak duża nie tylko dlatego, że wykorzystuje ona złe odruchy kierowców (utrata czujności i przyspieszanie, kiedy wydaje się, że ryzyko kontroli minęło), ale też przez to, że to też sposób policji na przechytrzenie tych kierowców, którzy używają popularnych aplikacji i urządzeń ostrzegających o kontrolach prędkości i fotoradarach. Bo nawet jeśli kierowcy wyświetla się ostrzeżenie o kontroli na urządzeniu, to w momencie, kiedy przed chwilą mijał on już patrol, może mu się wydawać, że to po prostu spóźnione zgłoszenie dotyczące poprzedniej kontroli. To przecież normalne, bo wszelkie aplikacje i urządzenia, które dane o kontrolach uzyskują ze zgłoszeń kierowcy, często działają z pewnym opóźnieniem.
Kilka lat temu dosyć skutecznym sposobem unikania wpadek przy pomiarach kaskadowych było CB-radio, bo w czasie trwania takich akcji kierowcy precyzyjnie informowali się o kolejnych punktach kontroli czy o poruszających się radiowozach – teraz z takiego sprzętu korzystają już w zasadzie niemal tylko kierowcy ciężarówek, bo kierowcy aut osobowych preferują znacznie mniej uciążliwe w codziennej jeździe "ostrzegacze" w formie aplikacji, często zintegrowane z programami do nawigowania.
Jeden dzień kaskadowych pomiarów: tysiące mandatów
Jakie były efekty ostatnich ogólnokrajowych kaskadowych pomiarów prędkości? Trzeba przyznać, że działania odbywały się na dużą skalę, a wystawione mandaty liczone są w tysiącach. Poniżej przykłady z zaledwie kilku komend policji!
- W Lublinie policja skontrolowała w ten sposób 2025 kierujących, z których aż 1767 przekroczyło prędkość, a 18 kierujących straciło prawo jazdy za jazdę powyżej 50 km/h w obszarze zabudowanym.
- Śląscy policjanci, kontrolując auta kaskadowo na drogach m.in. Częstochowy, Lublińca, Zawiercia, Mysłowic i Zabrza, w ciągu jednego dnia zatrzymali aż 2605 kierowców przekraczających prędkość, spośród których 6 straciło prawa jazdy.
- W województwie Kujawsko-pomorskim, na 1509 skontrolowanych aut aż 1090 było "trafionych", a w Małopolsce na 1850 wykonanych pomiarów, aż 1200 skutkowało wystawieniem mandatów za przekroczenie prędkości, a ośmiu kierowców straciło prawa jazdy.