Europejskie organizacje od dobrych kilku lat nieustannie poszukują sposobów na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Genezy tej sytuacji można poszukiwać w roku 2010 i nowym postanowieniu Unii Europejskiej. Wspólnota zobowiązała się do obniżenia liczby ofiar śmiertelnych wypadków drogowych o 50 procent w ciągu dekady. Pomijając niemierzalny aspekt tragedii ludzkiej, poprawa bezpieczeństwa ma przynieść wymierzalne skutki finansowe. Jako że corocznie wypadki występujące na drogach Unii Europejskiej kosztują 300 miliardów euro, oszczędności mogą być naprawdę znaczące.

W tendencję pro-safety wpisuje się najnowszy raport Federacji Drogowej Unii Europejskiej (ERF). Dokument został nazwany "Poprawione oznakowanie dla lepszych dróg", a jego autorzy na 26 stronach udowadniają, że kluczowym krokiem w stronę poprawy bezpieczeństwa drogowego w Europie jest unifikacja oznaczeń drogowych. Skąd ten pomysł? ERF powołuje się na niską użyteczność obecnie stosowanych znaków. Te, po pierwsze, stoją przy drogach średnio od 11 do 17 lat, a więc ich powierzchnie odbłyskujące są w wątpliwym stanie. Po drugie, nawet jedna trzecia tablic okazuje się nieczytelna.

Różne znaki? Zdaniem ERF to niebezpieczne!

Oddzielnym, ale i ważnym problemem dla Federacji Drogowej Unii Europejskiej (ERF) jest kwestia różnic znaczeniowych. Do tej pory poszczególne kraje wspólnoty miały wolną rękę w sprawie tworzenia znaków drogowych. Tym samym informacje przekazywane przez podobnie wyglądające oznaczenia mogą się różnić w zależności od państwa. Rozbieżności zdaniem organizacji są w stanie wprowadzać w błąd, a nawet dezorientować kierujących.

Federacja Drogowa Unii Europejskiej (ERF) proponuje stworzenie nowych znaków drogowych, które będą jednolite dla wszystkich krajów UE. Przed nowymi tablicami pracownicy organizacji stawiają kilka założeń. Te powinny być chociażby bardziej czytelne. Chodzi o stworzenie wzorów i zestawień kolorystycznych, które będą mocno rzucać się w oczy. Znaki powinny być widoczne z dużej odległości zarówno w dzień, jak i w nocy. Kierowca, który wcześniej otrzymuje informację, bardziej skupia się na sytuacji na drodze i łatwiej unika ewentualnych zagrożeń.

Ujednolicenie nie może dotyczyć jednak wyłącznie warstwy estetycznej, ale powinno odnosić się też do znaczenia tablic. W ten sposób każda z europejskich dróg stanie się dla kierowców znajomym i jednolitym środowiskiem. Co to da? Prowadzący otrzyma klarowną informację, co pozwoli dodatkowo poprawić płynność ruchu, a jednocześnie zredukować ryzyko wystąpienia wypadku. Poza tym ułatwi życie producentom motoryzacyjnym i usprawni działanie systemów odczytujących znaki drogowe montowanych w samochodach.

Przeglądając raport Federacji Drogowej Unii Europejskiej (ERF) dotyczący unifikacji znaków na terenie państw wspólnoty, nietrudno dostrzec trzy błędy logiczne. Po pierwsze, autorzy dokumentu twierdzą, że zastosowanie identycznych oznaczeń pozwoli kierowcy podróżującemu po Unii Europejskiej przebywać w każdym z krajów w znajomym otoczeniu. Tylko co tak właściwie oznacza znajome otoczenie w tym kontekście? Czy znajomym otoczeniem będą nowe zasady, które zostaną narzucone każdemu użytkownikowi dróg - nawet tym o ugruntowanych latami doświadczenia przyzwyczajeniach? Dosyć wątpliwe.

Nowe znaki to ulga dla producentów!

Całkowitym absurdem wydaje się też argument mówiący o tym, że unifikacja zdecydowanie usprawni działanie systemów odczytywania znaków. Tak, to z pewnością prawda. Jednak producenci jeszcze nigdy nie skarżyli się na to, że różnice w znakach drogowych stanowią dla nich zasadniczą przeszkodę. Poza tym to chyba pierwszy przypadek w historii, gdy organizacja o charakterze międzynarodowym proponuje rozwiązanie, na mocy którego wszyscy mieszkańcy Europy będą musieli zrobić coś dla wygody dużych firm motoryzacyjnych.

Ostatnia i tak właściwie najpoważniejsza wątpliwość dotyczy finansów. Przy polskich drogach stoi co najmniej kilkadziesiąt milionów znaków drogowych. Jeżeli teraz konieczna byłaby wymiana każdego z nich, koszt inwestycji byłby liczony w dziesiątkach miliardów złotych. Wydatek - na który i tak Polaków oraz innych Europejczyków nie stać - okazałby się naprawdę nieuzasadniony. Różnice w oznaczeniach występują i występować będą, ale to i tak nie ma ogromnego znaczenia. W końcu problem z odczytaniem znaku ekstremalnie rzadko bywa główną przyczyną wypadku.

Bezpieczeństwo jest jednym z ważniejszych priorytetów na drogach XXI wieku. Mówią o nim producenci samochodów, władze państw, kierowcy, a nawet organizacje międzynarodowe. O ile sama kwestia obniżenia liczby wypadków bez wątpienia jest ważna, o tyle należy pamiętać o tym, aby zajmować w dyskusji na jej temat przemyślane stanowisko. Pochopne pomysły nigdy nie przyniosą skutków, a staną się jedynie powodem niepotrzebnych złośliwości i w pewnym sensie ośmieszą temat. Federacja Drogowa Unii Europejskiej (ERF) powinna wziąć sobie te słowa do serca!