Arrinera wygląda jak Lamborghini (nie widzę problemu, czerpiemy od najlepszych), została zaprojektowana przy użyciu programów służących do tworzenia samolotów (rewelacja), do budowy większości elementów nadwozia wykorzystano włókno węglowe (i dobrze, bo niby z czego miałby być ten samochód, z drewna?) i dorzucono podnoszone drzwi. Mniam!
Hamulce mają być ceramiczne, na wyposażeniu będzie kamera termowizyjna, a silnik ma 6,2 l pojemności, osiem cylindrów i 647 KM. A teraz cały polski naród trzyma kciuki, by Arrinera wyjechała na drogi. No, niech się uda, jesteśmy przecież spragnieni takiego auta, przyda nam się, by podbudować nasze skrzywdzone motoryzacyjne ego. Panowie, do roboty!