Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale podziwiane w Genewie 4C jest dopiero drugim dopuszczonym do normalnego ruchu drogowego autem ze stajni Alfy mającym centralnie umieszczony silnik. Pierwszym była służąca na naszych zdjęciach jako tło Alfa Tipo 33 Stradale.
Powiedzieć o 33 Stradale, że to rzadki samochód, to tak, jakbyśmy nic o nim nie powiedzieli. Między 1967 a 1969 rokiem wyprodukowano zaledwie 18 sztuk. Gdybyśmy dziś chcieli stać się posiadaczami takiego cacka, musielibyśmy wysupłać ok. 2 mln euro.
Alfa 4C także nie będzie tanim autem, choć w stosunku do swojej zacnej poprzedniczki może uchodzić za okazję. Podstawowa wersja ma kosztować blisko 45 tys. euro, czyli ok. 2,25 proc. obecnej ceny 33 Stradale. Produkcja ruszy najprawdopodobniej pod koniec przyszłego roku.
Na razie jednak istnieje tylko jeden egzemplarz 4C – widoczny na zdjęciach – i nie jest na sprzedaż. Przy ultraniskiej „trzydziestcetrójce” (zaledwie 0,99 m wysokości) 4C sprawia wrażenie dużego auta, ale już próba zajęcia miejsca za kierownicą pozbawia nas złudzeń. Procedura nie jest prosta: najpierw w czeluść pod deską rozdzielczą wkładamy prawą nogę, potem wgniatamy tyłek w wąski kubełkowy fotel, by za moment włożyć drugą nogę. Alfa mierzy 4 m długości i ma niecałe 2,4 m rozstawu osi – nie pozostaje zbyt wiele miejsca dla wyrośniętego redaktora.
Osobom o wzroście powyżej 1,85 m zajmowanie miejsc sprawi naprawdę duży kłopot. Ale styliści Alfy uspokajają: kokpit auta produkcyjnego nie będzie tak wyglądał i z pewnością wiele rzeczy zostanie dopracowanych pod kątem ergonomii. Za to deska rozdzielcza przypominająca tę z Ferrari Italii ma być tylko wyretuszowana. Same zegary wydają się żywcem zaczerpnięte z... motocykli Ducati. Niezłe referencje!
Patrząc w studiu fotograficznym na obydwa auta, nie sposób pozbyć się wrażenia, że twórcy 4C zapatrzyli się na dzieło Franca Scaglionego (spod ręki którego wyszło piękne Tipo 33). Jednak styliści z Centro Stile Alfy odrzucają teorię, jakoby mieli stworzyć kolejną interpretację retrodesignu. Nowa Alfa to auto, w którym odnajdziemy pewne „cytaty” z poprzedniczki, ale nic poza tym.
Pod maską koncepcyjnego modelu znajduje się dobrze znany doładowany motor benzynowy z bezpośrednim wtryskiem, o pojemności 1,75 l. Na razie nie wiadomo jeszcze, jaką moc będzie rozwijała jednostka w tym konkretnym przypadku, ale Włosi mówią, że na jednego konia ma przypadać ok. 4 kg masy, a więc każdy, kto myśli o 240 KM, z pewnością jest bliski prawdy.
W kwestii osiągów powinno to przełożyć się na mniej niż 5 s do „setki” i prędkość maksymalną przynajmniej 250 km/h. Nadwozie auta ma być w znacznej mierze zbudowane z ultralekkich włókien węglowych i nie powinno być cięższe niż 850 kg. Niby nieźle, tyle że 33 Stradale ważyło zaledwie 700 kg, a pod tylną klapą znajdował się motor V8 o mocy 235 KM. Ale to już całkiem inna historia...