Auto Świat Wiadomości Aktualności Jak policja wyłapuje jadących "na zderzaku" i dlaczego żaden sposób nie działa?

Jak policja wyłapuje jadących "na zderzaku" i dlaczego żaden sposób nie działa?

Minął już ponad rok od wejścia w życie przepisów nakazujących zachowanie na autostradach i drogach szybkiego ruchu minimalnego, ściśle podanego w metrach odstępu od poprzedzającego pojazdu. Problem w tym, że policjanci nie bardzo mają czym te odstępy mierzyć.

Jazda na zderzaku
Jazda na zderzakuŻródło: Auto Świat
  • Minimalna odległość pomiędzy pojazdami na autostradzie zależy od prędkości jazdy
  • Przepisy regulujące kwestię odstępu pomiędzy pojazdami obowiązują od 1 czerwca 2021 r.
  • Za jazdę na zderzaku – teoretycznie – można dostać mandat do 500 zł
  • Policja nie ma dobrych sposobów na egzekwowanie tego przepisu
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Tworząc nowe przepisy, które weszły w życie 1 czerwca 2021 r, sięgnięto do rozwiązań stosowanych i przetestowanych w Niemczech. Od tego dnia na autostradach i drogach szybkiego ruchu obowiązuje zasada: minimalny odstęp to "pół licznika". Oznacza to, że jadąc 100 km/h, powinniśmy zachować co najmniej 50 m odstępu od auta jadącego przed nami. 140 km/h – 70 metrów. I tak dalej.

To jeden z bardziej potrzebnych przepisów, gdyż zbyt mały odstęp pomiędzy samochodami na autostradach nie tylko rujnuje komfort jazdy, ale też prowadzi do niebezpiecznych wypadków. Problem w tym, że jest to ten przepis, który w Polsce wydaje się nie do wyegzekwowania. A jak jest, każdy jadący autostradą widzi: jedziesz lewym pasem 120 km/h i przyspieszyłbyś do 140 km/h, ale przed tobą jest ktoś inny. Zachowujesz odstęp, nie przyspieszasz, czekasz, aż zrobi się miejsce, aby jechać szybciej. Tymczasem ktoś inny nie ma tyle czasu, przy 120 km/h najeżdża ci prawie na zderzak. Gdybyś zahamował, on nie ma szans na uniknięcie kolizji. Ty też.

Przepis jest więc słuszny, tylko jak policjant ma zmierzyć odstęp pomiędzy pojazdami, a w razie sporu udowodnić, że ma rację?

Sposób pierwszy: na oko

To nie jest zły sposób – w każdym razie działa np. w Niemczech. Pomiar odległości pomiędzy pojazdami "na oko" stosują niemieccy policjanci patrolujący autostrady w nieoznakowanych radiowozach. Interweniują w skrajnych sytuacjach np. gdy jeden kierowca najeżdża innemu kierowcy niemal na zderzak, a droga jest mokra śliska. Zazwyczaj wszystko się nagrywa, ale nie ma takiego obowiązku. Policja reaguje na tego typu przejawy głupoty bez wahania, choć mandat w takim wypadku wcale nie musi być wysoki – okazanie skruchy może zbić karę do nawet 20 euro. Ciekawostka: przepisy austriackie pozwalają przeszkolonym policjantom na oko oceniać nawet prędkość jazdy!

W Polsce patrol autostradowy, zwłaszcza zajęty odławianiem piratów drogowych za niezachowanie odstępu, to skrajna rzadkość. O nieoznakowany radiowóz znacznie łatwiej na drogach niższej kategorii, ale tam przepisy "odstępowe" nie obowiązują.

Sposób drugi: z drona

Po wejściu w życie nowych przepisów policjanci zorganizowali kilka pokazówek – wyłapywali kierowców niezachowujących wymaganego odstępu za pomocą dronów. To jednak skrajnie nieefektywny sposób. Dlaczego? Bo profesjonalny dron jest bardzo drogi i łatwo go zepsuć, jego użycie wymaga złożonej logistyki, zaangażowania wielu osób, a następnie mnóstwa pracy przy opracowaniu "urobku". Na podstawie słupków pikietażowych albo pasów na jezdni trzeba obliczyć i prędkość aut, i odstępy między nimi, potem ustalić kierowców, wezwać ich na przesłuchanie itd. Na co dzień policyjne zasoby kadrowe można wykorzystać w bardziej efektywny sposób.

Sposób trzeci: wielofunkcyjnym urządzeniem pomiarowym

Integra 3D+ mierzy prędkość, odstępy między autami i przekraczanie ciągłej linii... na raz
Integra 3D+ mierzy prędkość, odstępy między autami i przekraczanie ciągłej linii... na razVideoradar sp. z o.o.

W sprzedaży są urządzenia wielofunkcyjne służące do pomiaru prędkości pojazdów, przejazdów na czerwonym świetle, odległości między pojazdami – wszystko w jednym. Mogą być wykorzystywane przez patrole mobilne, jak i montowane na stałe np. nad drogami szybkiego ruchu. Koszt takiego urządzenia nie jest znacząco wyższy od ceny zwykłego fotoradaru. W czym więc problem? W tym, że polska policja nie ma ani jednego!

Z zakupami nikt się nie spieszy, bo obecne przepisy nie pozwalają na pomiar odległości pomiędzy pojazdami przez urządzenia służące do automatycznej kontroli ruchu drogowego. Można w ten sposób rejestrować tylko prędkość i przejazdy na czerwonym świetle. Przepisy – wiadomo – łatwo zmienić, ale wtedy pojawi się problem niekompatybilności istniejącej sieci informatycznej z nowymi urządzeniami. Wielofunkcyjnych "fotoradarów" nie ma po prostu, do czego podłączyć!

Sposób czwarty: za pomocą mierników laserowych

Niektóre mierniki laserowe mają funkcję mierzenia odległości pomiędzy pojazdami i polscy policjanci testują je pod kątem wykorzystania tej funkcji. Problem w tym, że urządzenia te przechodziły procedurę zatwierdzenia typu na długo, zanim weszły w życie przepisy regulujące ściśle minimalny odstęp pomiędzy pojazdami na autostradach. W trakcie procedur nie sprawdzano, jaki jest ich typowy błąd pomiaru w tym zakresie, bo też nie było to potrzebne. Policjanci więc uczą się korzystać z tej funkcji, ale w praktyce mogą karać tylko za skrajne wykroczenia tego typu. Gdy ktoś jedzie trochę za blisko, może nie przyjąć mandatu i dość łatwo się wybronić.

Skoro wiadomo, że błąd pomiaru miernika laserowego to powyżej 100 km/h 3 proc. wskazanej wartości to, o ile urządzenie może się mylić, wskazując odległość między pojazdami? Tego nie wiadomo.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków