Jak donosi Detroit News F50 zostało skradzione dilerowi Ferrari w Rosemont w Pennsylwanii w 2003 r. Wtedy przedstawiciel włoskiej firmy zażądał od towarzystwa ubezpieczeniowego odszkodowania w wysokości 750 tys. dolarów. Motors Insurance Corp. wypłacił pieniądze, a w 2008 r. FBI odzyskało skradzione auto w Kentucky. Samochód został zabezpieczony przez FBI do czasu rozpoczęcia rozprawy sądowej przeciwko złodziejowi. Jednak w międzyczasie któryś z pracowników biura śledczego postanowił wykorzystać auto do . Ferrari F50 ze specjalnym agentem FBI za kierownicą straciło kontrolę i uderzyło w drzewo w maju 2009 r. Motors Insurance Corp. zażądało do biura federalnego oraz amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości pełnej kwoty 750 tys. dolarów. Obie pozwane strony odrzuciły żądanie tłumacząc, że feralny samochód był zatrzymany przez FBI w dniu wypadku. Towarzystwo ubezpieczeniowe zażądało więc dokumentów związanych z przechowywaniem, transportowaniem i obsługą egzotycznego włoskiego auta. Niestety, dostęp do większości z tych dokumentów ze względu na przepisy jest zastrzeżony, a w pozostałych przypadkach żądanie zostało po prostu zignorowane. Towarzystwo ubezpieczeniowe zabezpieczyło jednak przechwycony e-mail, z którego wynika, że asystent pełnomocnika Hamilton Thompson oraz agent specjalny Frederick Kingston jechali Ferrari w dniu wypadku i że auto po utracie przyczepności wpadło w poślizg po opuszczeniu miejsca magazynowania należącego do FBI. Motors Insurance Corp. nadal prowadzi batalię sądową i próbuje otrzymać niezbędne dokumenty dotyczące skradzionego, a teraz dodatkowo rozbitego samochodu. Jak sprawa się zakończy na razie nie wiadomo, ale to kolejny dowód na to, że z biurokracją rządową wygrać jest bardzo ciężko, a pracownicy agencji zachowują się tak, jakby byli ponad prawem. Skąd my to znamy?