Dane dotyczące emisji dwutlenku węgla znane są właściwie dla samochodów z rocznika 2005 i młodszych. Jednocześnie wiceminister Kapica zapowiada specjalną ulgę dla właścicieli aut, od których już zapłacono akcyzę – czyli wszystkich zarejestrowanych przed wejściem w życie nowego prawa. Jak wysoką? Tego na razie nie wiadomo, ale z przecieków wynika, że będzie znaczna. Chodzi o to, by najwyższe stawki płacili tylko właściciele bardzo starych aut z silnikami o największej pojemności.
Propozycję chwalą eksperci branżowi. „Ludzie zaczną przeliczać, że bardziej opłaca im się wymienić auto 15-letnie na połowę młodsze” – mówi Jakub Faryś z Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. „Ceny samochodów w salonach byłyby niższe o wysokość akcyzy, a to oznaczałoby także spadek cen aut używanych” – dodaje Wojciech Drzewiecki. O wprowadzeniu nowego podatku zdecydują jednak politycy. Czas na decyzjęJeśli nowe prawo spowoduje, że większość kierowców zmieni np. Golfa II na III, a część nawet „trójkę” na „czwórkę”, to już będzie to krok w dobrym kierunku. Każda generacja aut jest nie tylko bardziej ekologiczna, lecz przede wszystkim zapewnia większe bezpieczeństwo kierowcom i pasażerom. Nie oszukujmy się – utrzymująca się na wysokim poziomie liczba ofiar wypadków drogowych w pewnym stopniu wynika także z tego, że nasze samochody mają średnio ok. 14 lat. Ekopodatek może więc pomóc poprawić bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Rozpoczynająca się dziś dyskusja jest spóźniona o dobre pięć lat – Polska powinna dysponować takim rozwiązaniem prawnym w momencie wejścia do UE, dzięki czemu po otwarciu granic bardziej opłacałoby się sprowadzać do naszego kraju auta młode, a nie jak najstarsze i najtańsze, co wymuszały zapisy ustawy akcyzowej. Wtedy zlikwidowano by przyczynę, dziś leczymy objawy.
Do trzech razy sztuka
W ciągu ostatnich czterech lat mieliśmy już dwa podejścia do zastąpienia akcyzy na samochody podatkiem ekologicznym. W 2005 roku projekt autorstwa rządu Marka Belki trafił do kosza po pierwszym czytaniu w Sejmie, odrzucony głosami PO, PiS, PSL, LPR oraz SLD, czyli ówczesnej partii rządzącej. Po jesiennych wyborach w 2005 r. do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, które powróciło do koncepcji ekopodatku. Podobnie jak za rządu Belki, chodziło o zatamowanie lawinowego importu samochodów używanych z Unii Europejskiej. Podatek miał być płacony jednorazowo – w chwili rejestracji auta w Polsce, czyli tak jak akcyza. Różnica polegałaby jedynie na sposobie naliczania stawki, która byłaby uzależniona od normy czystości spalin. Co ciekawe, projekty SLD i PiS łączy osoba wiceministra finansów Jarosława Nenemana, który pracował w Ministerstwie Finansów pod oboma rządami. Także i ten projekt trafił do kosza głosami PO i SLD.
Parlamentarna arytmetyka
Wprowadzenie ekopodatku jest decyzją podejmowaną politycznie, a nie merytorycznie. Dziennikarze „Auto Świata” sprawdzili, jakie są realne szanse na wejście w życie proponowanych przez Ministerstwo Finansów zmian prawa.Partia rządząca jest zobligowana do poparcia inicjatywy własnego rządu. Dlatego projekt może liczyć na głosy 208 posłów PO. Koalicyjny partner PO na razie czeka na ostateczną wersję propozycji ekopodatku. „Aspekt ekologiczny to jedno, ważny jest też aspekt społeczny” – twierdzi Stanisław Żelichowski, przewodniczący klubu PSL (31 głosów). Według niego nie można dodatkowo obciążać właścicieli starych samochodów, bo i tak eksploatacja jest kosztowna ze względu na naprawy. „Wciąż jesteśmy społeczeństwem na dorobku i nie możemy stosować takich rygorów, jak w bogatych krajach” – wyjaśnia Stanisław Żelichowski. Na ostateczną decyzję PSL mogą jednak wpłynąć względy koalicyjne, bowiem PO będzie wymagała lojalności od swojego partnera. PiS nieufnie podchodzi do propozycji PO, którą nazywa „skrajnie liberalną”. „Uderzenie w biednych to skandal – prawdziwa rzeź niewiniątek” – komentuje poseł Tadeusz Cymański. Dla 152 posłów PiS sprawa ekopodatku będzie idealnym „taranem wyborczym” w czasie kampanii do Europarlamentu, dlatego będą opowiadać się przeciw. Posłowie SLD wytykają nieposzanowanie „praw nabytych” w projekcie – przecież wszyscy właściciele samochodów już raz zapłacili akcyzę, dlaczego więc mają teraz płacić drugi raz? „Akcyza naliczana w zależności od pojemności silnika preferuje osoby biedniejsze, kupujące auta z mniejszymi silnikami. Propozycja rządu idzie w przeciwną stronę – najwięcej skorzystają bogaci, kupujący ekskluzywne samochody z dużymi silnikami, za to właściciele starszych aut będą musieli zapłacić więcej” – tłumaczy poseł Marek Wikiński. 44 posłów SLD najprawdopodobniej zagłosuje przeciw ekopodatkowi. Poza tymi czterema ugrupowaniami głosować będzie jeszcze 25 posłów kół Polska XXI, SDPL – Nowa Lewica, DKP oraz niezależnych. W tej sytuacji wszystko zależy od… prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Koalicja PO-PSL ma wprawdzie wystarczającą liczbę głosów, by przepchnąć projekt w parlamencie, ale w przypadku braku wsparcia ze strony SLD nie będzie w stanie obronić ekopodatku przed ewentualnym wetem prezydenta. Dziś nie sposób przewidzieć jego decyzji, ale statystyka mówi sama za siebie: Lech Kaczyński zawetował do tej pory więcej ustaw niż Aleksander Kwaśniewski w czasie jednej pełnej kadencji.
Komentarz
Politycy zabierają się do wprowadzenia podatku ekologicznego niezwykle ostrożnie, bo temat jest nie mniej „wybuchowy” niż emerytury „mundurówki” czy dopłaty do górnictwa. Nie zmienia to faktu, że na takie rozwiązanie zdecydowało się już 16 państw Unii Europejskiej, a Polska jak zwykle wlecze się w ogonie zmian. Kluczem do sukcesu jest ustalenie stawek, które będą społecznie akceptowalne. W końcu nie ma powodu, by polski kierowca płacił za możliwość jazdy samochodem więcej niż jego zachodni sąsiad. Tym bardziej że jak dotąd kolejne rządy nie zrobiły nic, by powstrzymać import samochodów, które teraz chcą opodatkować.