To był ciężki tydzień. Zaczęło się już w poniedziałek 4 marca. Na drodze krajowej nr 32 w Granowie (województwo wielkopolskie) inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego zatrzymali do kontroli kierowcę, który na tuzinie palet przewoził pustaki. Okazało się, że ITD miała nosa: nacisk podwójnej osi napędowej pojazdu wynosił 20,25 t, co oznaczało, że przekroczono limit o 2,25 t. Ale to jeszcze nie było najstraszniejsze.

Przeczytaj także: To będzie koszmar, ale tylko dla wybranych kierowców. Nowe prawo pełne dziwnych wyjątków

Inspektorzy sięgnęli po Mobilną Jednostkę Diagnostyczną. Po czym niezbędne było wszczęcie postępowania administracyjnego, ponieważ wyszło na jaw, iż w przyczepie ciężarowej nie działają... hamulce.

Kilkanaście godzin później, w nocy z poniedziałku na wtorek w okolicach Bydgoszczy na drodze ekspresowej nr 5 inspektorzy kujawsko-pomorskiej Inspekcji Transportu Drogowego zatrzymali kolejnego delikwenta.

Kontrola ITD wykazała, że ten kierowca w ogóle nie powinien wyjechać na drogę

Kontrolowany pojazd był ciągnikiem siodłowym z dwiema przyczepami. Spięte na sztywno przewoziły kontenery. Zgodnie z dokumentami miało w nich być 50 t ryżu. Okazało się jednak, że kierowca w ogóle nie miał prawa wyjechać z tym ładunkiem na drogę.

Przeczytaj także: Nawet inspektorzy ITD byli zaskoczeni wynikiem kontroli. "Rozbił bank"

Cały zestaw ważył bowiem aż 71,7 t (przekroczono także dopuszczalne naciski osi ciągnika i przyczep). Tymczasem transport o masie przekraczającej 60 t powinien być pilotowany, a kontrolowany kierowca żadnego pilota nie miał. Mało tego, analiza czasu pracy kierowcy ujawniła naruszenia norm prowadzenia pojazdów, przerw i odpoczynków. Na koniec wyszło na jaw coś jeszcze.

Konieczne okazało się zatrzymanie dowodu rejestracyjnego, ponieważ zgodnie z nim kontrolowany kierowca wcale nie prowadził ciężarówki. Zamiast ciągnika siodłowego w dokumencie wpisano bowiem pojazd specjalny — pomoc drogową. Koniec końców kierowca otrzymał mandaty karne za prowadzenie przeładowanego pojazdu oraz przekroczenie czasu pracy, a wobec przewoźnika drogowego wszczęto postępowania celem nałożenia kar pieniężnych.

Przeczytaj także: Groźny wypadek w Gdańsku. SUV wygiął się jak precel [ZDJĘCIA]

Kolejny dzień przyniósł nowe mandaty. Nazajutrz, we wtorek 5 marca inspektorzy łowickiego oddziału Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Łodzi skontrolowali masy 16 samochodów dostawczych. I znów zrobiło się nieciekawie.

Kontrola ITD: o 10 t ponad limit

Jak pokazała waga, żaden z dostawczaków nie zmieścił się w limicie. Wszystkie były za ciężkie, przy czym jeden — zamiast dopuszczalnych 3,5 t — ważył prawie 6 t. Samochody dopuszczono do dalszej jazdy dopiero po ich częściowym rozładunku.

Z wagą przesadzili także kierowcy dwóch wywrotek, które ITD zatrzymała do kontroli następnego dnia, czyli w środę 6 marca we Wrześnicy (województwo zachodniopomorskie) przy drodze krajowej nr 6. Inspektorzy podejrzewali, że wywrotki wiozą znacznie więcej ziemi, niż powinny, więc skierowano je na punkt kontroli masy. I znów ITD się nie pomyliła.

Kontrola ITD; 6 marca 2024 r., województwo zachodniopomorskie Foto: Główny Inspektorat Transportu Drogowego
Kontrola ITD; 6 marca 2024 r., województwo zachodniopomorskie

Pierwsza z wywrotek ważyła bowiem 44 t, a druga 40 t. Tym samym przekroczono dopuszczalne limity odpowiednio o 10 i 6 t, a naciski podwójnej osi napędowej były odpowiednio o 8 i 5 t większe niż pozwalają przepisy. Na dodatek w jednej z wywrotek wykryto kilka usterek, konieczne było więc zatrzymanie dowodu rejestracyjnego.

Kierowcy odmówili przyjęcia mandatów. O wysokości grzywny zdecyduje zatem sąd. Wobec przewoźnika zostanie wszczęte postępowanie administracyjne zagrożone karą pieniężną.