- W ostatnich tygodniach ceny tradycyjnych paliw wzrosły o kilka-kilkanaście groszy na litrze
- Znacznie bardziej jednak drożeje autogaz i to nie jest koniec podwyżek cen tego popularnego w Polsce paliwa
- Kartel OPEC+ przekłada zapowiadane zwiększenie produkcji ropy, ale to nie powinno zmienić sytuacji ogólnie dość korzystnej dla kierowców
- Użytkownicy tradycyjnych paliw nie powinni spodziewać się obniżek cen, ale i tak są w lepszej sytuacji niż kierowcy tankujący LPG
Zaledwie 10 tygodni temu – pod koniec sierpnia 2024 r. – na pylonach stacji benzynowych ceny najpopularniejszych paliw zaczynały się od cyfry 5. Kwota 5,99 zł za litr (a zdarzały się i lepsze oferty) nie była zresztą ostateczną ceną do zapłaty – kierowcy korzystali z różnych wakacyjnych zniżek obniżających koszt tankowania o nawet 40 groszy na litrze. Dziś to już wspomnienie: litr benzyny kosztuje wyraźnie powyżej 6 zł, olej napędowy jest o kilka-kilkanaście groszy droższy, a rosnące szybko hurtowe ceny tego paliwa sugerują, że podwyżki się nie skończyły.
Jednak w najgorszej sytuacji są użytkownicy samochodów zasilanych autogazem, którzy jednocześnie należą do grupy kierowców szczególnie wrażliwych na podwyżki cen paliw. Przeciwko nim zadziałała wielka polityka, a konkretnie sankcje nałożone na Rosję.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJeszcze rok temu z Rosji sprowadzaliśmy połowę importowanego autogazu
Embargo na import gazu płynnego z Rosji zostało nałożone blisko rok temu, jednak z rocznym okresem przejściowym. W pełni wejdzie ono w życie 20 grudnia 2024 r. Tymczasem jeszcze w połowie ubiegłego roku źródłem importu blisko połowy LPG do Polski była Rosja. To dla kierowców istotna informacja, ponieważ w Polsce ok. 75 proc. gazu płynnego zużywa się do zasilania samochodów. Według niektórych źródeł w naszym kraju jeździ ok. 3 mln samochodów przystosowanych do spalania LPG.
Od miesięcy udział Rosji w eksporcie LPG do Polski systematycznie jednak maleje, w miarę jak importerzy przerzucają się na inne źródła tego paliwa. Przejście na dostawców szwedzkich, norweskich i innych okazuje się dość płynne, ale jednak kosztowne.
"Na stacjach będzie widać wyższe ceny, właściwie już je widać – tłumaczy ekspert branży paliwowej dr Jakub Bogucki z portalu e-Petrol.pl. – Już teraz rosyjskiego gazu w handlu jest mniej, a nie będzie go wcale. To oczywiście nie znaczy, że cena tego paliwa wzrośnie o kilkadziesiąt groszy na litrze nagle z dnia na dzień".
Myślę jednak, że pod koniec roku będzie nieco drożej, sądzę, że cena autogazu wzrośnie jeszcze o kilka procent – do poziomu 3,20-3,30 zł za litr.
– mówi dr Bogucki i dodaje:
Pocieszające jest to, że importerzy dość dobrze przygotowują się do przejścia na autogaz pochodzący z innych źródeł niż Rosja. Firmy wynajmują i rozbudowują terminale, zabezpieczają dostawy, a zatem autogazu na stacjach nie zabraknie. Będzie drożej, ale nie zabójczo drożej. Pamiętajmy, że jeszcze dwa lata temu płaciliśmy po 3,70 zł za gaz – teraz nie dobijemy raczej do tego poziomu.
Ceny paliw. Ratuje nas słaby światowy popyt
Na dniach państwa zrzeszone w kartelu OPEC+ (Algieria, Arabia Saudyjska, Kazachstan, Kuwejt, Irak, Oman, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Rosja) miały rozpocząć zwiększanie produkcji ropy naftowej, co naturalnie powinno doprowadzić do spadu cen tego surowca. A jednak zdecydowano się odłożyć ten krok, na razie o miesiąc. Państwa wydobywające najwięcej tego surowca nie są zadowolone z obecnego poziomu cen.
To, co mimo wszystko wpływa na stabilne ceny ropy i ratuje kieszenie kierowców, to słaby światowy popyt, który jest niższy od pierwotnych założeń zwłaszcza w dużych państwach takich jak Chiny. Zdaniem Jakuba Boguskiego z e-Petrol wpływ na to zjawisko ma m.in. rewolucja technologiczna, jaka ma miejsce w tym wielkim kraju, który w coraz większym stopniu wykorzystuje w transporcie energię elektryczną. W efekcie okazuje się, że ropy na świecie wydobywa się za dużo, co trzyma jej ceny w ryzach.
Korzystnie na ceny ropy wpłynął też wybór nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale to niejedyna dobra wiadomość.
Państwa należące do OPEC+ nie mogą też w nieskończoność ograniczać wydobycia ropy, bo to powoduje napięcia. Prędzej czy później zwiększą więc wydobycie, a to może sprawić, że ceny nawet spadną. To nie znaczy jednak, że należy spodziewać się dużych obniżek na polskich stacjach paliw.
Prognoza cen paliw na przełom roku
Zdaniem eksperta prawdopodobne jest, że na koniec roku czeka nas stabilizacja cen paliw.
Stabilizacja cen paliw na koniec roku na poziomie nieco ponad 6 zł za litr benzyny jest bardzo realna. W przypadku oleju napędowego będzie to nieco więcej – można przewidywać przedział 6,15-6,25 zł za litr.
W Europie Polska jest tanim krajem paliwowym
Jeśli chodzi o olej napędowy, to nieco taniej niż w Polsce zatankujemy to paliwo w Czechach i na Litwie – w innych krajach naszego regionu ceny są zbliżone do naszych. W zachodniej Europie ceny ON na stacjach są znacząco wyższe.
Podobnie, według cotygodniowego zestawienia przygotowywanego przez Komisję Europejską – przedstawia się sytuacja w odniesieniu do cen benzyny. W przypadku tego paliwa jedynym tańszym krajem w naszym sąsiedztwie jest Litwa.
To może i marne pocieszenie, ale pocieszenie. I jednocześnie sygnał, że na cud w postaci wyraźnych obniżek cen paliw na stacjach lepiej nie liczyć.