Chevrolet miał blisko trzykrotną przewagę nad Citroenem. Polskich Fiatów i czechosłowackich Tatr było cztery razy mniej, a Renault aż dziewięć razy mniej. W 1939 roku na zakup samochodu amerykańskiej marki zdecydowała się blisko połowa klientów. Chevrolet odniósł sukces mimo kilkuletniej hibernacji - na przełomie lat 20. i 30. XX wieku potężna zapaść gospodarcza doprowadziła do niemal całkowitego zatrzymania sprzedaży aut. Ponadto rząd wprowadził wysokie cła, aby chronić Polskiego Fiata przed konkurencją.

Dopiero 1935 rok przyniósł poważne zmiany w rządowej polityce - liczba produkowanych Polskich Fiatów nie była w stanie zaspokoić potrzeb rynku. Wówczas Polska była jednym z najmniej zmotoryzowanych państw Europy. Ten stan rzeczy miało zmienić powołanie prywatnych montowni, które w uzgodnionym z rządem harmonogramie przeszłyby na całkowicie krajową produkcję. Takie podejście zapewniało powstanie krajowych fabryk samochodów na czym zależało wojsku, natomiast rynek miał bogatszy wybór. Wiceminister komunikacji Julian Piasecki przekonał do tego planu marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego.

Pierwszym koncesjonariuszem został duży, prywatny koncern metalurgiczny Warszawskie Towarzystwo Przemysłowe Zakładów Mechanicznych Lilpop, Rau, Loewenstein S.A., mieszczących się na warszawskiej Woli. Lilpop był jedną z firm, które budowały wagony dla PKP. Powodu kryzysu państwowy odbiorca jednak radykalnie zmniejszył zamówienia. Koncesja samochodowa miała być rekompensatą za poniesione przez spółkę straty. 23 czerwca 1936 roku spółka LRL otrzymała licencję od General Motor, a jednym z warunków umowy był zapis o konieczności opanowania przynajmniej 40 proc. rynku. Nowy dział fabryki otrzymał nazwę Koncesjonowana Wytwórnia Samochodów Lilpop, Rau, Loewenstein S.A. Montownia ruszyła z początkiem 1937 roku i mieściła się w halach, które służyły do produkcji wagonów kolejowych. Obliczona była na montaż osiemnastu aut dziennie, czyli czterech tysięcy w skali roku.

W 1937 roku importer sprzedał 3 700 samochodów marek Chevrolet, Opel i Buick, w kolejnym 4 680, natomiast w 1939 roku planował znaleźć chętnych na 5 400 samochodów. Tym samym markom należącym do koncernu General Motors. Dobre wyniki sprzedaży auta zawdzięczały nowoczesnej konstrukcji oraz przystępnej cenie - podstawowa wersja Chevroleta Master została ustalona na 7 640 zł. Trzeba podkreślić, że uzgodnione z rządem plany LRL wychodziły daleko poza montaż. W zamierzeniach, do których realizacji przystąpiono niezwłocznie, było rozpoczęcie produkcji licencyjnej ciężarowego Chevroleta 157. Lilpop miał cztery lata na znalezienie krajowych dostawców części. Do wybuchu wojny zamówienia zostały rozdzielone pomiędzy polskie fabryki. Wszystkie części były metryczne, co przekreślało możliwość stosowania amerykańskich zamienników. Równolegle LRL rozpoczęło przygotowania do produkcji silników.

Na początku 1937 roku zakłady Lilpop, Rau, Loewenstein zakupiły na obszarze Centralnego Okręgu Przemysłowego w Lublinie teren pod budowę fabryki. Jesienią 1938 roku gotowe były fundamenty pod hale. Zarząd Lilpopa planował na przełomie 1939 i 1940 roku uruchomienie produkcji silników, które miały pasować również do modeli osobowych. Moce produkcyjne zakładu pozwalały na produkcję 10 tysięcy silników rocznie. Co ważne, nawet przy takim wyniku fabryka wciąż posiadałaby sporą rezerwę mocy, na wypadek gdyby zapotrzebowanie rynku okazało się większe od planowanego. Początkowo dyrekcja przewidywała pracę na jednej zmianie. Uruchomienie drugiej zmiany zwiększyłoby wydajność fabryki o 50-80 proc. Ciekawostką jest fakt, że po wojnie w tych pomieszczeniach powstawały Żuki i Lubliny.

Zgodnie z warunkami koncesji Lilpop rozbudował także sieć obsługi Chevroleta. Przykładem wzorowego dealera był Auto-Service - J. Łepkowski spółka komandytowa, która tuż przed wojną zatrudniała 140 osób. Lilpop na masową skalę kształcił również mechaników. Do wybuchu wojny kursy ukończyło dwustu monterów. Przed wojną firmie udało się oddać do użytku nowoczesny serwis przy zbiegu ulic Towarowej i Przyokopowej. W tym obiekcie były sprzedawane Chevrolety także na początku tej dekady. To jedyny taki przypadek w Polsce.