• Całkowita długość sieci autostrad w USA wynosi ponad 77 tys. kilometrów, co daje drugi wynik na świecie
  • Najszersza autostrada świata "Katty Freeway" znajduje się w stanie Teksas i łącznie ma 26 pasów ruchu
  • W Los Angeles na jednego mieszkańca przypada 1,8 miejsca parkingowego
  • Ogromne parkingi w miastach USA zabierają mnóstwo przestrzeni miejskiej i powodują wzrost cen mieszkań
  • W niedalekiej przyszłości może rozpocząć się proces usuwania autostrad z amerykańskich miast
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Rozwijanie sieci autostrad z zasady ma na celu usprawnienie skomunikowania regionu, a w dalszym etapie całego kraju. Tak miało być także w przypadku Stanów Zjednoczonych, gdzie chciano w skuteczniejszy sposób połączyć ze sobą tereny wiejskie z miejskimi. I to właśnie te drugie szczególnie mogły i nadal mogą odczuwać negatywne skutki tej rozbudowy. A wszystko dlatego, że w ubiegłym stuleciu nie przywiązywano szczególnej uwagi do planów urbanistycznych i puszczano nitki dróg przez centra miast.

Zobacz też: Tak zmieniły się polskie drogi przez 20 lat. Różnica jest ogromna

Kto miał interes w tej rozbudowie?

Założenia były proste - stworzenie ogromnej sieci autostrad biegnących między kolejnymi stanami miało usprawnić błyskawiczne przemieszczanie. Jak się jednak okazuje poza dobrem ogółu społeczeństwa interes w budowaniu dróg miały chociażby koncerny paliwowe i producenci samochodów, którzy pragnęli stać się poważnym graczem na rynku transportu. W teorii chcieli stworzyć nowoczesne, darmowe trasy nazywane "free roads", jednak w rzeczywistości obywatele płacili za nie w dodatkowej opłacie paliwowej. Pieniądze wracały więc tym samym do koncernów.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Interes w rozbudowie dróg miały także władze. Poza oczywistą poprawą skomunikowania całego kraju, za którą zapłacili w ogromnej mierze obywatele, drugim benefitem mogła być dla rządzących możliwość wpływania na przesiedlanie niewygodnych dla nich mieszkańców lub oddzielanie ich od reszty społeczeństwa. Do takich operacji wystarczało np. stworzenie planu budowy kolejnego węzła autostradowego w okolicach miejsca zamieszkania niechcianych osób. W dużej mierze dotyczyło to ludności afro-amerykańskiej i imigrantów. Spowodowało to wzrost przestępczości w tych regionach, który służbom trudno było opanować, a skutki tamtych działań widoczne są do dziś.

Jak planowano przebieg autostrad w Stanach Zjednoczonych?

W przeciwieństwie do krajów europejskich, gdzie autostrady budowano na terenach poza miejskich, w Stanach Zjednoczonych planowano drogi idące przez centra miast, nie zważając na możliwe konsekwencje. Uwzględniając, że średnia szerokość jednego pasa ruchu w USA wynosi około 3,7 m, łatwo da się stwierdzić, że ciągłe poszerzanie dróg wymaga ogromnej ilości terenu do zagospodarowania. Władze często kierowały się myślą, że im więcej pasów do jazdy, tym płynniejszy ruch samochodowy. Prawdopodobnie najlepszym przykładem braku dogłębnej analizy tych działań jest autostrada "Katty Freeway" w stanie Teksas, która na przestrzeni lat urosła do rozmiaru aż 26 pasów. W teorii miało być szybciej, w praktyce efekt jest zupełnie przeciwny i tworzą się tam coraz to większe korki.

Przeczytaj także: Więcej nowych "znaków" na autostradach w Polsce

Ogromne parkingi wpływają na ceny mieszkań w miastach USA

Rozbudowa kolejnych dróg w miastach przyczyniła się także do zwiększenia ilości samochodów. Te potrzebują oczywiście przestrzeni do parkowania, a do tego konieczne jest zagospodarowywanie kolejnych terenów miejskich. Obecnie w miastach USA mamy do czynienia z wielkimi "betonowymi pustyniami", na których niekiedy połowa miejsc postojowych jest pusta. Szacuje się, że w Los Angeles na jednego mieszkańca przypada 1,8 miejsca parkingowego. Ogromne tereny zajmowane przez parkingi wpływają między innymi na wzrost cen mieszkań w miastach, bo nie miejsca na budowanie nowych apartamentów.

Czy teraz drogi będą usuwane?

Dziś autostrady przebiegają przez centra ogromnej liczby największych miast USA. Ta sytuacja od dawna nie podoba się coraz większej części społeczeństwa, które ma dość nieustającego hałasu i produkowanych spalin. Należy także wspomnieć o wpływie tego zjawiska na globalne ocieplenie. Od pewnego czasu podobne stanowisko w tej sprawie zajmują także władze.

W Bostonie już w latach 90. zaczęto zmieniać trasy autostrad przebiegających przez centrum miasta, a w wielu metropoliach do łask przywracane są teraz także tramwaje, dzięki czemu zmniejszyć ma się liczba głośnych samochodów. Niedawno do senatu USA trafiła także ustawa, która oferuje miastom 10 miliardów dolarów dofinansowania na usunięcie miejskich autostrad. Być może to początek końca tych dróg w amerykańskich miastach? Na pewno jest to jakiś sposób na chociaż częściowe naprawienie błędów sprzed lat i zapobieganie możliwości pogłębiania się wielowątkowego kryzysu.