Coraz większy ruch samochodów, nieustanne korki i mnóstwo spalin wędrujących do atmosfery. To codzienność życia w wielkim mieście. W ramach walki o czystsze powietrze władze wszystkich miast starają się robić wszystko, co tylko możliwe, a jednym z ich celów są posiadacze samochodów. Już od dawna bardzo mocno promowana jest komunikacja publiczna oraz rowery, a kierowcom życie uprzykrza się tak bardzo jak to tylko możliwe – zmniejszając liczbę miejsc parkingowych, zwężając jezdnie, stawiając zakazy wjazdu i ruchu. To jednak za mało.

Teraz burmistrzowie Paryża, Madrytu, Aten i miasta Meksyk mają zamiar wyrzucić ze swoich miast samochody z dieslami. Ma to nastąpić najpóźniej w 2025 roku, czyli niedługo. Włodarze tych miast podczas szczytu C40 odbywającego się właśnie w Meksyku wygłosili takie deklaracje, wspominając też o promocji paliw alternatywnych, rowerów i ruchu pieszego.

Niektórzy mogą powiedzieć, że takie deklaracje burmistrzów dużych miast można włożyć między bajki, ale byłby to błąd. Jest bowiem wiele przesłanek, że w końcu przyjdzie czas na drastyczne zmniejszenie liczby spalinowych pojazdów poruszających się po ulicach. Przypomnijmy, że niemieckie landy już wcześniej wyraziły chęć zakazania zakupu jakichkolwiek samochodów spalinowych do 2030 roku.  W tym roku zaś burmistrz Londynu Sadiq Khan wprowadził już 10-funtową opłatę miejską za korzystanie z pojazdów spełniających normy Emisji 4 lub niższe. To większość aut zarejestrowanych przed 2005 rokiem.

Na diesle nie stawiają już też producenci samochodów. Renault twierdzi, że silniki wysokoprężne stracą sens, bo spełnienie przez nie rygorystycznych norm będzie zbyt drogie. Podobnego zdania są też menedżerowie Toyoty. Cóż, szykujmy się zatem na motoryzacyjną rewolucję.