- Chińscy producenci samochodów szybko zdobywają europejski rynek, ale nie oznacza to, że chińskie auta są pozbawione problemów technicznych
- Firmy z Państwa Środka często naprawiają usterki podczas rutynowych wizyt serwisowych, dzięki czemu unikają rozgłosu
- Unijne przepisy wymagają zgłaszania usterek zagrażających bezpieczeństwu, ale nawet ten wymóg można legalnie "obejść"
Zgodnie z unijnym rozporządzeniem UE 2018/858, każdy producent, który wykryje usterkę zagrażającą bezpieczeństwu, zdrowiu lub środowisku, ma obowiązek poinformować odpowiednie organy i rozpocząć działania naprawcze – często w formie wycofania produktu z rynku. W praktyce jednak wiele zależy od samego producenta. To on musi zidentyfikować problem i zdecydować, czy jest on wystarczająco poważny, by podjąć oficjalne kroki. Brak ujednoliconego systemu monitorowania przez władze europejskie dodatkowo utrudnia skuteczne wykrywanie usterek, zwłaszcza w przypadku małych lub nowych marek.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoChińscy producenci usuwają usterki po cichu, często zgodnie z prawem
Przykład? BYD Seal w Skandynawii. Właściciele tego modelu zgłaszali, że napęd na wszystkie koła (AWD) nie działał, co w praktyce oznaczało, że pojazd funkcjonował wyłącznie z napędem na tylną oś. Efekt? Problemy z pokonywaniem nawet łagodnych, ośnieżonych wzniesień. Producent naprawił problem za pomocą aktualizacji oprogramowania, ale obyło się bez oficjalnego wycofania modelu z rynku. Dla porównania, w podobnych sytuacjach inni producenci często uruchamiają szeroko zakrojone kampanie serwisowe lub publicznie ogłaszają wycofanie wadliwych aut.
Chińscy producenci często wybierają "cichą" ścieżkę i usuwają usterki podczas rutynowych wizyt serwisowych, unikając przy tym rozgłosu. Jest to zgodne z prawem, o ile problem nie stwarza bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa. Jednak granica między komfortem a bezpieczeństwem bywa cienka. Otwartym pozostaje pytanie, czy brak napędu na cztery koła w modelu z napędem AWD jest już faktycznym zagrożeniem, czy tylko istotną niedogodnością, zwłaszcza zimą.
Gdzie auta homologują chińscy producenci i dlaczego może to być problemem?
Jednym z powodów braku akcji serwisowych chińskich samochodów jest niski udział tych samochodów w europejskim rynku. Gdy sprzedaje się kilkaset lub kilka tysięcy egzemplarzy, trudno o wystarczające dane do skutecznego monitorowania.
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że wiele chińskich modeli uzyskuje homologację w krajach UE o mniej rygorystycznych procedurach, takich jak Holandia, Węgry czy Litwa. Europejski system homologacji umożliwia producentowi uzyskanie zatwierdzenia w jednym kraju, co otwiera drzwi do sprzedaży w całej UE bez dodatkowych kontroli. Procedura ta jest w pełni legalna i stosowana również przez producentów spoza Europy, np. z Korei Południowej, podkreśla serwis car-recalls.eu.
Chińskie marki w Stanach Zjednoczonych praktycznie nie istnieją
Dla porównania, w USA przepisy są znacznie bardziej rygorystyczne. Producent musi zgłosić usterkę w ciągu pięciu dni roboczych, w przeciwnym razie grożą mu wysokie grzywny. Tego typu regulacje sprawiają, że rynek amerykański jest znacznie bardziej przejrzysty, jeśli chodzi o wycofywanie wadliwych modeli. Chińskie marki w Stanach Zjednoczonych praktycznie nie istnieją, bo oprócz wysokich ceł odstraszają je również przepisy.
Nie oznacza to jednak, że chińscy producenci nigdy nie wycofują swoich aut. BYD niedawno ogłosił wycofanie blisko 97 tys. pojazdów elektrycznych (modele Dolphin, Yuan Plus/Atto 3) z powodu problemów z elektrycznym wspomaganiem kierownicy, które mogły prowadzić do zwarcia i ryzyka pożaru. Rzecz w tym, że wycofanie dotyczyło głównie rynku chińskiego.
Chińscy producenci dynamicznie wkraczają na europejski rynek, ale w kwestii wycofywania wadliwych modeli trzeba jeszcze wiele zmienić. Choć formalnie podlegają tym samym regulacjom co inni producenci, w praktyce często unikają rozgłosu i szczegółowego nadzoru. Dla konsumentów oznacza to jedno: przed zakupem warto dokładnie sprawdzić opinie, testy i doświadczenia innych użytkowników.
