• Zupełnie nowe motocykle spalinowe z silnikami o mniejszej pojemności oraz jednoślad na prąd - to plany amerykańskiej marki na najbliższe lata
  • Pierwszy elektryczny model pojawi się w salonach sprzedaży Harley-Davidson w ciągu dwóch lat
  • Prototyp elektrycznego modelu pokazano w jednym z filmów z cyklu Avengers, tak firma sonduje rynek i reakcje odbiorców

Maszeruj albo giń – Harley Davidson nie pozostaje obojętny na elektryfikację. Amerykanie zapowiadają bowiem swój pierwszy elektryczny model, który ma trafić do seryjnej produkcji. Wraz z nim zaplanowano także motocykle i inne produkty, które mają przyciągnąć tych klientów, którzy wcześniej omijali salony Harleya szerokim łukiem. Wszystko w ramach planu o wymownej nazwie More Roads to Harley-Davidson.

Wydawać by się mogło, że szczególnie dla wielu ortodoksyjnych fanów marki elektryczny Harley-Davidson może być zupełnie nie do przyjęcia. Zresztą już sama wiadomość o planach może być szokująca. Sęk w tym, że amerykańska firma konsekwentnie dozuje informacje o szykowanych niespodziankach. I to już od dłuższego czasu.

O elektrycznym modelu wspominano już kilka lat temu. Czy ktoś pamięta prototyp LiveWire (światło dzienne ujrzał w 2014 roku)? Producent zadbał nawet o odpowiednie „lokowanie produktu”. Elektryczny motocykl pojawił się bowiem w jednej z części filmów z cyklu Avengers. Efektownie podróżowała nim wówczas Scarlet Johansson (a ściślej jej dublerka w scenach kaskaderskich). Wszystko po to, by sondować odbiór publiczności. A ten okazał się całkiem pozytywny.

Oczywiście wyzwaniem pozostaje to czy elektryk zapewni równie charakterystyczne doznania co tradycyjne modele. Czy będzie można liczyć na charakterystyczny bulgot (na razie jest brzmienie porównywane do silnika odrzutowego) czy wibracje? O zapachu (lub smrodzie) spalin trzeba będzie oczywiście zapomnieć… Jedno wszakże nie ulega wątpliwości. Amerykanie zapowiadają, że firma nie poprzestanie tylko na jednym modelu. Pora przygotować się na całą rodzinę elektrycznych produktów, które będą się różnić mocą, wielkością i oczywiście ceną. Wszystko w ramach planu pozyskania zupełnie nowej grupy klientów. Innymi słowy: odciągnięcia od salonów konkurencji. Także tej z branży rowerowej.

LiveWire w produkcyjnej wersji powinien się pojawić już w 2019 roku. Trudno ocenić czy finalny model, będzie podobny pod względem techniki do obecnego prototypu (czy też wersji umownie określanej jako beta). Do dyspozycji jest bowiem moc 55 kW, co oznacza prędkość maksymalną 150 km/h oraz przyspieszenie do 100 km/h w ciągu 4 sekund. Szacowany zasięg wynosi 50 mil, czyli ok 80 km. Oczywiście wiele zależy od tego, jakie akumulatory ostatecznie uda się upchnąć w produkcyjnym modelu i ile motocykl będzie ważył.