• Główny Inspektor Transportu Drogowego poinformował o nieprawidłowościach w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego
  • Zdecydowano o złożeniu zawiadomienia do prokuratury. Dotyczy ono niegospodarności polegającej na kupowaniu zbyt drogich samochodów – w tym samochodów sprzedawanych po zawyżonych cenach
  • Za 33 auta osobowe dla CANARD-u zapłacono aż 12 mln zł

Projekt rozbudowy i modernizacji systemu CANARD współfinansowany ze środków Unii Europejskiej oraz budżetu państwa miał w efekcie realizowanych inwestycji podnieść skuteczność zwalczania wykroczeń drogowych – przekraczania prędkości oraz nierespektowania sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniach. Znaczną część środków wydano na luksusowe (i trzeba przyznać: szybkie) samochody. W merytoryczny sens tych zakupów wątpi obecne kierownictwo GITD, które po wstępnym audycie zdecydowało się na złożenie zawiadomienia do prokuratury.

12 mln zł na 33 samochody "do stania na poboczu". Nie za drogo?

Na pierwszym planie sprzęt do pomiar prędkości należący do CANARD-u. Aby go wozić, kupiono drogie i szybkie "beemki" Foto: GITD
Na pierwszym planie sprzęt do pomiar prędkości należący do CANARD-u. Aby go wozić, kupiono drogie i szybkie "beemki"

Zarzuty zasadniczo są dwa: za kadencji poprzedniego Głównego Inspektora Transportu Drogowego Alvina Gajadhura (obecnie doradcy prezydenta Andrzeja Dudy) zdecydowano się na zakup najpierw 11 pojazdów niewspółmiernie drogich w stosunku do zadań, które teoretycznie miały one wykonywać, a następnie jeszcze 22 pojazdów po zawyżonych cenach.

O tym fakcie informował podczas briefingu Artur Czapiewski, nowy Główny Inspektor Transportu Drogowego:

I dalej:

Do czego służą w CANARD samochody pościgowe?

Pościgowe BMW dla CANARD-u Foto: GITD
Pościgowe BMW dla CANARD-u

Warto wyjaśnić, że co do zasady ani CANARD, ani GITD nie realizuje pościgów za kierowcami, którzy odmawiają zatrzymania się do kontroli. To jest – co do zasady – domena policji. Zwłaszcza 22 samochody kupione przez CANARD wyposażone w ręczne mierniki prędkości przeznaczone były do stacjonarnych kontroli prędkości: samochód z załogą podjeżdża na miejsce kontroli, załoga wysiada i rejestruje prędkość przejeżdżających samochodów.

Policjanci, którzy wykonują podobne zadania, zazwyczaj wyposażeni są w skromne samochody klasy kompaktowej: Fordy Focusy, Toyoty Auris itp. Drogie "pościgowe" beemki są na wyposażeniu policyjnej grupy "SPEED" – ale te z założenia służą do wyłapywania kierowców znacząco przekraczających dozwoloną prędkość, mających również drogie i szybkie samochody.

Szybko licząc: jeśli wydano 12 mln zł na 33 samochody, to jeden kosztował średnio ponad 360 tys. zł. Nie bez znaczenia jest też koszt utrzymania takich pojazdów – nieporównywalnie wyższy niż w przypadku popularnych modeli, które kosztują mniej, a w zadaniach polegających na wożeniu sprzętu i załogi na miejsce kontroli sprawdziłyby się nawet lepiej.